Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

25 września 2022 r.
16:27

Pisarz z Lublina i jego "Maszyna losu"

Owszem, pomysły biorę z życia, ale często nie mają one nic wspólnego ze zbrodnią czy jakimiś dramatami bądź tragediami. Na przykład pomysł na „Druga rzeczywistość” powstał po przeczytaniu notatki mówiącej że SMS-y które nie dotarły na wskutek awarii sieci, są po jakimś czasie po prostu kasowane i już nigdy nie docierają. To było parę dobrych lat temu – mówi Andrzej Mathiasz.
Owszem, pomysły biorę z życia, ale często nie mają one nic wspólnego ze zbrodnią czy jakimiś dramatami bądź tragediami. Na przykład pomysł na „Druga rzeczywistość” powstał po przeczytaniu notatki mówiącej że SMS-y które nie dotarły na wskutek awarii sieci, są po jakimś czasie po prostu kasowane i już nigdy nie docierają. To było parę dobrych lat temu – mówi Andrzej Mathiasz. (fot. Archiwum Andrzeja Mathiasza)

Z Andrzejem Mathiaszem, autorem „Maszyny losu” rozmawiamy o jego najnowszej książce i o tym, czy czuje się pisarzem.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
  • „Maszyna losu” to kontynuacja „Szlamu”, książki rozgrywającej się w Lublinie i mocno kontrowersyjnej, momentami wręcz obrazoburczej. W końcu w niezbyt miłych okolicznościach przedstawiasz niektóre obiekty: zarówno te kultu, jak i te kulturalne. Czy spotkałeś się z tego powodu z negatywnymi komentarzami?

– O dziwo nie. Co oznacza, że albo osoby prominentne są na tyle świadome, iż zdają sobie sprawę, że to licencja poetica powieści, która miesza rzeczywistość z literackim wymysłem i fikcją, albo że nikt tutejszy tej książki nie czytał. Prawdę mówiąc stawiam na to drugie.

  • O czym jest „Maszyna losu”?

– To jest kryminał, lecz nie czysty, a z domieszką thrillera. Nie ma w tej powieści, jak w „Szlamie”, dochodzenia, przesłuchań, autopsji. W warstwie akcji „Maszyna losu” to pogoń prokuratora Szmyta za nieuchwytnym mordercą, który po dwudziestu latach wyszedł z więzienia żądny okrutnej zemsty na tych, którzy go wsadzili za kratki. W tym właśnie na Szmycie.

Mściciel wyprzedza ścigających go o krok. Jest więc i tropienie, są pościgi, zmyły i trupy – wszystko, co powinien mieć rasowy kryminał. Jest też napięcie, rozgrywka psychologiczna rodem z thrillera. Natomiast w warstwie aksjologicznej, dla mnie bardzo ważnej, jest to rzecz o zemście.

  • Na okładce, zaraz pod tytułem, można przeczytać sentencję w formie pytania: „Czy zemsta zawsze przynosi ulgę?”.

– No właśnie, to przewrotne pytanie, wprowadzające w samo jądro tej powieści. Jak wspomniałem, to rzecz o zemście. I to zarówno tej sprzed lat, zapiekłej, noszonej w sercu od dawna, która zdążyła już wydrążyć nosiciela z innych uczuć, jak i tej świeżej, choć nie mniej bolesnej i równie tragicznej w skutkach.

Bo – jak zauważa jeden z bohaterów – to zemsta napędza ten świat i jest najsilniejszą z namiętności, silniejszą nawet od tak rozreklamowanej miłości. Na końcu okazuje się, że każdy z bohaterów ma jakąś zemstę do zrealizowania, realizuje ją, przeżywa chwile tryumfu. Tyle że ten tryumf okazuje się zawsze pozorny. Bo zemsta ma gorzki smak.

  • Czy trzeba znać pierwszą część, czyli „Szlam”, żeby sięgnąć po „Maszynę losu”?

– Nie. To całkiem odrębna całość, która dzieje się w innym mieście i dotyczy czegoś całkiem innego. Ma także swój autonomiczny początek, własną akcję i koniec. No i w zasadzie – oprócz głównego bohatera, czyli prokuratora Adama Szmyta oraz jego córki – w „Maszynie losu” występują całkiem nowe postaci.

Właśnie na tym mi zależało, żeby stworzyć nową jakość, a nie pisać kolejny tom telenoweli.

  • To wydaje się chyba trudniejsze?

