W nocy z 11 na 12 lutego władze ukraińskie zarekwirowały polską ciężarówkę — przekazują protestujący w Dorohusku przewoźnicy. Kierowca został wysłany do Polski na własny koszt. Przewoźnicy mówią o złamaniu porozumienia.
Oficjalnym powodem zarekwirowania pojazdu było przebywanie na terenie naszego wschodniego sąsiada powyżej 20 dni. Jednak zgodnie z porozumieniem termin ten miał być wydłużony do 60 dni. Był to jeden z punktów, który pozwolił na zawieszenie strajku. Jak przekazują protestujący, polski pojazd przebywał na Ukrainie od 20 grudnia ubiegłego roku. Władze Ukrainy zarekwirowały pojazd do 26 marca, czyli do dnia, w którym ma odbyć się rozprawa sądowa w tej sprawie.
— Kierowca musiał zawrócić z granicy i w eskorcie policji oraz celnika zawieźć auto na parking do Lwowa. Nie wiemy nawet co to za parking, policji, czy służby celnej. Tam kierowca został zmuszony do podpisania protokołu, w którym jest podana data rozprawy — 26 marca. Został zostawiony sam sobie, we współpracy z przewoźnikiem pomogliśmy mu wrócić do kraju — relacjonuje Edyta Ozygała przewodnicząca protestu przewoźników.
Jak dodaje Ozygała, Ministerstwo Infrastruktury wystosowało oficjalne pismo do strony ukraińskiej o podstawę, na jakiej zatrzymano ciężarówkę.
Odpowiedź na akcję rolników?
Rano 11 lutego protestujący w Dorohusku rolnicy otworzyli trzy kontenery ze zbożem przewożonym przez ukraińskie ciężarówki. Spowodowało to rozsypanie się części zbiorów na ulicę, około tony z każdego pojazdu. Dobę później wojewoda lubelski Krzysztof Komorski zwołał konferencję, na której przekazał, że w tej sprawie jest gromadzony materiał dowodowy, i być może jeszcze dzisiaj trafi do prokuratury.
— Nie traktujemy tego jako odwet za działania rolników. Taka sytuacja miała miejsce już dwa tygodnie temu, jednak po naszej interwencji auto zostało wypuszczone. Jest to celowe działanie z pogwałceniem umowy, działanie bez przemyślenia — dodaje Ozygała.
Co dalej z protestem przewoźników?
— Zatrzymanie tego polskiego auta jest pewną zmienną, która wpływa na ogląd sytuacji. Przyglądamy się, w jaki sposób ten problem zostanie rozwiązany. Jeżeli okaże się, że to auto nie wróci do Polski albo w perspektywie kilku dni nie będzie żadnej zmiany w tej materii, nie będzie żadnego ruchu w stronę wypuszczenia tego pojazdu, no to będziemy rozważać odwieszenie naszego protestu. Jest to złamanie jednego z postanowień zawieszenia protestu — komentuje Rafał Mekler, jeden z organizatorów protestu przewoźników.
Za przekroczenie czasu na wyjazd z terytorium Ukrainy grozi do kilku tysięcy euro kary nakładanej na przewoźnika. Protestujący oczekują, że w najbliższych dniach ciężarówka znajdzie się w Polsce bez tej kary. Jak dodaje Mekler, przewoźnicy są w stałym kontakcie z polskimi służbami, które zajmują się sprawą.