W piątek uroczyste odsłonięcie ławeczki z postacią Jana Kleniewskiego, przedsiębiorcy, bardzo ważnego dla rozwoju i historii regionu
Na pomysł wpadli seniorzy, którzy uznali, że w ich mieście by się przydała ławeczka, na której by usiadł ktoś ważny dla regionalnej historii.
- Byliśmy na wycieczkach w wielu miastach i wiedzieliśmy takie miejsca, dlaczego w Opolu by miało nie być ławeczki. O tym, że usiądzie na niej Jan Kleniewski zadecydowali sami mieszkańcy. Były jeszcze dwie inne kandydatury: ksiądz Piotr Ściegienny i Stanisław Konarski. We wszystkich szkołach, od 5 klasy w wzwyż, były wykłady prezentujące sylwetki kandydatów a potem ankieta, która mogli wypełniać uczniowie i dorośli. 69 proc. głosów było za panem Janem – tłumaczyła Halina Złotucha, kierownik i założycielka tutejszego Uniwersytet Trzeciego Wieku, gdy jeszcze trwała zbiórka funduszy.
Choć bliscy pana Kleniewskiego uważali, że lepiej by było ufundować stypendia dla uczniów w szkole rolniczej w Kluczkowicach są wdzięczni za inicjatywę upamiętnienia pana Jana. Zwłaszcza, że cegiełki kupowali mieszkańcy całego powiatu, pieniądze na realizację pomysłu były zbierane podczas aukcji i różnych innych wydarzeń.
Pieniądze zbierano długo, ławeczka nawet bezskutecznie walczyła o fundusze i realizację w ramach budżetu obywatelskiego. Ale jest.
- O Janie Kleniewskim bardzo dużo opowiadała mi babcia, jego córka, która mnie wychowywała. Potrafiła pokazać mi artykuł w gazecie, gdzie była informacja o tym, że państwo polskie zmeliorowało Powiśle i mówiła: Witku, a Twój pradziadek sam jeden zmeliorował dziesięć razy tyle ziem na Powiślu. Faktycznie, Jan Kleniewski był pierwszym, który nad Wisłą sypał wały przeciwpowodziowe. Ludzie, którzy mieszkali w jego majątkach, dokładali swoje oszczędności do prac melioracyjnych, żeby pradziadek, który był bardzo przez nich szanowany, nie musiał brać w banku kredytu. Babcia zapamiętała go jako człowieka niezwykle zapracowanego. Pradziadkowi brakowało czasu dla własnych dzieci, bo cały poświęcał lubelskiej ziemi i jej mieszkańcom. Tym bardziej cieszył wspólny niedzielny obiad czy wyjście do kościoła – wspomina Witold Iłłakowicz, prawnuk Jana Kleniewskiego, który jest właścicielem restauracji w Kazimierzu Dolnym.
- Babcia stawiała mi pradziadka za wzór i przykład. Był wykształcony, wszystko co tworzył jako przedsiębiorca miało swój ekonomiczny i społeczny cel. Ludzie mieli pracę, on pieniądze, które rozsądnie inwestował. Wspomagał potrzebujących co uważał za swój obowiązek. Nie szukał pochwał za swoje dobre uczynki – dodaje Witold Iłłakowicz żartobliwie komentując, że sadzanie Jana Kleniewskiego na ławeczce nie jest najszczęśliwszym pomysłem, bo był zapracowany od świtu do nocy i nikt nigdy go siedzącego bezczynnie nie widział.
- Nie zostały mi praktycznie żadne pamiątki po pradziadku, jego dzieci zostały wręcz wypędzone z rodzinnych posiadłości. Powojenne losy tak się potoczyły, że dziadkowie musieli zamieszkać w Szczecinie, gdzie ja się urodziłem. Kiedy pyta pani o Jana Kleniewskiego, od razu wracają wspomnienia. W moim domu na honorowym miejscu wisi zdjęcie Marii i Jana Kleniewskich. W trudnych chwilach patrzę na tego człowieka, który był moim pradziadkiem – dodaje Witold Iłłakowicz.
W piątek na godz. 14 zaplanowano uroczyste odsłonięcie ławeczki z postacią Jana Kleniewskiego oraz tablicy poświęconej jego bratu, Władysławowi Kleniewskiemu. Wcześniej, o godz. 13 zostanie odprawiona msza w kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Opolu Lubelskim.