Ile można leżeć w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym? Kilka, kilkanaście godzin? Nasz czytelnik wczoraj zaliczył siódmą dobę. – Czuję się trochę jak w tym filmie, co facet ugrzązł na lotnisku i systemowo w żadną stronę nie dało się go przepchnąć – mówi Ireneusz Lipowicz z Lublina. Po tylu dniach nadal nie wie, czy jest zakażony koronawirusem
– Mamy czwartek. W tamten czwartek nad ranem trafiłem na SOR przy Kraśnickiej. Dzisiaj przyszły wyniki badania na Covid, po 8 dniach... no i nie zgadniecie – nieoznakowane. Kolejne dni przede mną na oddziale, bo badania trzeba było powtórzyć – napisał do nas Ireneusz Lipowicz.
– Jestem pupilkiem SOR-u i na pewno rekordzistą krajowym w przebywaniu na nim. Chciałem zaznaczyć, że personel szpitala dba o mnie i tu nie mam żadnych pretensji – relacjonuje Dziennikowi. – Bez wyniku nie mogą mnie jednak ani wypuścić, bo nie wiadomo, czy nie jestem chory, ani przyjąć na oddział z tego samego powodu.
W rozmowie z nami pan Ireneusz opowiada, że pierwsze objawy, których na początku nie łączył z potencjalnym zakażeniem, pojawiły się tydzień przed tym, gdy trafił do szpitala. – Byłem przemęczony, pojawiła się też gorączka. Zadzwoniłem do lekarza rodzinnego, który przypisał mi antybiotyki i polecił kontakt, jeśli objawy nie ustąpią – opowiada pacjent. – Objawy się jednak tak nasiliły, że dostałem duszności i zawrotów głowy. Przestraszyłem się konsekwencji, bo choruję na astmę. Od razu zadzwoniłem więc na pogotowie i tak trafiłem do szpitala – dodaje.
Był Covid czy nie było?
Jak zaznacza pan Ireneusz, dobra wiadomość jest taka, że z dnia na dzień czuje się znacznie lepiej. – Po 15 dniach objawy ustępują, zostały mi tylko bóle mięśniowe i ból głowy. Gorączki już praktycznie nie mam – opowiada. – Minusem jest to, że pewnie nigdy nie dowiem się, czy miałem Covid, bo wynik badania może być teraz negatywny.
– Pacjent trafił do nas 15 października z objawami ze strony górnych dróg oddechowych, miał kaszel i duszności – mówi Piotr Matej, dyrektor szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Nie mogliśmy jednak wysłać próbek do badań od razu, bo laboratoria były wówczas przepełnione i nie przyjmowały kolejnych zleceń.
Pierwszy wolny termin, w którym szpital mógł to zrobić, przypadał 4 dni później. Jak potwierdza dyrektor, wynik pierwszego badania, który przyszedł następnego dnia, był nierozstrzygnięty. – Z dużym prawdopodobieństwem powodem był właśnie czas pobrania materiału do badań. Dzisiaj pobraliśmy kolejny wymaz do badań i czekamy na wynik – mówił nam wczoraj dyr. Matej.
– Faktycznie były problemy z przepełnieniem laboratoriów i wynikających z tego opóźnień w realizacji badań. Wojewoda podjął już w tej sprawie interwencję, żeby usprawnić system laboratoriów – mówi Agnieszka Strzępka, rzeczniczka wojewody lubelskiego.