– Owszem, gdyż trzeba wykreować większość bohaterów całkiem od nowa, wraz z ich bagażem z przeszłości, fobiami, charakterkami, powiązaniami i grzeszkami. Z ich całą historią. A przeszłość odgrywa w „Maszynie losu” ważną rolę, zwłaszcza w odniesieniu do głównego bohatera, gdyż akcja tej powieści dzieje się w dwóch planach: teraźniejszym oraz w czasach dzieciństwa prokuratora Szmyta. Oba te plany się zazębiają i przeszłość w końcu mocno wpływa na obecne życie, reakcje, wypadki i wybory bohaterów.

  • Czym jest tytułowa maszyna losu?

– Jest przemyślna i przewrotna, nawiązująca do układanek z kostek domina. Normalnie można tego typu konstrukcje zobaczyć czasami gdzieś w necie, ustawiane dla zabawy.

W „Maszynie losu” nabierają złowrogiego charakteru i funkcjonują jako narzędzie zadawania śmierci. W dodatku jest dobrym pretekstem do zdejmowania z siebie winy i zrzucania jej na los. W opisie książki jest nawet charakterystyczna myśl zabójcy: „To nie on zabija, tylko los. On jedynie losowi pomaga”.

  • Zauważyłam, że w wielu recenzjach przytaczane jest zdanie z książki: „Zemsta smakuje najlepiej, gdy się jej dotyka, widzi, słyszy i czuje”.

– Wszystko lepiej smakuje wieloma zmysłami. Weźmy jedzenie. W końcu potrawy smakujemy i wzrokiem i zapachem i dotykiem. Raczej nie tkniemy czegoś, co na talerzu wygląda jak krowi placek, choćby było przepyszne. Ja na przykład uwielbiam jeść palcami i czuć tak kształt i konsystencję spożywanego produktu. I myślę, że to samo jest z zemstą, przynajmniej z tego założenia wychodzi główny czarny charakter. On pragnie kontemplować cierpienie swojej ofiary, na której się mści. Widzieć, słyszeć i czuć jego ból rozciągnięty w jak najdłuższym czasie. Właśnie smakować go, smakować swoją zemstę.

  • Okładka „Maszyny losu” intryguje: jaskrawa pomarańcza na ponurym, czarnobiałym krakowskim rynku. Czy jako autor miałeś wpływ na wizualny kształt okładki?

– Generalnie to wydawca proponuje wygląd okładki pytając wcześniej autora o ewentualne sugestie. Tyle, że moje doświadczenie z okładkami mówi mi, że lepiej jest, kiedy tego wpływu nie mam. Przy mojej debiutanckiej powieści „Druga rzeczywistość” moja ingerencja była dość znaczna, co zaowocowało – zorientowałem się po niewczasie – bardzo kiepską okładką.

W temacie okładek wyraźne panują trendy, mody i trzeba je znać, bo okładka to bardzo ważna rzecz. Dobra okładka potrafi sprzedać kiepską książkę, a zła pogrążyć fajną. Zrozumiałem to więc przy „Szlamie”, a już zwłaszcza przy „Maszynie losu” postanowiłem zaufać grafikowi wydawcy. Miałem tylko jedną sugestię, żeby okładka „Maszyny” nawiązywała kolorystycznie, czy też liternictwem do okładki „Szlamu”, żeby było widać, że to seria. Było to o tyle istotne, że obie książki wyszły w różnych wydawnictwach. No i to, co zaproponował grafik, od razu mnie przekonało i poszło bez żadnych zmian. Świetnie wyczuł treść książki i w zasadzie to on stworzył symbol „Maszyny losu”.

Teraz wszystkie recenzje książki ilustrowane są przez blogerów zdjęciami z pomarańczami. Doszło do tego jeszcze świetne wykonanie tej okładki, bo kto ją weźmie do ręki to zobaczy, że pomarańcza na niej ma prawdziwą, pomarańczową skórkę wyczuwalną pod palcem, nadrukowaną jakoś w 3D.

  • Dlaczego właśnie pomarańcza? Nie bardziej pasowałby jabłko? Raz, że posiada właściwy kształt, a dwa: ma odpowiednie biblijne konotacje.

