Mówi się, że wystarczy pierwsze sto lat winnicy, żeby tworzyć dobre wina. Sądzę, że winiarstwo z Lubelszczyzny ma przed sobą dobre lata – Rozmowa ze Zbigniewem Zamielskim z firmy Citywine, oficjalnym importerem i dystrybutorem w Polsce win z toskańskiej posiadłości Tenuta il Palagio należącej do Trudie Styler i Stinga.
• Korzenie rodzinne?
– Moje strony rodzina to ze strony ojca Mazowieckie, miejscowość Święte Miejsce i ze strony mamy Kresy Wschodnie, to jest obecna Białoruś, przy granicy z Łotwą czyli dawne rubieże Rzeczpospolitej. A ja urodziłem się w Puławach, mój ojciec budował Zakłady Azotowe.
• Edukacja?
– Szkoła podstawowa im. Rewolucji Październikowej w Puławach, dalej Zespół Szkół Chemicznych w Puławach, Technikum Rolnicze w Sobieszynie oraz Akademia Rolnicza w Lublinie. Studia zarzuciłem na drugim roku, w międzyczasie się ożeniłem, chciałem wziąć sprawy w swoje ręce. Pracowałem w sklepie z komputerami, w kiosku Ruchu, trafiłem do FSC, zostałem pomocnikiem kowala matrycowego. Po pół roku uległem wypadkowi, który na 9 miesięcy wyłączył mnie z życia zawodowego. Ten czas wykorzystałem na samokształcenie się, kursy zawodowe, wróciłem do zakładu w 1995 roku, kiedy fabrykę przejęło Daewoo. Zostałem zatrudniony do działu kontroli jakości, zostałem kontrolerem jakości numer 1, przeszedłem kolejne stopnie, zostając inspektorem jakości do spraw Systemu Zapewnienia Jakości numer 3 (na 4 możliwe). Pracowałem do ostatniego momentu, czyli do upadłości.
• Jak zaczęła się przygoda z winem?
– Odpisałem na ogłoszenie warszawskiej firmy winiarskiej Seneclauze i zaproponowałem współpracę. Nie zdawałem sobie sprawę, że trafiłem na bardzo prestiżową firmę, winiarską ekstraklasę. Zaczęła się w moim życiu ogromna przygoda, która trwa do dzisiaj. Właśnie minęło dwadzieścia lat od momentu, gdy zacząłem stawiać pierwsze kroki w branży winiarskiej.
• Mówi pan przygoda?
– Tak, bo w swojej pracy natrafiam na wybitne postacie ze świata sztuki, muzyki, teatru, filmu, także polityki. Wymienię tu ważne wydarzenie z 2005 roku czyli uroczysty obiad dla premierów Grupy Wyszehradzkiej w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą.
• Kiedy pojawił się pan z firmą na ulicy Krótkiej w Lublinie?
– Pojawiła się potrzeba, by stworzyć sklep z wyjątkowymi winami, rodzaj miejsca spotkań i rozmów na temat szlachetnej sztuki wytwarzania wina, działamy tam już siedemnaście lat. Wciągnąłem do tego biznesu moją żonę Ludmiłę, bo nie ukrywam, że to co robimy, to bardzo poważne i odpowiedzialne przedsięwzięcie.
• Zróbmy przystanek od wina. Co to jest miłość?
– Jesteśmy ze sobą już trzydzieści lat i jest to absolutna miłość. Co to jest miłość? To jest przede wszystkim zaufanie do siebie, to jest darzenie siebie miłością właśnie, to jest umiejętność wybaczania i proszenia o to wybaczenie.
• Mówi się, że w życiu ważna jest miłość, praca, pasja, pieniądze, rodzina, zdrowie, wiara, Bóg. No właśnie, co w życiu jest ważne?
