Mieszkańcy Krężnicy Jarej mają dość piratów drogowych. Śmierć 9-letniego Filipa wstrząsnęła jego rówieśnikami i lokalną społecznością. We wsi odbędzie się akcja protestacyjna.
Dziewięcioletni Filip zginął 14 września wieczorem. Kierowca citroena potrącił go w pobliżu przejścia dla pieszych. Mężczyzna był trzeźwy. Policjanci zatrzymali mu prawo jazdy, a prokuratura wyjaśnia dokładne okoliczności tragedii. Śledczy ustalają czy 67-latek jechał z przepisową prędkością, czy chłopiec poruszał się prawidłowo, czy też np. wbiegł na jezdnię.
– Wbiegł czy nie, to mądry kierowca zakłada, że w terenie zabudowanym może się tak zdarzyć. Nie możemy wymagać od dzieci więcej niż od nas - dorosłych. Niestety, na drodze gdzie doszło do wypadku kierowcy regularnie jeżdżą ponad 100 km/h. Tam są warunki jak na ekspresówce – mówi Sara Ferreira, z Krężnicy Jarej, inicjatorka protestu przeciwko piratom drogowym.
W czwartek o godz. 16 mieszkańcy miejscowości będą pikietować w miejscu wypadku. Chcą w ten sposób zwrócić uwagę na problem z bezpieczeństwem na okolicznych drogach.
– Niedawno było dachowanie. Auto zmiażdżone, ale kierowca przeżył. W ostatnim miesiącu były dwa przypadki, gdzie na ogrodzenie sąsiada wpadały samochody. Wczoraj rano na rondzie ciężarówka jechała za szybko i się wywróciła. To tylko ostatnie dni. Z tego co mówił sołtys, w ostatnim roku, tam gdzie było dachowanie było około 20 wypadków – dodaje Sara Ferreira.
– Będziemy interweniować w sprawie tej drogi, m.in. w urzędzie gminy i w starostwie, bo za chwilę takich tragedii jak ta z ubiegłego tygodnia będzie więcej – mówi Zbigniew Baran, sołtys Krężnicy Jarej. – Potrzebne są konkretne rozwiązania, które w końcu coś zmienią. Przecież tu co chwilę dochodzi do wypadków drogowych i jakieś auto ląduje w rowie. Mimo że dopuszczalna prędkość to 50 km na godzinę, kierowcy nic sobie z tego nie robią i często jeżdżą nawet dwa razy szybciej. Powinno być lepsze oznakowanie, dotyczące ograniczenia prędkości, ale też uprzedzające o dwóch niebezpiecznych zakrętach. Dobrym rozwiązaniem byłby też fotoradar – zauważa sołtys.
Podobne deklaracje składają urzędnicy.
– Będziemy chcieli wzmocnić bezpieczeństwo na tej drodze i wprowadzić rozwiązania, które spowodują, że kierowcy ograniczą prędkość. W przyszłym tygodniu spotkamy się w tej sprawie z przedstawicielami Zarządu Dróg Powiatowych w Bełżycach i starostwa powiatowego – mówi Ryszard Golec, wójt Niedrzwicy Dużej. – To nowa droga, oddana w 2019 roku. Niestety fakt, że jest ona w tak dobrym stanie powoduje, że kierowcy przekraczają dozwoloną prędkość.
Policja zapowiada patrole
Policyjne statystyki nie potwierdzają, by na nowej drodze dochodziło do wielu kolizji i wypadków. W tym roku oprócz śmiertelnego potrącenia zanotowano tam dwie kolizje. Podobnie było w ubiegłym roku. Wtedy jednak nikt nie zginął. Po ostatnim wypadku mieszkańcy zaczęli oznaczać drogę w Krężnicy Jarej na internetowej Krajowej Mapie Zagrożeń. Zgłaszają w ten sposób częste przekraczanie prędkości.
– Wszystkie te zgłoszenia traktujemy poważnie. Na pewno będzie tam więcej patroli. Każdy sygnał będzie weryfikowany – zapewnia kom. Kamil Gołębiowski, rzecznik KMP w Lublinie. – Policjanci już zwracają większą uwagę na ten rejon. Na drogach wokół Lublina często prowadzimy również akcje, skierowane przeciwko kierowcom przekraczającym prędkość czy prowadzącym po alkoholu. Zachęcamy również do korzystania z Krajowej Mapy Zagrożeń.
Dzieci nie chodzą do szkoły piechotą
Mieszkańcy Krężnicy Jarej nie czekają na wyniki policyjnych kontroli.
– Dzieci przestały chodzić do szkoły piechotą. Wożą je rodzice. Przed wypadkiem również puszczałam swoje dzieci ze ściśniętym gardłem. Tam gdzie doszło do potrącenia jest chodnik, ale po naszej stronie wsi go nie ma – mówi Sara Ferreira. Przyznaje, że śmierć 9-letniego Filipa wstrząsnęła jego rówieśnikami i lokalną społecznością.
– To był kolega moich dzieci. Również go znałam. Minął tydzień, a mój syn i tak wstał rano zapłakany. To niewyobrażalna tragedia – dodaje Sara Ferreira.
– Dzieci bardzo to przeżyły, tak ogromny stres mogą jeszcze długo odreagowywać – przyznaje Elżbieta Nowakowska, dyrektor szkoły podstawowej w Krężnicy Jarej, w której uczył się Filip. – Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby zapewnić dzieciom opiekę psychologiczną. Zorganizowaliśmy specjalne spotkania z pedagogiem szkolnym, ale też dzięki wsparciu organu prowadzącemu - z psychologiem.
Zajęcia były prowadzone we wszystkich klasach, ze szczególnym uwzględnieniem klasy czwartej, do której chodził Filip, a także siódmej, w której uczy się jego siostra.
– Przygotowałam też pismo do rodziców naszych uczniów z numerami kontaktowymi do pedagoga i psychologa, gdyby potrzebna była dodatkową pomoc. Cały czas wspólnie z wychowawcami obserwujemy jak radzą sobie uczniowie, w jakim są stanie psychicznym, żeby w odpowiednim momencie zareagować – dodaje dyrektor.