Sąd odwoławczy prawomocnie uniewinnił trzech Ukraińców, oskarżonych o brutalne napady na mieszkańców Chełma i okolic. W sprawie nie było jednoznacznych dowodów. Te przedstawione w sądzie zebrano nieprofesjonalnie - ocenił sąd.
Maksym S., Oleksandr S. i Oleksandr F. od początku sprawy zaprzeczali zarzutom. Pierwszy wyrok w ich sprawie zapadł w marcu. Zostali uniewinnieni. Teraz rozstrzygnięcie sądu pierwszej instancji utrzymał Sąd Apelacyjny w Lublinie.
Proces opierał się na poszlakach, bo w miejscach napadów nie zabezpieczono żadnych śladów biologicznych. Niektórzy pokrzywdzeni rozpoznali napastników na podstawie głosu. Sąd uznał jednak, że śledczy zebrali ten dowód nieprofesjonalnie.
Pokój na komendzie podzielono bowiem materacem gimnastycznym. Po jednej stronie ustawiono ofiary, a po drugiej potencjalnych podejrzanych, którzy wypowiadali wskazane kwestie. Ich głosy nie powinny być jednak za bardzo zróżnicowane, by nie sugerować odpowiedzi. Sąd nie mógł ocenić jak było, bo śledczy z Chełma nie nagrali prezentacji. Zachował się tylko protokół. Powołany przez sąd specjalista bardzo nisko ocenił wartość takiego dowodu. W tej sytuacji sąd uznał, że to za mało by skazać podejrzanych, którym groziło do 12 lat więzienia.
Ukraińcy spędzili w polskim areszcie blisko dwa lata. Po prawomocnym uniewinnieniu będą mogli starać się o odszkodowanie.
Do wyjątkowo brutalnych napadów w Chełmie i okolicach dochodziło w 2018 r. Biegły powołaniu przez prokuraturę porównał nawet sposób działania sprawców do metod UPA. Napastnicy nocą włamywali się do domów i torturowali mieszkańców.
- Rzucili się na mnie i próbowali wykręcić ręce. Szarpałem się z dwoma. Przestałem, kiedy trzeci przystawił mi do brzucha widły. Słyszałem tylko płacz i błagania żony - zeznawał w procesie jeden z pokrzywdzonych.
Mężczyzna był podtapiany w wannie. Inny z pokrzywdzonych został przykuty do kaloryfera. Napastnicy bili go gumowym młotkiem w stopy. Grozili obcięciem palców, połamali obojczyk i przypalali uda żelazkiem. Kolejnemu mężczyźnie przypali lokówką nogi, pośladki i boki. Grozili też śmiercią jego 10-letniemu synowi.
Według prokuratury, w napadach uczestniczyło ok. 10 osób. Ofiary rozpoznały jednak głosy tylko 3 mężczyzn, którzy trafili później na ławę oskarżonych.