– Z wielu względów. Po pierwsze pomarańcza kiedyś była owocem odświętnym, bo faktycznie pojawiała się jedynie przed świętami, więc od dzieciństwa kojarzy się z jakimś lepszym, bardziej kolorowym, wesołym i słonecznym światem. Więc pierwsze wrażenie jest pozytywne i dopiero potem, stopniowo dochodzi to drugie, złowrogie dno. W przypadku jabłka nie ma tej kolorowej, słonecznej skojarzeń, a konotacje biblijne są według mnie zbyt jednoznaczne. Poza tym ja bardzo nie lubię wszelkiej symboliki biblijnej, i w ogóle religijnej, niezależnie zresztą od religii, bo używanie jej uważam za pójście na łatwiznę.

  • Jak wygląda sprawa z tytułami. Czy podobnie jak okładki, proponuje je wydawnictwo, czy to kwestia zarezerwowana dla autora?

– Myślę, że tytuł zawsze wymyśla autor. W końcu jak wysyła propozycję wydawniczą do wydawnictwa, to musi być przecież tytuł. Tyle że wydawnictwo często chce ten tytuł zmienić na bardziej ich zdaniem sprzedażowy. No bo wiadomo, dobry tytuł i przyciągająca uwagę okładka to połowa sukcesu.

U mnie w dwóch przypadkach wydawnictwa chciały zmienić tytuły, zarówno „Drugiej rzeczywistości” jak i „Szlamu”, ale udało mi się je wybronić. Bo mnie tytuł podsuwa sama treść książki, te tytuły siedzą mocno w tekście i fabule. Jeśli chodzi o „Maszynę losu”, to tutaj sam dokonałem zmiany. Pierwotnie tytuł był cytatem z powieści i miał brzmieć: „Zabici nie cierpią”. Jednak ze względu na uwagi osób, które prosiłem o przeczytanie pierwszej wersji powieści, że to kiepski tytuł, zmieniłem na „Maszynę losu”.

  • Dlaczego akurat ten gatunek, kryminał?

– Zacząłem od powieści dla dzieci i nawet zdobyłem parę wyróżnień dla tekstów niewydanych. I tak niestety to zostało, teksty niewydane, choć mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda się opublikować. Udało się wydać „Drugą rzeczywistość”, z tym że to bardziej sensacja, w dodatku science fiction.

Kryminał pojawił się u mnie później i był to dla mnie rodzaj wyzwania. Bo o ile akcja w science fiction to w dużej mierze kwestia wyobraźni, o tyle kryminał wymaga twardego stąpania po ziemi, a opisywane wydarzenia muszą posiadać dużą dozę prawdopodobieństwa i trzymać się realiów, jeśli książka ma być wiarygodna.

  • Czy kryminały to dla ciebie tylko rozrywka, czy może coś bardziej ambitnego?

– Przede wszystkim rozrywka, w końcu to literatura, może to dziwnie zabrzmi, ale „lekka”. Ponieważ jednak kryminał, mówiąc szeroko i włączając w to także thriller, to w sumie opowieść o życiu i śmierci, a także granicznych emocjach jak nienawiść, pragnienie zemsty, chora miłość itp. Często posiada całkiem ambitny background. Psychologię postaci. W dużej mierze zależy to też od czytelnika, jak podejdzie do takiego tekstu.

Jeśli ograniczy się do historii morderstwa i śledztwa, to będzie dla niego rozrywką. Jeśli jednak zainteresuje się motywami, rozterkami, lękami bohaterów, to może się to przerodzić dla niego w coś bardziej ambitnego. W końcu jest trochę powieści uznanych za klasykę światową, które de facto są kryminałami, choćby „Zbrodnia i Kara” Dostojewskiego.

  • Czy fakt że ukończyłeś prawo pomaga w pisaniu tego gatunku?

– Może komuś tak. Mnie niekoniecznie. Po pierwsze: skończyłem prawo dawno temu i po tym, jak w stanie wojennym przesiedziałem pół roku w więzieniu, nie miałem raczej szans na pracę w zawodzie prawniczym. Nawet na UMCS-ie nie dostałem pracy, choć wygrałem konkurs, bo ówczesny reżimowy rektor, niejaki Szymański Józef, odebrał pani profesor etat, żeby tylko mnie nie mogła zatrudnić. Więc ze wstydem muszę przyznać, że wszystko, czego się nauczyłem z prawa, zapomniałem. Tyle że w przypadku kryminałów ważniejsza jest praktyka a nie litera prawa, które na co dzień jest na wszystkie strony naciągane i omijane. Obecnie w sumie chyba tak samo jak za tzw. komuny.

