(fot. KAZIMIERZ CHMIEL /MKS PAWDA ZAMOŚĆ)
W debiutanckim sezonie MKS Padwa Zamość zajęła wysokie piąte miejsce. Trener Tomasz Czerwonka: apetyty w klubie zostały rozbudzone, jest klimat, nasze mecze w Zamościu oglądał komplet widzów
Liczba kibiców, którzy przychodzili na spotkania beniaminka w hali OSiR w Zamościu dobijała do tysiąca.
– Widać, że w naszym mieście jest zapotrzebowanie na tę dyscyplinę sportu – mówi szkoleniowiec.
Fani I-ligowca nie mogli narzekać. Zazwyczaj były to mecze wygrane. Zamościanie mogą być dumni ze swojego zespołu. Z 22 rozegranych spotkań w grupie C I ligi MKS Padwa wygrała 12. Zespół uzbierał 36 punktów i ostatecznie na koniec sezonu zajął wysokie piąte miejsce. Trzeba dodać, że przed ostatnią kolejką była szansa nawet na czwartą lokatę. Drużyna musiała jednak wygrać w Orlen Arenie z rezerwami wicemistrzów Polski.
Nie udało się, do przeskoczenia SPR Końskie zabrakło zaledwie dwóch punktów. W końcowej klasyfikacji podopieczni trenera Czerwonki uplasowali się za zwycięzcą rozgrywek SPR PWSZ Tarnów, Czuwajem Przemyśl, AZS AWF Biała Podlaska i SPR Końskie. Za plecami I-ligowego debiutanta znalazły się bardziej doświadczone ekipy: jak KPR Legionowo, MTS Chrzanów czy KSZO Odlewania Ostrowiec Świętokrzyski.
To zamościanie z piątym miejscem są najwyżej sklasyfikowanym beniaminkiem. Orlen Wisła II Płock uplasowała się na ósmej pozycji, AZS UW Warszawa był dziewiąty, zaś SPR ROKiS Radzymin zaledwie z siedmioma punktami na koncie sklasyfikowany został na ostatniej 12. pozycji i powraca do II ligi.
– Ze wszystkich trzech grup nasza była najsilniejsza. Myślę, że to nasz zwycięzca sezonu SPR PWSZ Tarnów poradzi sobie z walczącą o awans do superligi Nielbą Wągrowiec i zagra w najwyższej lidze w kraju – mówi trener Padwy.
O grze na najwyższym krajowym poziomie myślą także w Zamościu. – Na razie jest to w sferze marzeń. Mamy się z czego poprawiać. A jeśli chcemy cały czas rozwijać się, to musimy ciągle iść do przodu – mówi Czerwonka.
W nowym sezonie w kadrze MKS Padwa nie zobaczymy już rozgrywającego Tomasza Samoszczuka, który zamierza zakończyć karierę. Nie wiadomo też, czy zostanie doświadczony bramkarz Karol Drabik. – Dla Karola, który przyjeżdżał aż z Radomia, największą przeszkodą jest właśnie ten dystans. Choć chcielibyśmy, aby nadal z nami grał – dodaje opiekun zespołu.