Najprawdopodobniej tuż po wakacjach do Sejmu trafi projekt ustawy wydłużającej kadencję samorządów. PiS argumentuje, że nie chce wyborów lokalnych władz przeprowadzać w podobnym czasie co wyborów parlamentarnych. Jednak zgodnie z kalendarzem wyborczym jedne i drugie powinny odbyć się w przyszłym roku
O takim scenariuszu nieoficjalnie mówiło się od dłuższego czasu. RMF FM poinformowało, że ostateczna decyzja w tej sprawie już zapadła, a do ustalenia pozostały jedynie szczegóły ustawy. Jej projekt ma trafić do Sejmu na początku września. Według aktualnych deklaracji mają się w niej znaleźć jedynie zapisy o wydłużeniu kadencji samorządów najprawdopodobniej o pół roku. W grę nie wchodzą natomiast zmiany w systemie wyborczym i zasadach głosowania.
O zdanie zapytaliśmy samorządowców z naszego regionu. – Moim zdaniem wybory powinny się odbyć w konstytucyjnym terminie zgodnie z kalendarzem wyborczym. Umawialiśmy się z wyborcami na pięć lat rządzenia. Ten termin mija w przyszłym roku i powinniśmy się tego trzymać – twierdzi Wojciech Wilk, burmistrz Kraśnika z Platformy Obywatelskiej.
– Myślę, że w związku ze zbiegnięciem się w czasie kampanii samorządowej i parlamentarnej taki ruch jest naturalny. Mówiło się o tym od dawna i rzeczywiście coś trzeba z tym zrobić, bo trudno jest wyobrazić sobie jedne i drugie wybory w tak krótkim ostępie. Ale nie wiem, czy potrzeba na to aż pół roku – ocenia z kolei Sławomir Sosnowski, radny sejmiku województwa lubelskiego z PSL.
– Uważam, że większości samorządowców jest obojętne, czy wybory odbędą się jesienią przyszłego roku, czy wiosną w roku 2024. Ale rozumiem argumentację Państwowej Komisji Wyborczej, według której przeprowadzenie dwóch kampanii prawie w tym samym czasie może nastręczyć różnych problemów – twierdzi związany z PiS Krzysztof Kołtyś, burmistrz Janowa Lubelskiego.
Podobnie uważa jego partyjny kolega, starosta lubelski Zdzisław Antoń. – Technicznie organizacja jednych i drugich wyborów w podobnym odstępie czasu zapewne byłaby możliwa. Ale w takich warunkach utrudnione byłoby prowadzenie kampanii, bo mogłoby to się wiązać z zamieszaniem w głowach wyborców. W tym natłoku informacji wielu z nich mogłoby mieć problem z rozróżnieniem, czy dany kandydat startuje do Sejmu, sejmiku czy do rady gminy lub powiatu – argumentuje Antoń. Ale dodaje: – Pamiętajmy, że jeśli projekt trafi pod głosowanie, będzie musiał go uchwalić Sejm, co wbrew pozorom nie jest takie pewne. Drugą przeszkodą może być prezydent, który – jak wynika z informacji z jego otoczenia – może być przeciwny takiemu rozwiązaniu. Ale gdyby to zależało ode mnie, to przesunąłbym wybory samorządowe, choć o krótszy okres niż ten, o którym mówią medialne doniesienia.
Wczoraj pojawiły się też doniesienia mówiące o tym, że kadencja samorządów mogłaby zostać wydłużona nawet o rok. O takiej możliwości na antenie Polsat News mówił wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa. Chodzi o to, że gdyby wybory samorządowe przesunąć na wiosnę 2024 roku, wtedy mogłoby dojść do kolizji z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Dokładny termin tych drugich także nie jest jeszcze znany.