Rozmowa z Mirosławem Augustyniakiem, właściciel restauracji Lawendowy Dworek w Lublinie.
Właśnie minęło pół roku odkąd prowadzicie akcję „Gotujemy za darmo”. To miał być krótki projekt?
– Niemożność stacjonarnego działania restauracji też miała być krótkim projektem ale stało się jednak inaczej. Dlatego od 6 miesięcy sprzedajemy (na wynos) posiłki w znacznie niższej cenie.
Po cenie tzw. wsadu do kotła?
– Początkowo rzeczywiście był to tylko koszt produktów. Później staraliśmy się też zrekompensować przynajmniej w części pracę ludzi. O pomoc z tarcz antykryzysowych ubiegaliśmy się przez ostatnie miesiące i dopiero w tej chwili dostaliśmy informację, że została nam ona przyznana. Pieniędzy na koncie jednak jeszcze nie ma. Cierpliwie na nie czekamy.
Pół roku funkcjonowania Lawendowego Dworku udało się więc sfinansować dzięki tej akcji?
– Nie tylko, bo mamy też stałe kontakty. Ale ma co ukrywać, że nie udało by się przetrwać gdyby nie kredyt. Gdy zaczynała się epidemia wystąpiłem o debet. Gdyby nie kredyt to nie mielibyśmy zabezpieczenia finansowego na ten czas.
Jak wygląda sprawa zatrudnienia? Udało się utrzymać cały zespół?
– Nie tylko udało, ale zatrudniliśmy też nowe osoby. Pracy jest bardzo dużo. Zainteresowanie akcją „Gotujemy za darmo” jest ogromne. Dlatego też z okazji jej rocznicy chcieliśmy dodatkowo podziękować klientom korzystającym z gastronomii i wspierającym nas w ten sposób. Wczoraj ceny obniżyliśmy więc jeszcze bardziej. To nasz ukłon w stronę wszystkich gości pomagającym nam przetrwać ten trudny czas.
Kiedy według Pana pojawi się możliwość stacjonarnego działania restauracji?
– Nie koncentruję się na rzeczach, na które nie mam wpływu. Jest jak jest. Pracujemy, jak możemy.
Teraz klientów jest wielu. Gdy restauracje będę mogły wrócić do normalnego działania i wrócą też normalne ceny to zostaną z wami?
– Jestem przekonany, że tak. Akcja pozwoliła nam zdobyć zaufanie wielu osób, które spróbowały naszej kuchni. Wcześniej nie każdy miał taką możliwość, bo nie każdy w restauracji bywał. Udało nam się zaprezentować im nasze umiejętności. Dostajemy teraz telefony z pozytywnymi komentarzami ale też z rezerwacjami terminów na spotkania rodzinne.
Ale w niedalekiej przyszłości rozszerzycie też działalność wychodząc poza gastronomię.
– Mam nadzieję, że już za jakiś miesiąc otworzymy komorę normobaryczną, w której wszyscy chętni będą mogli poddać się tlenoterapii. Już podczas pierwszego lock down’u szukałem informacji o tym czym jest koronawirus i jak walczyć z powikłaniami po Covid-19. Okazało się, że pobyt w takiej komorze jest bardzo potrzebny. A skoro jest potrzeba to postanowiłem wyjść jej naprzeciw.