Omicron jest bardzo zakaźny zbliżając się tym współczynnikiem do odry – mówi prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie.
W środę na konferencji prasowej minister zdrowia tłumaczył, że na razie nie będzie nowych obostrzeń związanych z wariantem Omikron, bo aktualny wzrost zakażeń to „poświąteczna anomalia”. Czy to dobra decyzja?
– Czwarta fala przejdzie płynnie w piątą. Możemy tylko próbować ograniczać skutki, bo ze względu na ogromną zakaźność Omicrona będzie wielu zainfekowanych. Prognozy są takie, że już w połowie stycznia będzie widoczny znaczący wzrost, w szczycie możemy mieć nawet do 200 tys. zakażeń dziennie.
A warto zauważyć, że startujemy w nową falę z bardzo dużą liczbą zakażeń. To źle wróży dla systemu opieki zdrowotnej, który będzie musiał się uporać z olbrzymią liczbą pacjentów. Przyjmuje się, że zajęcie 30 tysięcy łóżek bardzo obciąża system, a w tej chwili pacjenci covidowi już zajęli 20 tysięcy łóżek. Dlatego powinna być jak najszybciej ogłoszona strategia przeciwdziałania skutkom piątej fali.
Czyli mniejsza zjadliwość nowego wariantu w porównaniu do Delty, nie oznacza, że w szpitalach będzie mniej pacjentów?
– Mamy już w tej chwili wystarczającą liczbę dowodów wskazujących na to, że Omicron znacznie słabiej, w porównaniu do Delty, atakuje płuca. Teoretycznie więc mogłoby być mniejsze ryzyko hospitalizacji. Dlaczego teoretycznie? Ponieważ Omicron jest bardzo zakaźny zbliżając się tym współczynnikiem do odry. Stąd większa liczba zakażeń oznacza więcej hospitalizacji z powodu ciężkiego przebiegu choroby, w czym możemy się zbliżyć do statystyk z powodu Delty. Dodajmy do tego mniejszą skuteczność szczepionek co dodatkowo zwiększa ryzyko zakażenia i objawowej choroby, nawet wśród osób, które przyjęły przypominającą dawkę szczepionki.
Pojawiło się też nowe zagrożenie: flurona, czyli jednoczesne zakażenie wirusem grypy i SARS-CoV-2. Czy powinniśmy się tego obawiać?
– Takich zakażeń będzie coraz więcej. Zbliżająca się piąta fala i szczyt zachorowań na grypę będzie sprzyjać takim podwójnym zakażeniom. Tym bardziej, że są to wirusy, które nie konkurują ze sobą o dostęp do komórek układu oddechowego.
I chociaż na razie niewiele jest wiadomo na temat konsekwencji takiego podwójnego zakażenia, to mogą być one poważne. Oba wirusy mogą zaatakować płuca, powodować zapalenie mięśnia sercowego. Z tego powodu koinfekcja może przyczynić się do większej liczby hospitalizacji i zgonów. Ponadto, znacznie zwiększa się ryzyko poinfekcyjnych powikłań. Nie jest to dobra wiadomość w świetle rozwoju pandemii i obciążenia naszego systemu opieki zdrowotnej. Ucierpią na tym też pozostali pacjenci.
Czy biorąc pod uwagę fakt, że w Izraelu podaje się już czwartą dawkę szczepionki przeciwko COVID-19 można przypuszczać, że za chwilę będzie ona podawana również w Europie, a szczepienia będą powtarzane co pół roku?
– Czwarta dawka mogłaby być podawana osobom z grup ryzyka – obciążonych dodatkowymi chorobami czy w starszym wieku. Biorąc pod uwagę ich słabszą odpowiedź na szczepionkę oraz spadek jej skuteczności w czasie, wydaje się to nieuniknione w świetle nowego wariantu koronawirusa. Natomiast to, czy szczepienia będą realizowane co pół roku pokaże czas – rozwój pandemii lub jej wyciszanie oraz pojawianie się nowych odmian koronawirusa. Trzeba będzie reagować adekwatnie do sytuacji do czasu opanowania pandemii.
Plan na pandemię
Rośnie liczba potwierdzonych przypadków zakażeń Omikronem, co może już oznaczać początek piątej fali. Oficjalnie w całym kraju jest kilkadziesiąt takich przypadków, w Lubelskiem na razie trzy. Kolejne osoby z naszego regionu, które miały kontakt z zakażonymi czekają na wyniki sekwencjonowania.
– Sekwencjonowanie próbek ma na celu wykrycie nowo pojawiających się wariantów wirusa SARS-CoV-2. Nie jest prowadzone w celu potwierdzenia jednego konkretnego, np. wariantu omikron – tłumaczy Łukasz Pankowiec, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
Próbki z naszego województwa są wysyłane do laboratorium WSSE w Rzeszowie. Muszą spełniać określone kryteria laboratoryjne, między innymi badanie musi być wykonane metodą PCR.
O tym, które próbki zostaną wysłane do Rzeszowa, decydują pracownicy powiatowych lub wojewódzkiej stacji, którzy prowadzą wywiady epidemiologiczne.
– Oprócz próbek losowanych, do badania przekazywane są również próby celowane, które są dobierane według określonych kryteriów epidemiologicznych – tłumaczy rzecznik lubelskiego sanepidu. – Dotyczy to przede wszystkim próbek pobranych od osób, które przeszły reinfekcję, przybyły z kraju, w którym są alertowe warianty wirusa (teraz jest to np. wariant omikron – przyp. aut.), a także osób z ognisk epidemicznych domowych lub szpitalnych.
W środę na konferencji prasowej, minister zdrowia Adam Niedzielski zwracał uwagę, że sytuacja w innych państwach, w których Omikron zaczyna dominować (np. w Wielkiej Brytanii czy USA), wskazuje na mniejszą zjadliwość nowego wariantu, w porównaniu do Delty. Jest on jednak bardziej zakaźny. Zaznaczył, że zwiększonej fali zakażeń, w większości nowym wariantem, można się spodziewać w Polsce pod koniec stycznia. W związku z tym liczba łóżek covidowych w szpitalach ma być zwiększona do 40 tysięcy, a przy bardziej pesymistycznym scenariuszu do 60 tysięcy lub więcej.