– Pieniądze to nie wszystko. Najważniejsza jest rodzina, wsparcie rodziny. Bez tej podstawy nie można myśleć o dobrym zdrowiu, bo gdy jest dobre samopoczucie, to zdrowie nie szwankuje. Przyznam się, że od dwudziestu lat nie byłem na zwolnieniu lekarskim, więc chyba coś w tym jest.
• Kiedyś robiłem wywiad z Michałem Urbaniakiem i powiedział mi, że życie jest jak jazda tramwajem po zakrętach. Jak masz się czego trzymać, nie wylecisz z zakrętu. Jakiej zasady w życiu pan się trzyma?
– Przypomina mi się w tym momencie film Krzysztofa Kieślowskiego „Przypadek” i scena, kiedy Bogusław Linda wskakuje do pociągu. Jeżeli podjeżdża pociąg, który daje nam szansę w życiu, to albo do niego wsiadamy, albo zostajemy na peronie i czekamy. Albo wsiądziemy i się odnajdziemy w nowej sytuacji, albo coś przejdzie obok nas.
• Wymieńmy trzy ważne zdarzenia w pańskiej drodze zawodowej?
– Ważne zdarzenia to ważne spotkania. Wymienię tu spotkanie w Lublinie z Renatą i Jimmem Allenami, winiarzami z Kalifornii w 2003 roku. Pamiętam, jak spacerowaliśmy z Grand Hotelu do zamku, gdzie moi goście chcieli zobaczyć kaplicę św. Trójcy. Pokazywałem kamienice, wiele z nich czekało na remont, Allen spojrzał na mnie i powiedział, zobaczysz, jakie tu za 10 lat będą zmiany. Miał rację. Jego optymizm był dla mnie wielkim impulsem, nauczyłem się patrzeć na życie w dłuższej perspektywie. Drugie, to wspomniany obiad dla premierów Grupy Wyszehradzkiej, to spotkanie dało mi pewność siebie, bo moja selekcja win została oceniona bardzo wysoko. Wspomnę też, że w spotkaniu brała udział Julia Tymoszenko, premier Ukrainy.
• A trzecie wydarzenie?
– To moje marzenie. W życiu nie pomyślałem, że spotkam się ze Stingiem. Na jego koncert w Warszawie się nie odstałem, bo nie było już biletów. Ta przygoda zaczęła się wiosną tego roku, kiedy nasz Zarząd wybrał się do Werony na spotkanie z producentami win. Tam zostali zarekomendowani panu Tony Sasa, który jest menedżerem i jedynym dystrybutorem win z winnicy Tenuta il Palagio należącej do Trudie Styler i Stinga. Tony już wcześniej pytał naszego kontrahenta z Abruzzo, czy mogą mu polecić kogoś z Polski, kto ma dobrą reputację i jest solidny. To właśnie Tony wraz Robertem Tujakiem (CityWine) zaaranżował spotkanie przed koncertem Stinga w Warszawie, które odbyło się 30 lipca 2022 w warszawskim Hotelu Riffles Europejski. To był dla mnie rodzaj audiencji.
• Jak wyglądało spotkanie?
– Zostało zorganizowane w Humidor Room, przeznaczonej na gabinetowe spotkania. Wyznaczono je na 13.30, cały harmonogram pobytu Stinga był bardzo napięty. Wszedł, trochę jakby z innej rzeczywistości, typowy brytyjski gentlemen. Zapytał między innymi z kim pracujemy, wymieniliśmy parę wybitnych domów winiarskich, zresztą niektóre znajdują się w jego okolicy. Powiedział: miło mi będzie być w dobrym towarzystwie.
Zaczął opowiadać, jak wyglądało ich życie w IL Palagio w czasie pandemii, jak wspierał restauratorów, organizował koncerty plenerowe w podziękowaniu, że ludzie wspierają się nawzajem. To był dla mnie kolejny impuls na najbliższe lata, że warto pomagać. Wspomnę też, że Trudie Styler, żona Stinga wracając z Ukrainy dwukrotnie odwiedziła Lublin, w maju i w lipcu, odwiedziła ośrodek dla uchodźców, nie ukrywam też, że na obiedzie w Restauracji Mandragora wybrała jedno z moich win, które znajdowało się w karcie.
