(fot. Paweł Jaworski/ experimentalurbanism.com)
Wchodzi się po schodkach, korzysta „w pozycji siedzącej”, i „trzymając się poręczy” podziwia polskie inwestycje. W niektórych miastach „Ławki z polską flagą” już stoją. Wkrótce pojawią się też w naszym regionie. Ile i gdzie? To na razie pilnie strzeżona tajemnica.
Niebieski postument, biało-czerwone kontury Polski, i drewniany podest, na którym stoi ławka. Z przodu metalowy łańcuch, z tyłu schodki.
Takie instalacje stanęły m.in. przed Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, w pobliżu Planetarium Śląskiego w Chorzowie czy na bulwarach nad Wisłokiem w Rzeszowie. I wywołały niemałe poruszenie.
Jak siedzieć? „W pozycji siedzącej”
Ławki to pomysł Kancelarii Premiera, która oficjalnie o projekcie na razie nie informuje. Ma to być element nowej kampanii społecznej „Inwestycje z polską flagą”.
– Jej głównym celem jest rozpowszechnianie wśród lokalnej społeczności informacji o zrealizowanych inwestycjach – czytamy w urzędowym piśmie, do którego dotarli dziennikarze Gazety Wyborczej.
Internauci nie szczędzą krytyki. Dostaje się nie tylko przekombinowanej formie i nachalnej symbolice. Obiektem drwin jest także 15-punktowy regulamin.
Korzystać z ławki można „tylko w pozycji siedzącej, trzymając się poręczy stanowiących umocowanie ławki i opierając się o oparcie”. Na ławce nie można pić alkoholu, palić, wjeżdżać na nią rowerem, hulajnogą czy na rolkach. Mogą na niej przebywać maksymalnie trzy osoby (o ile nie ważą w sumie więcej niż 225 kg), a kolejni chętni muszą czekać w odległości 1,5 metra. Zakaz wstępu na ławkę mają dzieci poniżej 6. roku życia i zwierzęta. Możemy też zostać poproszeni o opuszczenie instalacji. Przez kogo? Tego nie doprecyzowano.
Ławki w kształcie Polski. Gdzie staną?
U nas też będą
Niewiele wiadomo także o szczegółach przedsięwzięcia. Zapytaliśmy Kancelarię Premiera o cel kampanii, liczbę zamówionych konstrukcji i ich koszt. Odpowiedzi – podobnie jak inne redakcje – nie dostaliśmy.
O to, czy takie instalacje już stanęły bądź staną na terenie naszego województwa zapytaliśmy też Lubelski Urząd Wojewódzki.
– Tak. Jest to projekt ogólnopolski, realizowany przez KPRM. Szczegóły zostaną podane w późniejszym terminie – informuje Agnieszka Strzępka, rzeczniczka wojewody lubelskiego.
Pytania w tej sprawie – do premiera Mateusza Morawieckiego – zgłosiła także lubelska posłanka Koalicji Obywatelskiej Marta Wcisło. W złożonej dzisiaj interpelacji pyta o koszty projektu, liczbę ławek, o osobę, która zdecydowała o przeprowadzeniu kampanii i sposób w jaki została wybrana firma, która jest „administratorem” ławek. Jest nim warszawska agencja reklamowa Hackett Hamilton.
– Władza bawi się na całego. Nie ma pieniędzy na szpitale, leki dla emerytów, ludzie borykają się z drożyzną, a rządzący organizują takie happeningi. Nie rozumiem, skąd biorą się takie pomysły – komentuje Marta Wcisło.
Nie takie ławki już były
To nie pierwszy rządowy pomysł związany z miejscami do siedzenia w przestrzeni publicznej. Z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w całym kraju montowane były „Ławki Niepodległości”. Do betonowych siedzisk wyposażonych w urządzenia odtwarzające patriotyczne nagrania Ministerstwo Obrony Narodowej dopłacało samorządom nawet po 30 tys. zł.
Faktycznie meble były sporo droższe. Lublin za jedną taką ławkę zapłacił 88 tys. zł, Świdnik za dwie – 49 tys. zł. W Zamościu wydano 28,7 tys. zł. Na cały projekt MON wydał ok. 4 mln zł.
Z kolei w ramach akcji „Pod biało-czerwoną” każda gmina mogła otrzymać maszt z polską flagą, o ile w internetowym głosowaniu jej mieszkańcy „uzbierali” określoną liczbę głosów. W czasie pandemii projekt przeciągnła się w czasie, ale w tym roku pierwsze maszty zaczęły trafiać do zwycięskich samorządów. Jak podała kilka dni temu „Wirtualna Polska”, na to przedsięwzięcie wydano prawie 9 mln zł.