Pacjent ze złośliwym nowotworem, który w ostatniej chwili miał odwołaną operację w szpitalu wojskowym w Lublinie, jest już po zabiegu.
– Czuję się bardzo dobrze, mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze do wyleczenia. Czekają mnie jeszcze badania, które pokażą czy nie ma przerzutów. Ale nerwów i stresu jest już mniej – przyznaje pan Roman.
Został zoperowany w ubiegły piątek, a już w niedzielę mógł wrócić do domu. – To był zabieg urologiczny metodą mało inwazyjną, dzięki czemu już po dwóch dniach zostałem wypisany do domu. Zabieg wykonał doktor Jacek Kiś, któremu jestem bardzo wdzięczny, a także całemu personelowi szpitala za opiekę. W tak trudnych sytuacjach dla chorego liczy się każdy życzliwy gest – podkreślił w rozmowie z nami pacjent.
O tej sprawie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. O konieczności usunięcia złośliwego guza 66-latek dowiedział się od urologa w listopadzie ubiegłego roku. Operacja była zaplanowana na 14 stycznia, ale w ostatniej chwili została odwołana.
– Tata zgłosił się do szpitala dzień wcześniej. Zrobiono mu wszystkie badania, był przygotowany do operacji, nastawił się też psychicznie, co nie jest łatwe. W piątek rano okazało się, że nie ma anestezjologa i zabiegu nie będzie – denerwował się syn pacjenta, który skontaktował się z naszą redakcją. – Musieliśmy wrócić do domu i znowu nerwy.
Szpital tłumaczył, że w piątek zachorował anestezjolog i nie było go kim zastąpić. – W związku z ograniczoną liczbą lekarzy tej specjalności, nie było możliwości zapewnienia zastępstwa w tak krótkim czasie – wyjaśniał płk Bogusław Piątek, rzecznik szpitala wojskowego w Lublinie.
Ale jeszcze tego samego dnia wyznaczono nowy termin zabiegu. – Operacja odbyła się bez komplikacji. W niedzielę pacjent został wypisany do domu – podkreśla rzecznik. – Misją naszego szpitala jest specjalistyczne leczenie i troskliwa opieka. Robimy wszystko, żeby realizować ją na jak najwyższym poziomie.