Woda, ogień, błoto, ciasne tunele, ścianki wspinaczkowe - atrakcji w zawodach "Armageddon Challenge" w Janowcu z pewnością nie brakowało. Organizatorzy zadbali o to, by porządnie zmęczyć uczestników tego ekstremalnego wyzwania.
Zróżnicowany pod względem wysokości teren z podmokłymi łąkami, lasami, górkami i rzeką został naszpikowany przeszkodami, które od zawodników wymagały sprawności, odwagi i kondycji. Podczas zawodów biegacze musieli m.in. pokonać przepust melioracyjny, przeskoczyć przed płonący stos drewien, przeczołgać się pod drutami uważając na eksplodujące tuż obok petardy hukowe, biegać z obciążeniem, brnąć po szyję w wodzie, podciągać się na linie, przerzucać ciężkie opony, a nawet odeprzeć szturm drużyny futbolu amerykańskiego.
Mimo błota, niskiej temperatury i ogromnego zmęczenia, na twarzach uczestników janowieckiego "armageddonu" często pojawiał się uśmiech.
- Rewelacja. Najgorszy był początek z tą rzeką, bo trzeba było się zmoczyć i było sporo błota, ale później już biegło się bardzo fajnie - mówi Paweł Baran z Warszawy, który w tego rodzaju zawodach brał udział po raz pierwszy.
Na dystanie 3 kilometrów był jednym z najlepszych. Podobnego zdania były także dziewczyny z Bełżyc. - Same nie dałabyśmy rady, ale razem się napędzałyśmy i cały czas miałyśmy wsparcie, więc wszystko szło w dobrym tempie. Bieg naprawdę rewelacyjny - mówią Weronika Winiarska i Weronika Kucharska z klubu "Bełżyce i okolice biegają". Niektórzy do Janowca przyjechali z drugiej części kraju.
- Spod Częstochowy jest kawałek, ale na pewno nie żałuję. To jest świetna przygoda, którą mogę polecić każdemu. Trasa fajnie zróżnicowana, przeplatanki, nie ma monotonni. Super się biegło - mówił na mecie Maciej.
Pozytywnie zawody oceniają także sportowcy ze Skaryszewa koło Radomia - Bieg był ciężki, bo trudny, bagnisty teren, muł po kolana i te ścianki, które wymagały pomocy innych zawodników, ale nie było źle. Są medale więc jesteśmy zadowoleni - mówi Krzysztof, który na Powiśle przyjechał razem z kolegami z lokalnego klubu.