Natomiast prawo dało mi coś ważnego, świadomość społeczno-państwowo-prawną. I chyba właśnie dlatego mój główny bohater, prokurator Adam Szmyt, pomiędzy wieloma wadami posiada jedną zaletę, która zresztą przynosi mu więcej przykrości niż wspomniane wady – opowiedział się po stronie niezależności.

Jeśli już, to bardziej przydał mi się pobyt w więzieniu. Dzięki temu, między innymi znajomości więziennego slangu oraz realiów odsiadki w tamtych latach, nie miałem kłopotu w niektórych fragmentach dotyczących złego charakteru w „Maszynie losu”.

  • Potrzebny był reaserch? Potrzebowałeś konsultacji żeby nie popełnić jakiegoś błędu?

– Reaserch robię głównie w internecie. Czasem długo zajmuje mi znalezienie odpowiedzi i pewnie szybciej byłoby kogoś zapytać. Ale nie chcę nikomu zawracać głowy. Natomiast rzeczywiście jeden temat był ponad moje możliwości poszukiwawcze i musiałem go skonsultować z fachowcem. Dotyczyło to wszelkich zagadnień dotyczących sekcji zwłok i zwłok w ogólności, które przewijały się w „Szlamie”. Ale wtedy też skorzystałem z internetu, mianowicie skontaktowałem się z osobą, która prowadzi na Facebooku grupę „Jaśniejsza strona prosektorium”, która pobłogosławiła wszystkie problematyczne fragmenty.

  • Skąd czerpiesz pomysły? Z życia? Przeglądasz kroniki przestępstw, czy akta jakichś spraw?

– Owszem, pomysły biorę z życia, ale często nie mają one nic wspólnego ze zbrodnią czy jakimiś dramatami bądź tragediami. Na przykład pomysł na „Druga rzeczywistość” powstał po przeczytaniu notatki mówiącej że SMS-y które nie dotarły na wskutek awarii sieci, są po jakimś czasie po prostu kasowane i już nigdy nie docierają. To było parę dobrych lat temu.

Od razu wyobraziłem sobie jakieś ponure więzienie, tych SMS-ów, które jak ludzie, czekają na egzekucję. I tak od pomysłu do pomysłu powstała cała powieść.

W przypadku „Szlamu” zaciekawiło mnie zjawisko łowców pedofilów i wokół tego fenomenu wymyśliłem całą fabułę.

Wreszcie „Maszyna losu” wykiełkowała z obrazu takiej niewinnej całkiem układanki z najprzeróżniejszych przedmiotów, które trącały się jak wywracane kostki domina i finalnie na przykład serwowały swojemu demiurgowi sól. Pomyślałem: a co jakby użyć tego do samobójstwa lub gorzej – zabójstwa? I od takiego drobnego pomysłu wywiodłem całą fabułę powieści, dokładając coraz to nowe sceny i znaczenia. Więc reasumując – nie odnoszę się do żadnych konkretnych zbrodniczych przypadków i nie opisuję czyichś niecnych czynów, choć oczywiście mam gdzieś w tyle głowy najrozmaitsze przypadki, które czasem wrzucam do powieści. Na przykład w „Maszynie losu” jest taka scena z toi toiem przy targu, w którym zamknął się stróż i grozi wysadzeniem butli z gazem. Impulsem do napisania tej sceny była autentyczna notatka z takiego wydarzenia, która rzuciła mi się w oczy w gazecie przed laty, a gdy pisałem tę książkę, to sobie o tym przypomniałem. Takich rozmaitych sytuacji zresztą jest dużo więcej.

  • Jak wygląda sam proces pisania? Masz jakiś swój patent? Czy czujesz się pisarzem?

– Nie. Tak samo jak nie czułem się aktorem, gdy byłem w Teatrze Provisorium. Ani reżyserem, jak robiłem własne spektakle, czy kręciłem pełnometrażową fabułę „Numer”. Czy też rysownikiem, jak ilustrowałem niezależne wydania poetów, oraz miałem trzy rysunki na Triennale Rysunku w Wrocławiu – imprezie wyłącznie dla profesjonalistów. Mógłbym tak wymieniać.

Nie wiem, prawdę mówiąc, kim się czuję.

