Prokuratura bada sprawę rzekomego pobicia dyrektorki Szkoły Podstawowej w Borowej k. Puław przez matkę jednego z uczniów. Według biegłego sądowego kobieta jej nie uderzyła.
Do zdarzenia miało dojść przed tygodniem w gabinecie dyrektorki. Poszło o zeszyt do korespondencji między rodzicami a tzw. nauczycielem wspomagającym. - Znalazła się tam notatka nauczyciela dotycząca niewłaściwego zachowania syna pani Renaty Bomby. Chciałam to skserować, żeby zbadać i rozwiązać problem, na co matka się nie zgodziła. Po krótkiej wymianie zdań pani Bomba uderzyła mnie pięścią w czoło - twierdzi Beata Aftyka, dyrektor szkoły. - Po tym zdarzeniu wyszłam z gabinetu. Na korytarzu poprosiłam sprzątaczkę, żeby wezwała pogotowie. Potem straciłam przytomność. Obudziłam się już w otoczeniu ratowników medycznych.
Następnego dnia dyrektorka zawiadomiła policję o naruszeniu nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. - Zostałam przebadana przez biegłego sądowego, który stwierdził obrzęk i krwiak. To była przyczyna nudności i wymiotów, które utrzymują się do dzisiaj - zaznacza Aftyka. - Do 17 marca jestem na zwolnieniu.
Badała mnie biegła sądowa i stwierdziła wyraźnie, że nikogo nie uderzyłam - podkreśla Renata Bomba. - Dla mnie to ewidentna zemsta za zgłoszenie do prokuratury, że dyrektorka nie zajmowała się moim synem (jest dzieckiem autystycznym - red.), a brała za to pieniądze.
- Pani dyrektor usłyszała zarzut poświadczenia nieprawdy w dokumentacji szkolnej - informuje Grzegorz Kwit, prokurator rejonowy w Puławach. W efekcie miała dostać 1200 zł za ponadwymiarowe godziny pracy z dzieckiem, których nie było.
Jak na ten konflikt zareaguje wójt gminy Puławy, przełożony dyrektorki. - Czekam na rozstrzygnięcie prokuratury - ucina Krzysztof Brzeziński.