Władze Lublina rozważają wyłączanie ulicznego oświetlenia w środku nocy, gdy w mieście niemal całkiem zamiera ruch. Na takie rozwiązanie zdecydował się już Kraków, który dostrzegł w tym sposób na oszczędności. Nasi samorządowcy podchodzą do pomysłu z rezerwą, wskazując na możliwe zagrożenia.
Latarnie gasną o północy i zapalają się ponownie o czwartej rano – takie „efekty specjalne” już od wtorku można obserwować w Krakowie, ale nad podobnym rozwiązaniem myślą kolejne miasta. Lokalne władze tną wydatki, bo szykują się na kryzys wywołany epidemią. Kryzys wydaje się być nieuchronny, bo epidemia zamroziła wiele dziedzin gospodarki, a gdy firmom topnieją dochody, to miastom topnieją wpływy z podatków.
W tej sytuacji samorządy szukają oszczędności, nawet w nocy i po ciemku. – Wyłączenie latarni przyniesie miastu oszczędności w wysokości ok. 20 tys. zł na dzień – oszacował Zarząd Dróg Miasta Krakowa.
Ile w ten sposób mógłby oszczędzić Lublin? Według jednego z Czytelników, który napisał do nas w tej sprawie, w kasie miasta mogłoby zostać co noc nawet 10 tys. zł. Ratusz na razie nie ma żadnych szacunków w tej sprawie.
– Wskazanie ewentualnych oszczędności wymaga pogłębionych analiz. Na łączny koszt składają się m.in. przewidywane zużycie i moc, które są różne w zależności od konkretnych lokalizacji, warunków pogodowych czy długości dnia – tłumaczy Joanna Stryczewska z biura prasowego Ratusza.
Czy w Lublinie latarnie będą gasły na kilka godzin? Władze miasta jeszcze tego nie zapowiadają, ale nie przekreślają pomysłu. -Przed podjęciem jakichkolwiek decyzji chcemy poznać opinie policji i straży pożarnej, straży miejskiej oraz Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego.
Urząd Miasta podchodzi jednak do pomysłu z dużą rezerwą. – Wyłączenie świateł może zmniejszyć bezpieczeństwo na drogach –podkreśla biuro prasowe Ratusza i przypomina to, co działo się po niedawnym wyłączeniu sygnalizacji świetlnej na niektórych skrzyżowaniach.
– Kierowcy jeździli „na pamięć”, nie zważając na znaki – tłumaczą urzędnicy. Efektem były wypadki drogowe m.in. na skrzyżowaniu ul. Choiny z ul. Zelwerowicza i Wojtasa, gdzie niektórzy kierowcy jadący ul. Choiny byli przekonani, że to oni mają pierwszeństwo. W krótkim odstępie czasu wydarzyły się tu dwie kraksy, jedna osoba straciła życie i ostatecznie zapadła decyzja o ponownym włączeniu sygnalizacji świetlnej.