Bez maseczek w zatłoczonych autobusach. Bez obowiązkowej izolacji po zakażeniu koronawirusem i bez masowego testowania – tak będzie w Polsce już od poniedziałku. A specjaliści alarmują, że możemy całkowicie stracić kontrolę nad epidemią.
Podjąłem decyzję o zniesieniu od 28 marca obowiązku noszenia maseczek. Nie dotyczy to podmiotów leczniczych, tam nadal będzie obowiązek zakrywania twarzy – ogłosił w czwartek rano Adam Niedzielski, minister zdrowia. I dodał, że nadal rekomenduje noszenie maseczek w miejscach dużych skupisk ludzkich. Ale nawet w najbardziej zatłoczonym autobusie komunikacji miejskiej nie będzie to już obowiązkowe.
Maseczki to nie wszystko. Jeszcze w czwartek, żeby bezpłatnie przetestować się w kierunku koronawirusa, wystarczyło mieć podejrzenie, że jest się zakażonym. Od poniedziałku trzeba będzie już mieć skierowanie od lekarza. I nawet jeśli test wykaże zakażenie, to pacjent nie będzie mieć nałożonej przymusowej izolacji. Tylko od jego dobrej woli będzie zależało czy zostanie w domu, czy nadal będzie rozsiewać wirusa w pracy czy szkole. Jednak nie zapuka do niego policjant, ani nie zadzwoni pracownik sanepidu.
– To jest rozwiązanie stosowanie od wielu lat w przypadku innych chorób zakaźnych jak np. grypa. Człowiek, który ma infekcję, zostaje w domu, otrzymuje zwolnienie lekarskie i też dokonuje pewnego rodzaju samoizolacji – tłumaczył minister Niedzielski.
Od poniedziałku nie będzie też kwarantanny, zarówno dla osób mieszkających z osobą zakażoną koronawirusem, ani dla osób przyjeżdżających z zagranicy.
– Bardzo krytycznie podchodzę do tych decyzji. W tej chwili rząd właściwie oznajmia, że pandemii już nie ma. Zostało dane przyzwolenie, żeby wirus swobodnie krążył, tak jak inne wirusy przeziębieniowe – ocenia prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Godzinę po tym jak minister zdrowia ogłosił, że niemal wszelkie obostrzenia znikają, kierowane przez niego Ministerstwo Zdrowia poinformowało o śmierci 146 osób z COVID-19.
Ale minister przekonuje, że zarówno sytuacja międzynarodowa, jak i prognozy są pozytywne. – Przewidujemy, że do końca kwietnia będziemy mieli redukcję zakażeń i hospitalizacji – tłumaczy Niedzielski.
Główny Inspektor Sanitarny Krzysztof Saczka stwierdził, że nadal będą prowadzone wywiady epidemiologiczne i identyfikowanie zagrożeń. – W momencie stwierdzenia zagrożenia rozprzestrzeniania się wirusa będziemy wprowadzali narzędzie w postaci kwarantanny – zapowiada Saczka.
Ale specjaliści wątpią czy rząd będzie już cokolwiek wiedział o koronawirusie. – Kontrolowanie sytuacji epidemicznej jest możliwe tylko wtedy kiedy prowadzi się testowanie. Podejrzewam, że mogą być wzrosty zakażeń, ale mogą też zostać nieuchwycone, skoro testowanie będzie się odbywać na innych zasadach – dodaje Szuster-Ciesielska. Jej zdaniem w tej chwili najbardziej ucierpieć mogą osoby starsze, które najmocniej odczuwały skutki pandemii.
Znikają oddziały covidowe
Całkowita zmiana podejścia do COVID-19 wiąże się też ze zmianą leczenia w szpitalach. Jeszcze w czwartek w szpitalach w całym województwie było 503 zakażonych pacjentów. Ale już w szpitalu tymczasowym tylko jeden. Nowi nie są tu przyjmowani od 21 marca, bo do 1 kwietnia ma tu już nie być nikogo. Tego dnia przestaną też działać wszystkie inne oddziały covidowe. Zakażeni pacjenci mają trafiać do zwyczajnych oddziałów zakaźnych w szpitalach. W jednym z nich – Klinice Chorób Zakaźnych SPSK 1 w Lublinie – utrzymuje się stały poziom zajętych łóżek. Około 30 pacjentów ciągle wymaga hospitalizacji. Są to pacjenci w poważnym stanie.