Może po prostu twórcą, niezależnie od materii w której aktualnie „robię”. A proces pisania jest u mnie dość żmudny, zwłaszcza że mam na to codziennie mało czasu i muszę go wręcz każdego dnia wyrywać. Piszę niejako warstwowo. Trochę jak malarz, który namaluje jakiś większy fragment, potem odchodzi, ogląda z dystansu i coś poprawia, znów koryguje i jeszcze raz uzupełnia. Ja tak rozwijam tekst, dopisuję, zmieniam, co jeszcze wydłuża cały proces. A jeśli chodzi o patent, to mam jeden, choć dopiero teraz na to wpadłem. Otóż jestem amatorem audiobooków. I teraz zacząłem, przy takiej ostatecznej redakcji tekstu, wykorzystywać zaawansowany program do czytania. Wklejam dany fragment i odsłuchuję go, tak jakbym słuchał całkiem obcej powieści. Wyłapuję wtedy wszystkie swoje błędy, kiksy i niezręczności. Szkoda, że dopiero teraz na to wpadłem, już po wydaniu „Maszyny losu”.

  • Gdzie można spotkać „Maszynę losu?”

– Najwygodniej w każdej księgarni internetowej. Ja natomiast zapraszam do autorskiej księgarni poety Rafała Rutkowskiego „Dosłowna” w Centrum Kultury. Choćby po to, żeby dotknąć okładki i pomarańczowej skórki na niej. Poza tym jest tam wiele fajnych książek, w tym dwa chyba egzemplarze mojej pierwszej powieści „Druga rzeczywistość”. No a tym, którzy jak ja lubią słuchać książki, polecam Maszynę losu w formie audiobooka w świetnym wykonaniu Mateusza Drozdy.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Wypadek w Chełmie

Tragiczny wypadek nastolatków. Chełm pożegna Filipa i Mateusza

Chełm pożegna nastolatków, którzy zginęli tragicznie w wypadku samochodowym w niedzielę. Pogrzeby odbędą się w środę i czwartek.

Małopolska Hodowla Roślin i Krajowa Grupa Spożywcza strategicznymi sponsorami KPR Padwa Zamość

Małopolska Hodowla Roślin i Krajowa Grupa Spożywcza strategicznymi sponsorami KPR Padwa Zamość

Zamojska piłka ręczna posiada silne wsparcie ze strony liderów polskiego sektora rolniczego i spożywczego. Małopolska Hodowla Roślin sp. z o.o. oraz Krajowa Grupa Spożywcza S.A. to strategiczni sponsorzy Klubu Piłki Ręcznej Padwa Zamość. To ważny krok dla rozwoju klubu i promocji piłki ręcznej w regionie.

Jan Paweł II na tronie papieskim na dziedzińcu KUL w czasie spotkania ze społecznością akademicką
galeria

Już 20 lat nie ma z nami Jana Pawła II. Miał dużo wspólnego z Lublinem

Dzisiaj przypada 20. rocznica śmierci św. Jana Pawła II – papieża, wykładowcy i profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Lubelski ratusz przypomina, że był Honorowym Obywatelem Lublina.

zdjęcie ilustracyjne

Linia 18 pojedzie dzisiaj objazdem

Linia 18 pojedzie dzisiaj objazdem. Ma to związek z przebudową drogi w Elizówce.

Dwie wyjątkowe inwestycje Gęsia 26 i Zielona 5A w ofercie Biura Ciesielczuk Nieruchomości
galeria

Dwie wyjątkowe inwestycje Gęsia 26 i Zielona 5A w ofercie Biura Ciesielczuk Nieruchomości

Biuro Ciesielczuk Nieruchomości oferuje możliwość zakupu mieszkań na rynku pierwotnym w dwóch prestiżowych inwestycjach znajdujących się na mapie Lublina: Gęsia 26 oraz Zielona 5A. Obie propozycje wyróżniają się nowoczesnymi, funkcjonalnymi mieszkaniami, które spełnią różne oczekiwania klientów.

Miasto rozdaje pieniądze na imprezy w dzielnicach. Projekt może złożyć nawet 10-latek

Miasto rozdaje pieniądze na imprezy w dzielnicach. Projekt może złożyć nawet 10-latek

Nawet 7 tysięcy złotych wsparcia na projekt. A do wydania jest 400 tysięcy złotych. W Lublinie rusza tegoroczna edycja programu „Dzielnice Kultury/Młodzież Inspiruje Dzielnice”.

