Trzech bialczan usłyszało wyrok w sprawie brutalnego morderstwa innego Polaka w miejscowości Wakefield na północy Anglii. Sąd koronny w Leeds skazał ich na dożywocie.
– Zaatakowaliście go na progu jego własnych drzwi, zanim ukradliście przedmioty z jego domu. Bezdusznie zmasakrowaliście jego ciało, byliście obojętni na jego śmierć – powiedział sędzia Tom Bayliss podczas ogłaszania wyroku.
Oskarżeni napisali listy z przeprosinami za swoje czyny. Ale zdaniem sędziego, i tak okazali niewiele skruchy. Zostali skazani zarówno za morderstwo, jak i rabunek.
Do zabójstwa doszło rok temu we wrześniu, o czym już pisaliśmy. W październiku angielski sąd orzekł, że 24–letni Michał Sz., 28–letni Maciej S. oraz 24–letni Adam L. są winni morderstwa i obrabowania 30–letniego Aleksandra P.
Natomiast, dwoje pozostałych podejrzanych, 21–letnią Karolinę K. oraz 21–letniego Marcelego Sz., sąd oczyścił z zarzutów. Wszyscy oprawcy pochodzą z Białej Podlaskiej. Tamtejsze media podają personalia i wizerunki tych osób, bo pozwala na to brytyjskie prawo.
Ciało 30–letniego Aleksandra P. odnaleziono 9 września ubiegłego roku. Kiedy mężczyzny był bity, sąsiedzi słyszeli krzyki dochodzące z domu przy Pinderfields Road w Wakefield i zawiadomili służby ratownicze.
Na miejscu pojawiła się karetka, ale mężczyzny nie udało się uratować. Policjanci z West Yorkshire ustalili też, że napastnicy mieli założone rękawiczki, a do pobicia użyli m.in. drewnianych nóg od krzeseł znalezionych w mieszkaniu ofiary. Z jego domu wynieśli m.in. telewizory.
Podczas rozprawy, prokurator Peter Moulson powiedział ławie przysięgłych, że „napad był brutalny”, o czym świadczą liczne złamania i obrażenia ciała, których Aleksander P. odniósł na krótko przed śmiercią. – Obrażenia odniesione przez ofiarę wskazywały na ciągły, gwałtowny napad. Miał wiele złamań twarzy i zakrztusił się własną krwią, co doprowadziło do jego śmierci – powiedział w poniedziałek sędzia Bayliss.
Napastnicy uciekli co prawda z miejsca zdarzenia, ale policja zdołała ich odnaleźć i aresztować. Po kilku dniach od morderstwa policja w Kent zatrzymała Mercedesa Sprintera, którego kierowca oczekiwał na wjazd na prom w Dover. Wewnątrz pojazdu znajdowali się podejrzani bialczanie.
– Z ulgą przyjęliśmy ten wyrok. Wiemy, że już nikogo nie skrzywdzą – mówi pani Malwina, siostra zamordowanego Aleksandra P. – To nie było zwykłe zabójstwo. Obrażenia były brutalne, a sprawców trudno nazwać ludźmi – nie ukrywa pani Malwina. – Jeśli ktoś zadaje kilkadziesiąt ciosów, w tym ponad 20 w głowę, to ja nie mam złudzeń. Mój brat dopiero zaczynał życie, a oni mu je odebrali. Moja córka rysuje teraz wujka w trumnie i płacze po nocach, a przecież rok już minął. Nadal nie możemy o tym zapomnieć – przyznaje siostra Polaka.
Chociaż sędzia skazał ich na dożywocie, to jednak podał tzw. minimalny wyrok kary. W przypadku Adama L. oraz Michała Sz. to 27 lat więzienia, a w przypadku Macieja S. to 30 lat.
– W Wielkiej Brytanii wyrok dożywocia nie oznacza, że skazany automatycznie spędzi w więzieniu resztę swojego życia. Sędzia zawsze podaje tzw. minimalny wymiar, który skazany musi odsiedzieć – tłumaczy nam Nick Frame, dziennikarz Wakefield Express, który był na poniedziałkowym odczytaniu wyroku.