Kiedy przedstawiłem jej się na spotkaniu w Warszawie, powiedziała: Lublin, a byłam, macie śliczne Stare Miasto.
Po cichu liczę, że będę organizatorem spotkania z Trudie lub Tonym w Lublinie, na którym podam ich wina z Il Palagio, co nie znaczy, że nie marzę o tym, żeby zaprosić do Lublina samego Stinga. Trzeba mieć marzenia, choć ktoś może uznać, że to jakaś fantasmagoria.
• Skąd wino w życiu Stinga?
– Opowiedziała nam o tym Trudie Styler. W końcówce lat dziewięćdziesiątych pojechali do Florencji, przy okazji zorganizowali sobie przejażdżkę po okolicy. Zobaczyli posiadłość Il Palagio z winnicą, okazało się, że jest na sprzedaż. W 1997 roku Sting kupił ten majątek od nieżyjącego już księcia Simone Vincenzo Velluti Zati di San Clemente. Wraz z Trudie zaangażowali fachowców, by postawić winnicę i całą ekologiczną farmę na nogi. Kiedy ktoś zapytał Stinga, ile kosztowało Il Palagio, odparł z uśmiechem, że dwa utwory. W 2020 roku, po zaangażowaniu wybitnego enologa prof. Riccardo Cotarellę nastąpił rebranding firmy. Pojawiły się wina w nowej odsłonie. Na spotkaniu w Warszawie Trudie powiedziała nam, że kiedy spróbowała białego wina, stworzonego przez Cotarellę przyszedł jej na myśl namiętny pocałunek (Baci Sulla Bocca).
Ostatnio ich flagowe wino, które nazywa się „Sister Moon” zdobyło najwyższe włoskie wyróżnienie Gamberro Rosso Tre Bicchieri „Trzy kielichy”, które wspólnie odebrali w Rzymie. Warto dodać, że większość win, które produkują nosi nazwę tytułów piosenek Stinga.
• Czy to prawda, że ich winnica jest miejscem bardzo otwartym, można tam pojechać, wynająć nocleg a nawet posłuchać plenerowego koncertu Stinga?
– Tak, dla tego celu stworzyli agroturystyczne budynki, ich propozycje można sprawdzić na portalach turystycznych, szukasz wyciszenia, wrażeń, przyjeżdżaj do nas. Ludzie organizują tam przyjęcia, wesela, spotkania, na miejscu działa także pizzeria.
• Co pan podarował w prezencie Stingowi?
– Wspólnie z Robertem wybraliśmy wino z Winnicy Turnau Pinot Noir. Od Stinga dostałem autorskie wino z autografem i piękne zdjęcie obojga.
• Czy wino ma duszę?
– Myślę, że tak. Kiedy świadomie pijemy wino, to celebrujemy ten akt. O winie rozmawiamy przed, w trakcie i po, bo to jest kunszt człowieka. Pijąc wino, pijemy jego dzieło. Wino łączy ludzi. Warto wina poznawać i odkrywać. Nie oceniać.
• Na rynku pojawia się coraz więcej win z naszego regionu.
– Mówi się, że wystarczy pierwsze sto lat winnicy, żeby tworzyć dobre wina. Sądzę, że winiarstwo z Lubelszczyzny ma przed sobą dobre lata. Żyjemy w takich czasach, że na naszych oczach to się tworzy. Więc dajmy naszym winiarzom szansę, niech pokaże swoje wina drugie pokolenie, za chwilę pojawi się trzecie.
• Plany?
– Prezentacja win Stinga pod hasłem: „Winny koncert Stinga”. Może jakieś winne tournee po Polsce.
• Marzenia?
– Zobaczyć ciekawe miejsca i żyć jak najdłużej.