Ludzie przestali się do siebie odzywać, odkąd nie mogą się dogadać w sprawie starej wierzby. Pół bloku chce się jej pozbyć. Druga połowa drzewa broni.
50-letnia dziś wierzba już dawno sięgnęła dachu dwupiętrowego bloku. Jej grube i rozłożyste gałęzie tworzą cień na skwerku między blokiem i sąsiednim budynkiem, tuż za którym biegnie ruchliwa trasa Lublin - Radom. I tylko wysuszony pień może świadczyć, że z drzewem jest coś nie tak. - Należy je wyciąć, bo zagraża bezpieczeństwu. Tylko czekać, jak podczas kolejnej burzy się połamie i kogoś przygniecie - uważa Zbigniew Grzywacz, jeden ze zwolenników wycinki.
Jego argumenty mają potwierdzenie w opinii dendrologa. Już dwa lata temu mgr inż. Wojciech Witkowski stwierdził, że wychylenie drzewa, postępujący proces biokorozji i poprzeczne pęknięcia pnia, powodują realne zagrożenie dla ludzi i mienia. Specjalista twierdzi jednak, że wycinka drzewa to tylko jeden ze sposobów poradzenia sobie z zagrożeniem. "Drugim sposobem likwidacji zagrożenia, mniej radykalnym ze względów sentymentalno-uczuciowych (...) to ogłowienie drzewa do wysokości 5-6 metrów.”
Jednak większość wspólnoty mieszkaniowej zdecydowała w ubiegłym roku, że drzewo zostanie wycięte. Większość to dokładnie 51,27 proc. udziałowców, czyli mieszkańców bloku (ilość udziałów zależy od wielkości mieszkania). 48,73 proc. lokatorów było innego zdania. Wśród nich także Halina Klaudel. - Drzewa powinno się sadzić, a nie wycinać. Tyle już było burz w Puławach i jakoś do tej pory nasza wierzba się nie przewróciła - przekonuje kobieta.
Inna przeciwniczka wycinki jest już nawet skłonna zmienić zdanie, jeżeli to zakończy sąsiedzki spór. - Mamy ważniejsze sprawy do załatwienia - mówi kobieta, prosząc o anonimowość. - Jakbym się przedstawiła, to by mi potem sąsiad narobił na wycieraczkę. - A moim zdaniem, drzewo już dawno należało przyciąć i to by wystarczyło - dodaje Siuta.
Jest szansa, że wieloletni spór rozstrzygną wreszcie urzędnicy, którzy za kilka dni obejrzą wierzbę i zdecydują czy można ją wyciąć.