Po dojściu do zdrowia Adama Kempa Pszczółka Start Lublin ma w kadrze aż trzech centrów. Jak David Dedek rozdzieli pomiędzy nich minuty na boisku?
„Czerwono-czarni” zaczynali sezon jako zespół mający problemy w strefie podkoszowej. Ich jedynym centrem w meczach przedsezonowych był Roman Szymański. 29-latek był mocno eksploatowany w czasie pre-season, a David Dedek z konieczności musiał obniżać skład. Bywały więc momenty, że w rolę środkowego wcielał się chociażby Kacper Borowski.
Na otwarcie sezonu w składzie Pszczółki Start było jednak już dwóch centrów, bo kilka dni przed meczem z PGE Spójnia Stargard udało się zakontraktować Adama Kempa. Mierzący 208 cm Amerykanin na boisku wytrzymał jednak zaledwie 12 min, bo poważnie skręcił kostkę. Badania wykazały, że będzie leczył ją co najmniej przez 2 miesiące, więc lublinianie musieli zatrudnić kolejnego wysokiego zawodnika. Wybór padł na Joshua Sharmę, 25-latka z USA z niezłym CV. Mierzący 213 cm wzrostu center dobrze odnalazł się w lubelskim klubie i okazał się dużym wzmocnieniem. Sharma średnio zdobywa 11 pkt na mecz i zbiera blisko 7 piłek. Z Pszczółką Start związał się jednak tylko kontraktem trzymiesięcznym, który upłynie wraz z końcem roku.
Nieoficjalnie wiemy jednak, że klub chce przedłużyć umowę z Sharmą. Nie oznacza to jednak, że Kemp czy Szymański stracą pracę. Dedek wydaje się mieć pomysł jak zmieścić tylu graczy na boisku. – Nie planuję gry na dwie wieże. Mamy na czwórce Damiana Jeszke oraz Kacpra Borowskiego, więc nie widzę potrzeby gry na dwóch centrów – mówi David Dedek.
Nie zmienia to jednak faktu, że Kemp będzie dla Pszczółki Start olbrzymim wzmocnieniem. Widać to było zresztą już w meczu z MKS Dąbrowa Górnicza. Był to dla niego pierwszy występ po ponad dwumiesięcznej przerwie. I chociaż spędził na parkiecie zaledwie 7 min, to zdobył 5 pkt i zaliczył 1 blok. – Dostał w tym meczu kilka podań pod sam kosz, ale piłka nie chciała go jeszcze słuchać. Kiedy zrobi z nami kilka treningów i złapie właściwe wyczucie, to będzie olbrzymim wzmocnieniem. Adam jest dobrym defensorem – świetnie blokuje rzuty, a także zamyka strefę podkoszową – chwali swojego zawodnika szkoleniowiec.
Sam Kemp również widzi przyszłość w optymistycznych barwach. – Czuję się gotowy na powrót. Okres kontuzji był dla mnie trudny. Pracowałem jednak bardzo ciężko i wykonałem mnóstwo ćwiczeń pod okiem klubowego fizjoterapeuty. Myślę, że trener rozda minuty w sprawiedliwy sposób. Jestem w tym temacie optymistą – mówi Kemp, który dodaje, że czeka również na przylot do Lublina swojej rodziny. – Mam rocznego syna. Sprowadzenie go oraz mojej żony do Lublina musi trochę potrwać. Wszystkie procedury w czasach koronawirusa są bardziej skomplikowane, zwłaszcza, że moja żona pochodzi z Kazachstanu – mówi Kemp.
Na razie jednak podopieczni Davida Dedka mają czas na regenerację. Pszczółka Start najbliższy mecz rozegra dopiero 3 grudnia, kiedy na wyjeździe zmierzy się z Zastalem Enea BC Zielona Góra.