Czy w czasach galopującej inflacji i ciągłego wzrostu cen, można założyć nowy lokal i na nim zarabiać? Lubelska restauracja udowadnia, że warto zaryzykować. Kluczem sukcesu jest pomysł na biznes.
Krzysztof Pencak jest kucharzem z 15-letnim doświadczeniem. Gotował m.in. w USA, Szwajcarii, Holandii, Słowacji i w Niemczech. Kiedy poznał studentkę z Azji, która uczy się w Lublinie, postanowił związać się z tym miastem.
– Rodzina mojej dziewczyny prowadzi na Tajwanie trzy restauracje. Oprócz gotowania w domu, to właśnie tam Ivy zdobywała praktyczną wiedzę o kuchni. Mając tak wybitnego praktyka, nie można było tego nie wykorzystać – tłumaczy mężczyzna.
Ekipa gotująca w Ivy’s Kitchen Restaurant Asian Cusine&Bubble Tea przy ul. Lubartowskiej nie jest jeszcze kompletna. Jak tłumaczy właściciel lokalu, wciąż poszukiwani są ludzie z pasją. Tacy jak Maciej Szmidt. To kucharz, który miał wyjeżdżać do pracy na Majorce, ale zdecydował, że jednak zostanie. Bo w Lublinie można robić dużo ciekawych rzeczy. A pracy jest dużo. Lokal jest czynny od godz. 11, a już po 10.30 potrafi ustawić się całkiem pokaźna kolejka.
– O tym, że restauracja będzie sukcesem, wiedzieliśmy jeszcze przed otwarciem. Wcześniej, przez kilka miesięcy dostarczaliśmy catering, zwłaszcza azjatyckim studentom stomatologii i wydziału lekarskiego. Zainteresowanie było naprawdę duże. Dlatego nie mieliśmy wątpliwości, że warto zaryzykować i powalczyć o swoje miejsce na kulinarnej mapie Lublina – mówi Pencak. – Od października działamy stacjonarnie i z dowozem.
Największą popularnością cieszy się kurczak miodowy i miodowo-czosnkowy w chrupkiej panierce.
– Chyba tajemnicą smaku wszystkich naszych dań jest to, że pracujemy na oryginalnych składnikach sprowadzanych z Azji. Lokalnie kupujemy tylko mięso i warzywa. Nasza azjatycka kuchnia fusion jest więc nie polską wariacją obcych smaków, a prawdziwym domowym jedzeniem – zdradza pan Krzysztof. – Teraz pracujemy nad tym, by stała się jeszcze bardziej atrakcyjna. Wkrótce pojawi się nowe menu.
Pojawi się w nim m.in. azjatycka kaszanka produkowana ze sproszkowanej hemoglobiny, której towarzyszy ryżowa kiełbaska. Na stołach pojawią się też jednopalnikowe kuchenki, na których samemu lub z grupą przyjaciół, będzie można podgrzewać bulion by zanurzać w nich plastry mięs i warzyw. Samodzielnie je w ten sposób gotując.
– W Azji spotkania przy takich właśnie posiłkach są niezwykle popularne. W Lublinie takiej oferty nie ma. Dlatego mam nadzieję, że zainteresowanych tym będzie wielu – mówi Pencak.
Zgodnie z ostatnio przedstawionymi, przez Urząd Miasta, wynikami badań (lata 2011- 2020) wśród studentów zagranicznych najwięcej było tych z Ukrainy i Białorusi. Zaraz za nimi plasuje się Tajwan, Norwegia i Nigeria. W dalszej kolejności znalazła się Arabia Saudyjska, USA, Tajlandia i Włochy. Wśród przyjezdnych z poszczególnych krajów największy odsetek kobiet miała Tajlandia (ponad 74 proc.), a najmniejszy Nigeria (nieco ponad 12 proc.). W roku akademickim 2021/22 obcokrajowcy stanowili niemal 13 proc. ogółu studentów. Było ich 8,3 tys., o ponad 4 tys. więcej niż w poprzednim roku akademickim.