(fot. Facebook AZS UMCS Lublin)
Polski Cukier AZS UMCS w niedzielę zagra kolejny hitowy mecz. Tym razem przeciwnikiem będzie VBW Gdynia.
Rozczarowanie – to słowo najczęściej pojawia się w kontekście lublinianek w ostatnich tygodniach. Z jednej strony akademiczki zajmują trzecie miejsce w tabeli, więc teoretycznie wszystko wygląda całkiem dobrze. Z drugiej jednak, ciężko oprzeć się wrażeniu, że można było osiągnąć więcej.
I w tym miejscu nawet nie chodzi o występ w FIBA EuroCup, gdzie lublinianki nie wyszły z grupy jako jedyny z polskich zespołów. Bardziej o Orlen Basket Ligę Kobiet. W niej podopieczne Krzysztofa Szewczyka poniosły już trzy porażki. O ile przegraną ze Ślęzą Wrocław można jeszcze zaakceptować, to o takie uczucia w konfrontacjach z Eneą AZS Politechnika Poznań czy KGHM BC Polkowice jest już znacznie trudniej.
Pierwszy zespół wygrał w hali MOSiR im. Zdzisława Niedzieli w końcówce października i do tej pory jest to jedno z zaledwie trzech zwycięstw poznanianek w tym sezonie. Polkowice pokonały Polski Cukier w sobotę. Wprawdzie ta drużyna to wciąż mistrz Polski, ale jest on obecnie pogrążony w gigantycznych kłopotach finansowych. Karol Kowalewski miał do dyspozycji zaledwie 8 koszykarek, z czego skorzystał z 7. To wystarczyło jednak, aby zwyciężyć 83:80.
– Trudno to wyjaśnić, bo sama nie wiem, co się stało. Po prostu nie trafiałyśmy swoich rzutów, a przeciwniczki to wykorzystały. Nie miały na sobie presji, a my musiałyśmy wygrać i to mogło zadecydować. Zabrakło nam skuteczności, popełniałyśmy błędy, a one zbierały pod koszem. Po prostu my nie trafiałyśmy, a one trafiały i punktowały. Poprawić można się tylko przez trening. Na treningach wszystko idzie nam świetnie, gramy na 100 procent, a trenerzy naprawdę nas do tego motywują. Myślę, że na treningach pracujemy bardzo dobrze, ale czasami to nie przekłada się na mecze, ciężko powiedzieć dlaczego. Może też chodziło o to, że przez prawie cały tydzień nie wiedziałyśmy, w jakim składzie zagrają rywalki. Ostatecznie dowiedziałyśmy się dopiero na dzień czy dwa przed meczem, że zagrają tylko z trzema zagranicznymi zawodniczkami. To nas trochę zdezorientowało, bo łatwiej jest się przygotować, gdy dokładnie wiadomo, z jakimi graczami się zmierzymy. Na przykład z Gorzowem wiedziałyśmy od początku, które zawodniczki zagrają przeciwko nam i łatwiej było zrealizować nasz plan gry – próbuje tłumaczyć zespół Laura Miskiniene, liderka drużyny.
W niedzielę lublinianki czeka kolejny topowy mecz, tym razem z VBW Gdynia. Zespół z północy Polski jest oczko wyżej w tabeli niż Polski Cukier, a ostatnio w efektownym stylu pokonał 90:72 KS Basket Bydgoszcz. Gdynianki są obecnie drużyną z najmocniejszym składem w kraju. Liderkami są Amerykanki Ruth Hebard i Stephanie Jones. Ta druga jest dobrze znana w naszym kraju, bo w poprzednich latach występowała we Wrocławiu oraz Gorzowie. Hebard natomiast to mistrzyni WNBA w barwach Chicago Sky, a także członki reprezentacji USA. W tym sezonie OBLK średnio zdobywa 15 pkt na mecz i zbiera 10 piłek.
– Myślę, że gdynianki mają wypracowaną świetną współpracę na boisku. Wygląda na to, że grają zespołowo i mają też dobre zagraniczne zawodniczki pod koszem. Cieszę się, że zmierzę się z moimi byłymi koleżankami z drużyny. Byłam tam dwa lata i zbudowałam z nimi naprawdę dobre relacje. Będzie miło je znowu zobaczyć – mówi Miskiniene, która do Lublina trafiła właśnie z Gdyni.
Niedzielny mecz rozpocznie się o godz. 18 w hali MOSiR im. Zdzisława Niedzieli. Transmisję przeprowadzi platforma internetowa emocje.tv.