Rozmowa z Piotrem Ceglarzem, piłkarzem Motoru Lublin
- Jak nastroje przed niedzielnym meczem z Podbeskidziem?
– Bardzo dobre, patrzymy optymistycznie w przyszłość, szczególnie po ostatnim meczu z Resovią. Cała kolejka ułożyła się tak, że nie mogło być lepiej. Od początku mówiłem jednak, że wszystko będzie zależeć od nas. Jak my będziemy punktować i dobrze wyglądać, to reszta też będzie grała pod nas. Wierzę w to i wiem, że tak będzie, że przyjedzie Podbeskidzie, wygramy i zajmiemy, jak najwyższe miejsce.
- Czego się tak naprawdę spodziewacie w niedzielę?
– Na pewno nie ma meczów łatwych, jak pokazała ostatnia kolejka, każdy przeciwnik jest nieprzyjemny i trzeba podejść na 200 procent i przede wszystkim wybiegać i wywalczyć spotkanie. Na pewno rywal się postawi, niby zdegradowani, ale każdy, kto przyjeżdża na Arenę, to chce się pokazać z dobrej strony. Ja myślę, że przyjadą i nie staną z tyłu, żeby się bronić, tylko będą chcieli powalczyć. Wszystko zależy od nas, trzeba wygrać.
- Jeśli wygracie, to przynajmniej jeden mecz barażowy na pewno odbędzie się w Lublinie…
– Nie myślimy o tym. Najważniejsze, to wygrać, wszystko jest w naszych rękach. Wiadomo, że przygotowania są troszkę dłuższe, bo graliśmy w piątek, a teraz w niedzielę. Mam nadzieję, że przyjdzie dużo kibiców i że wspólnie będziemy się cieszyć z sukcesu. Na pewno jesteśmy przygotowani pod względem fizycznym na końcówkę sezonu. Wyniki badań, jeżeli chodzi o fizyczność nie spadają, a nawet idą do góry.
- Można powiedzieć, że jesteście już weteranami baraży o awans, bo trzeci raz z rzędu będziecie w nich uczestniczyć. To jest zupełnie inna gra niż w lidze?
– Zdecydowanie, ważna będzie przede wszystkim dyspozycja dnia. Niby pracuje się cały sezon, ale po to, żeby najpierw zagrać jeden mecz, pierwszy baraż, który trzeba wygrać, a potem jest finał o wszystko. Stawka jest inna i mecze też są zupełnie inne.
- Wiosną na Arenie wygraliście jednak tylko raz…
– Chcieliśmy inaczej wyglądać pod względem punktowym, wiosna była gorsza niż jesień. Jeśli patrzymy na statystyki, to stwarzaliśmy dużo sytuacji, współczynnik xG mieliśmy lepszy, ale traciliśmy za łatwo bramki. Jesienią było nam ciężko coś strzelić, a wiosną łatwiej. Mam nadzieję, że to za nami, a seria zwycięstw przed nami.
- Swój mecz graliście w piątek, a w sobotę i niedzielę sprawdzaliście, jak radzą sobie rywale?
– Ja z przyjemnością oglądałem ostatnie mecze, bo ciężko było nie oglądać. My wygraliśmy, więc przyjemniej się patrzy na przeciwników. Na pewno mogę powiedzieć, że byłem zaskoczony. Zresztą, pisaliśmy nawet na naszej grupie, którą mamy w szatni i wszyscy byli zaskoczeni, jak te wyniki się potoczyły.
- Wiele razy mówiłeś, że nie ma dla ciebie znaczenia czy grasz w środku, czy na skrzydle. Ostatnio występujesz jednak na skrzydle i na pewno wygląda to bardzo dobrze pod każdym względem…
– Dobrze się czuję, nie ma co mówić, ja zawsze powtarzam, że jak jest fizycznie dobrze i mam siłę, to połowa sukcesu. A gra na skrzydle? Lubię to, pół życia spędziłem na tej pozycji, więc czuję się tam dobrze. Mówię tylko do chłopaków, że mogliby mi jeszcze częściej podawać piłkę (śmiech).