Bogdanka LUK Lublin wygrała na wyjeździe z ZAKSĄ Kędzierzy-Koźle 3:0

Bogdanka LUK Lublin pozostaje w grze o półfinał

W drugim meczu ćwierćfinałowym play-off Bogdanka LUK Lublin pokonała ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle 3:1. Tym samym do wyłonienia półfinalisty konieczne będzie trzecie spotkanie, w niedzielę, w Lubinie. Początek o godzinie 14.45

Przemysław Kusiak to jeden z liderów Matematyki

LNBA: Potrzebne będą trzecie mecze

W sobotę rozegrano drugie mecze półfinałowe w Konferencji A. Zwycięstwa odniosły w nich zespoły Patobasket i Matematyki, co oznacza, że do wyłonienia finalistów będą potrzebne trzecie spotkania.

Duch Seattle w Lublinie ! Grunge’owy hołd w Zgrzycie
koncert
5 kwietnia 2025, 19:00

Duch Seattle w Lublinie ! Grunge’owy hołd w Zgrzycie

W lubelskiej Fabryce Kultury Zgrzyt w sobotę, odżyje duch Seattle lat 90. Ze sceny popłyną brudne gitarowe brzmienia i chropowate wokale – zupełnie jak w klubach Seattle sprzed trzech dekad. Znów powrócą wspomnienia przy takich utworach jak: „Smells Like Teen Spirit”, „Would”, „Jeremy”, „Alive”, „Black Hole Sun” i innych. To nie będzie zwykły koncert, lecz muzyczna podróż w czasie: w rocznicę śmierci Kurta Cobaina i Layne’a Staleya Lublin odda im szczególny hołd.

Moto Session 2025: Samochody, pokazy i goście specjalni

Moto Session 2025: Samochody, pokazy i goście specjalni

Szybkie, drogie i luksusowe. Przerobione i dopieszczone. Plus pokazy stuntu i driftu, czyli dwa dni z motoryzacją w najlepszym wydaniu. W weekend w Lublinie: Moto Session 2025.

Filip Wójcik to kolejny zawodnik, który zostaje w Motorze na następny sezon

Kolejny piłkarz Motoru Lublin podpisał nowy kontrakt

W ostatnich dniach Motor Lublin przedłużył umowy z trzema piłkarzami. Najpierw nowe kontrakty podpisali: Michał Król i Mathieu Scalet, a we wtorek żółto-biało-niebiescy poinformowali, że w klubie zostaje także Filip Wójcik. Wszyscy związali się z beniaminkiem PKO BP Ekstraklasy na kolejny rok.

Premiera w Teatrze Osterwy: Niewiarygodna historia Małej S.
foto
galeria

Premiera w Teatrze Osterwy: Niewiarygodna historia Małej S.

Trwają przygotowania do sobotniej premiery „Niewiarygodnej historii Małej S.” w lubelskim Teatrze im. J. Osterwy. Będzie to pierwszy – po dłuższej przerwie – spektakl przeznaczony dla najmłodszej widowni.

"Najważniejszy egzamin w ich życiu". Przyszli adwokaci mierzą się z zagadnieniami prawnymi
ZDJĘCIA

"Najważniejszy egzamin w ich życiu". Przyszli adwokaci mierzą się z zagadnieniami prawnymi

Egzamin jest bardzo długi i trudny - mówi przewodniczący komisji. Po studiach i trzech latach aplikacji przyszedł czas na cztery dni egzaminów z różnych zagadnień prawa. W Lublinie rozpoczął się egzamin adwokacki.

Koniec negocjacji z wykonawcami pierwszej polskiej elektrowni jądrowej

Koniec negocjacji z wykonawcami pierwszej polskiej elektrowni jądrowej

Zakończono negocjacje umowy pomostowej z wykonawcami pierwszej elektrowni jądrowej – poinformował we wtorek premier Donald Tusk. Obecny plan zakłada, że prąd z pierwszej polskiej elektrowni jądrowej popłynie do sieci w 2036 roku.

Jaki zawód na przyszłość? Dzień otwarty w ZSChIPS
ZDJĘCIA
galeria

Jaki zawód na przyszłość? Dzień otwarty w ZSChIPS

Cukiernik, optyk, ratownik medyczny, czy klasa psychologiczno-medyczna. Przed nami egzamin ósmoklasisty, a potem wybór szkoły średniej. Zespół Szkół Chemicznych i Przemysłu Spożywczego zaprosił swoich potencjalnych, przyszłych uczniów.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium