Sporo emocji dostarczyła końcówka spotkania drużyn z Radzynia Podlaskiego i Ostrowca Świętokrzyskiego. Orlęta prowadziły już 2:0, ale najpierw w 82 minucie rywale zaliczyli kontaktowe trafienie, a kilka chwil później wykonywali jeszcze rzut karny. Nie zamienili go jednak na gola i trzy punkty wywalczyli biało-zieloni.
Mecz ostatecznie został rozegrany na boisku ze sztuczną nawierzchnią w Lubartowie. Trener Jacek Fiedeń ponownie miał spore problemy z zestawieniem jedenastki. Przed tygodniem uraz stawu skokowego odnowił się napastnikowi Arkadiuszowi Majowi.
Poza tym ponownie zabrakło chociażby: Macieja Filipowicza, Albertina, Mateusza Chyły, Patryka Szymali, czy Macieja Welmana. Wobec takich osłabień wydawało się, że biało-zielonym nawet o punkt będzie bardzo trudno.
Do przerwy goli nie było, ale parę sytuacji już tak. Groźnie z „główki” uderzał Karol Kalita. Gospodarze domagali się też rzutu karnego po zagraniu ręką stopera rywali. Sędzia nie użył jednak gwizdka.
Po zmianie stron drużyna Jacka Fiedenia otworzyła wynik w 57 minucie. Po akcji Jana Bożyma piłkę dostał Szymon Kamiński. Gdy był już przed bramkarzem odegrał jeszcze wzdłuż bramki do Adriana Nowosadko, który z bliska wpakował futbolówkę do „pustaka”. A na kwadrans przed końcowym gwizdkiem ekipa z Radzynia Podlaskiego miała już w zapasie dwie bramki. Tym razem po strzale Kality bramkarz odbił piłkę pod nogi Bożyma, a ten nie namyślając się długo huknął z ośmiu metrów w samo okienko.
Wydawało się, że to kończy zawody. Goście nie zamierzali jednak tak łatwo rezygnować. W 82 minucie Patryk Rojek wychodził do dośrodkowania, ale nie złapał piłki i ta trafiła do Jakuba Chrzanowskiego, który z bliska zaliczył kontaktowe trafienie. Niedługo później „Kszoki” miały wymarzoną okazję na wyrównanie. „Mijanka” w polu karnym skończyła się faulem lewego obrońcy Orląt i rzutem karnym. Piłkę na „wapnie” ustawił Szymon Stanisławski, ale Rojek zrehabilitował się za wcześniejszy błąd i nie dał się pokonać.
Dzięki temu biało-zieloni wywalczyli bardzo cenne trzy punkty. Zresztą, pierwsze od 7 listopada po serii pięciu meczów bez wygranej. Z kolei zespół z Ostrowca Świętokrzyskiego przegrał po czterech kolejnych zwycięstwach.
– Gratulacje należą się zespołowi, bo wyszarpaliśmy to zwycięstwo. Musieliśmy zagrać czterema młodzieżowcami w pierwszym składzie, ale udało nam się w miarę prześwietlić przeciwników i ustawić grę pod nich. Nie ma jednak co ukrywać, że dopisało nam też szczęście. Było dużo dramaturgii w końcówce, bo z wyniku 2:0 w pięć minut mogło być 2:2. Mamy jednak bardzo cenne punkty i na pewno bardzo się cieszymy – mówi Jacek Fiedeń, trener Orląt.
– Moim zdaniem ta wygrana była zasłużona. Mieliśmy swoje sytuacje, a już w pierwszej połowie mogliśmy dostać karnego. Cały zespół rozegrał dobre zawody i postawiliśmy się jednej z lepszych drużyn w tej lidze. Fajnie, że udało się zdobyć trzy punkty, bo dzięki temu trochę odetchnęliśmy. Boisko w Lubartowie? Było bardzo dobrze przygotowane i na pewno było naszym atutem, bo trenowaliśmy tam w zimie i dobrze je znamy – dodaje Karol Kalita, zawodnik biało-zielonych.
Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 2:1 (0:0)
Bramki: Nowosadko (57), Bożym (74) – Chrzanowski (82).
Orlęta: Rojek – Wiatrak, Myszka, Fiedeń, Rycaj, Nowosadko, Kobiałka (88 Kleber), Idzikowski (90 Kołtunowicz), Kamiński, Kalita, Bożym (75 Kuźma).
KSZO: Lipiec – Mężyk (56 Smuczyński), Partyka, Majewski, Kraśniewski, Dwórzyński, Nowak (61 Szydłowski), Chrzanowski (84 Persona), M. Kaczmarek, Stanisławski, Paluch.
Żółte kartki: Rycaj, Kamiński, Fiedeń (Orlęta).
Sędziował: Sebastian Godek (Rzeszów).