Pierwszy w regionie Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt powstał pod Nałęczowem. To tu trafiają okaleczone i chore dzikie zwierzęta. Większość z nich, po wyleczeniu wraca do swojego naturalnego środowiska. Inne zostają tu na zawsze.
– Były u nas sowy, jastrząb, orlik, nur – wylicza Zdzisław Małysz, szef Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt. – W tej chwili przebywa u nas dziewięć bocianów, które nie są w stanie samodzielnie latać i trzy sarny, których stan także nie pozwala na życie na wolności.
Bezbronną i osłabioną sarnę otoczyła w lesie sfora psów. Nie miała szans, psy wygryzły jej oko. W ciężkim stanie trafiła w ręce opiekunów z ośrodka pod Nałęczowem. – Inne malutkie sarny znaleźliśmy pod drzewami. Gdyby nie szybka pomoc, nie przeżyłyby – dodaje Małysz.
Słabe i okaleczone bociany, które nie odleciały do ciepłych krajów, także nie miałyby szans na przeżycie zimy w Polsce. Dziś mieszkają w ciepłej stodole i tu leczą rany.
ORDZ na stałe współpracuje z Uniwersytetem Przyrodniczym. Lekarze z wydziału weterynarii robią wszystko, by chore i okaleczone zwierzęta odzyskały zdrowie i mogły wrócić na wolność. Tak stało się z jastrzębiem, orlikiem i sowami. Sarny, które dziś mieszkają w ośrodku także będą mogły wrócić wiosną do lasu. Ale nie wszyscy pacjenci powrócą do swojego naturalnego środowiska.
– Są u nas bociany z tak uszkodzonymi skrzydłami, że nigdy już nie będą mogły latać. Zostaną u nas do końca swoich dni – mówi Małysz.
Ośrodek ma pozwolenie Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na opiekę nad dzikimi zwierzętami. Nie przyjmuje zwierząt domowych i gospodarskich. W tej chwili bociany mieszkają w zaadoptowanej stodole.
Zbudowano też specjalny domek i wybieg dla saren. W planach jest budowa nowych budynków, które przyjmą jeszcze większą liczbę zwierząt. Wiosną Lubelska Straż Ochrony Zwierząt planuje pozyskać unijne fundusze na tę inwestycję.