Rozmowa z Arturem Pomianowskim, nowym burmistrzem Kazimierza Dolnego.
• Spodziewał się pan wygranej z Andrzejem Pisulą?
– Byłem przekonany, że się uda. Miałem świetny komitet. Praca i zaangażowanie tych ludzi utwierdziły mnie w przekonaniu, że to możliwe. W ciągu dwóch miesięcy zrobiliśmy przysłowiowe „coś z niczego” i stworzyliśmy rzeczywiście dobrą alternatywę dla mieszkańców. Nazwa naszego komitetu była więc bardzo trafiona.
• Czym chce się pan zająć w pierwszej kolejności po objęciu urzędu?
– Na pewno uporządkowaniem centrum miasteczka. Chodzi o różne kwestie dotyczące m.in. korków, parkowania, czystości. To problemy, które przeszkadzają zarówno mieszkańcom jak i turystom. Poza tym musimy dokończyć i rozliczyć kilka ważnych dla gminy inwestycji jak m.in. przebudowa ul. Nadwiślańskiej.
• Ma pan już jakieś pomysły na rozwój gminy?
– Opracowaliśmy listę dziesięciu najważniejszych założeń, które chcemy zrealizować w ciągu najbliższych pięciu lat. To m.in. współpraca z samorządowcami z okolicznych gmin, powiatem i województwem, zaplanowane z wyprzedzeniem inwestycje drogowe, reaktywacja liceum i wprowadzenie rehabilitacji w ośrodku zdrowia, wyjście turystyki poza rynek i lepsza promocja gminy z jej atrakcjami. Chcę tak pracować, żeby z efektów byli zadowoleni zarówno moi zwolennicy jak i przeciwnicy.
• Planuje pan zmiany kadrowe w urzędzie?
– Mam kilka pomysłów, ale na razie za wcześnie, żeby o tym mówić. Na pewno nie planuję żadnych zwolnień. Za wcześnie też żeby mówić o tym, kto zostanie moim zastępcą. W tym momencie pracujemy przede wszystkim nad tym, żeby uzyskać większość w radzie miejskiej. Co prawda nasz komitet wprowadził najwięcej radnych, ale to nadal za mało. Prowadzimy więc rozmowy dotyczące ewentualnej współpracy koalicyjnej. Jestem dobrej myśli.