To będzie drugi taki sezon dla fanów koszykówki – wypełniony ciekawymi spotkaniami na wysokim poziomie. Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin nie tylko podejdzie do niego jako srebrny medalista Mistrzostw Polski, ale również jako drużyna, która bez kompleksów parła do przodu w europejskich pucharach.
W zbliżającym się sezonie lublinianki ponownie będą łączyć występy w Energa Basket Lidze Kobiet i EuroCup. Jak niejednokrotnie podkreślał w rozmowie z Dziennikiem Rafał Walczyk, prezes AZS UMCS Lublin, priorytetem będą zmagania krajowe. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby akademiczki znowu zostawiły po sobie dobre wrażenie na międzynarodowych parkietach – w ubiegłym roku dotarły do najlepszej „ósemki” tych rozgrywek.
Wiemy już – przynajmniej częściowo – z kim lublinianki zagrają w fazie grupowej EuroCup. W piątek w Monachium odbyło się losowanie. W grupie A na pewno zmierzą się z greckim Panathinaikosem AC. Do tego dojdzie jeszcze trzecia drużyna z turnieju kwalifikacyjnego do Euroligi, w którym wezmą udział: ACS Sepsi-SIC z Rumunii, Olympiacos S.F.P. z Grecji i KKZ Crvena Zvezda z Serbii. Ostatniego grupowego przeciwnika wyłoni z kolei dwumecz pomiędzy węgierskim Ludovika Csata a izraelskim Ramat Hasharon.
W sumie w europejskich pucharach wystąpi 48 zespołów, podzielonych na 12 grup. Każdy z nich rozegra co najmniej sześć meczów – po dwa z każdym z grupowych rywali.
Do tej pory AZS UMCS Lublin potwierdził oficjalnie nazwiska sześciu koszykarek, które zobaczymy w akcji za kilka miesięcy. Mowa o Amerykance Nii Clouden oraz czterech Polkach: Magdalenie Ziętarze, Emilii Kośli (która jako jedyna miała ważną umowę), Oldze Trzeciak, Aleksandrze Kuczyńskiej i Annie Wińkowskiej.
Według naszych informacji, do tego grona dołączą jeszcze zawodniczki, które zdobyły z klubem srebrne medale: Amerykanka Natasha Mack, Serbka Aleksandra Stanacev i Wiktoria Duchnowska. W sumie w składzie ma być 12 koszykarek, z czego pięć zagranicznych.
Próba połączenia młodości z doświadczeniem
Sezon 2021/22 był pierwszym od pięciu lat, od kiedy zespół koszykarek rywalizował na dwóch frontach jednocześnie – tym krajowym i europejskim. W Polsce Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin musiała się zmagać z tym, z czym inne kluby, czyli wkomponowaniem do gry w większym stopniu najmłodszych zawodniczek.
Krzysztof Szewczyk, obecny szkoleniowiec „Pszczółek”, prowadził ekipę z Lublina w 2016 roku, kiedy ta stawiała swoje kroki w Eastern European Women’s Basketball League (obecnie European Women’s Basketball League). Po pięciu latach przyszło mu ponownie kierować akademiczkami, tym razem w EuroCup.
Na ostatnie, niezwykle udane dla zielono-białych rozgrywki należy więc spojrzeć z dwóch perspektyw, które się poniekąd wzajemnie uzupełniały: przez pryzmat Energa Basket Ligi Kobiet i EuroCup. Był jeden, dosyć istotny szczegół, który utrudniał szkoleniowcom zadanie w polskiej ekstraklasie i jednocześnie nie obowiązywał w Europie (dlatego zdarzało się, że w pierwszej „piątce” były tam tylko koszykarki zagraniczne) – nowy przepis dla zawodniczek do lat 23 (w skrócie: przez cały mecz w EBLK na parkiecie musi być młoda koszykarka z Polski).
Zarówno Klaudia Niedźwiedzka, jak i Zuzanna Sklepowicz, których nie zobaczymy już w Lublinie, przyznawały w rozmowie z Dziennikiem, że dostawały przez to mniej okazji do gry. Z kolei – i tu zaskoczenia nie ma – zadowolone z takiego obrotu spraw były ich młodsze koleżanki. Aleksandra Kuczyńska mówiła nam, że dzięki temu może zbierać więcej doświadczenia.
Trener Krzysztof Szewczyk był bardziej powściągliwy w ocenie tego przepisu. – Nieraz jest tak, że trzeba wprowadzić młodego gracza na inną pozycję niż ta, na której aktualnie on gra. Przez to trzeba zdjąć kogoś, kto – na przykład – dobrze gra. Jest to problem, ale każdy musi sobie z tym radzić.
Nieco więcej na ten temat powiedział nam jego asystent – Marek Lebiedziński: – Na pewno przepis pomaga młodym zawodniczkom. Nie jest on sprawiedliwy, bo foruje pewną grupę koszykarek. Uważam, że jeżeli ktoś jest dobry, będzie grał, niezależnie od przepisu. Tak samo jest z graczami powyżej tego przepisu. Ostatnio nawet kilka klubów chciało ten przepis zlikwidować. Myślę, że potrzeba kilku sezonów, aby sprawdzić, czy miał on sens.
Co mówią twarde dane?
W minionym sezonie w Lublinie grało sześć zawodniczek, których dotyczyła ta regulacja:
- Emilia Kośla (mecze – 25; minuty – 20.41; punkty – 5.2)
- Aleksandra Kuczyńska (mecze – 22; minuty – 12.55; punkty – 3.0)
- Natalia Kurach (mecze – 24; minuty – 10.19; punkty – 2.2)
- Olga Trzeciak (mecze – 25; minuty – 14.28; punkty – 2.1)
- Wiktoria Duchnowska (mecze – 19; minuty – 5.04; – punkty 1.5)
- Anna Przyszlak (ta ostatnia wystąpiła zaledwie w jednym spotkaniu, na parkiecie była przez nieco ponad dwie minuty).
W przypadku Emilii Kośli jest widoczny progres, nie tylko statystyczny, ale też w rozumieniu koszykówki. Ona z tego grona miała najwięcej okazji do gry w EuroCup, stąd może też wynikać poprawa względem wcześniejszego sezonu (2020/21: mecze – 23; minuty – 12.20; punkty – 4.2). Wzrosła także rola Olgi Trzeciak, która momentami odwalała po prostu czarną robotę (2020/21: mecze – 14; minuty – 7.39; punkty – 1.0). Więcej czasu na parkiecie spędzała też Wiktoria Duchnowska, ale w jej przypadku nie przełożyło się to na większą liczbę zdobywanych punktów (2020/21: mecze – 11; minuty – 4.32; punkty 1.9). Pozostałe trzy zawodniczki nie grały wcześniej w Lublinie. Trzeba też pamiętać, że młodzież stanowiła o sile drużyny pierwszoligowej.