Młody koziołek cudem uszedł z życiem po ataku psów. Dochodzi do zdrowia w azylu przy Poleskim Parku Narodowym. Zwierzę żyje dzięki leśniczemu Jakubowi Kijewskiemu.
W miniony wtorek, późnym popołudniem, Jakub Kijewski, leśniczy z Leśnictwa Jedlanka w Nadleśnictwie Parczew, wracał z rodziną do domu. Nieopodal Chmielowa zauważył trzy duże psy szarpiące młodego koziołka sarny.
– Bez chwili namysłu, wybiegłem z samochodu i ruszyłem mu na pomoc. Po dobiegnięciu na miejsce, odgoniłem agresywne psy, ale ranny koziołek był w ciężkim stanie. Z pewnością, gdybym przybył na miejsce nieco później, nie udałoby się go uratować – opowiada leśniczy Jakub Kijewski.
Nie było czasu na myślenie, bo ranne zwierzę potrzebowało szybkiej pomocy. Leśniczy zapakował jelonka do samochodu i zawiózł do gospodarstwa rodziców. Znajomy lekarz weterynarii przyjechał natychmiast i udzielił pierwszej pomocy rannemu koziołkowi. Zwierzę potrzebowało jednak interwencji w specjalistycznym ośrodku.
Koziołek trafił pod opiekę lekarzy weterynarii w Poleskim Parku Narodowym. – Miał dwie duże rany szarpane. Tętnica udowa była na wierzchu. Gdyby nie szybka interwencja leśniczego, pewnie psy dokończyłyby dzieła – mówi Ewa Piasecka, zastępca dyrektora Poleskiego Parku Narodowego.
Lekarze weterynarii z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt przy Poleskim Parku Narodowym pozszywali rannego koziołka. – Zwierzę dochodzi do formy. Na razie zostanie pod naszą opieką, aż wyzdrowieje i nabierze sił. Choć jest obolałe i zmęczone, to kondycja mu dopisuje – dodaje pani wicedyrektor. Koziołek pozostanie w azylu PPN do wczesnej wiosny, wraz z innymi 10 sarnami. Jak tylko w lesie pojawi się świeża trwa, będzie co jeść, zostanie wypuszczony na wolność.