Na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim dostały się wyłącznie osoby zaproszone oraz akredytowani dziennikarze. Zwykli wyborcy nie mieli takiej szansy. Prezesa PiS w auli instytutu witały oklaski. Na ulicy - gwizdy i transparenty sympatyków opozycji. Demonstrantów otoczył kordon policji.
Postać lidera Prawa i Sprawiedliwość nadal wywołuje emocje, co podczas jego wizyty w Puławach można było dostrzec niczym w soczewce. W auli Państwowego Instytutu Weterynarii panowała podniosła atmosfera. Występujący w roli konferansjera poseł Sławomir Skwarek starał się podtrzymywać entuzjazm zgromadzonych. Parlamentarzysta z powiatu łukowskiego tuż przed wejściem na salę prezesa, zachęcał zgromadzonych do braw. - Zróbcie to tak, jakbyście byli na meczu Wisły Puławy - zagrzewał.
Będą biegać po gminach
Zwolennikom partii, jej działaczom, ministrom, posłom, czy samorządowcom spod znaku PiS dwa razy nie trzeba było tego powtarzać. Jarosław Kaczyński został przywitany gromkimi brawami, na stojąco. Chwilę później zgromadzeni odśpiewali hymn, a poseł Skwarek, korzystając z okazji, zdobył się na odważną deklarację.
- My, parlamentarzyści z okręgu nr 14 dotrzemy do każdej gminy na Lubelszczyźnie. Samochodem, rowerem, a jak będzie to trzeba to na piechotę również - mówił, zapewniając przy tym prezesa partii, że sam biega "zdecydowanie szybciej od Tuska".
Jarosław Kaczyński w trakcie przemówienia wyliczał ile pieniędzy otrzymały gminy z puławskiego okręgu, podkreślał jak bardzo sprawiedliwy i apolityczny był to podział i przekonywał, że rząd Zjednoczonej Prawicy w trudnych czasach stara się dbać o Polaków, mierząc się z nieprzychylną opozycją.
W tym samym czasie na chodniku przed instytutem kilkadziesiąt osób demonstrowało swój sprzeciw. Otoczeni przez liczne siły policji, nieśmiało wznosili w górę tabliczki z takimi napisami jak "strefa wolna od Kaczora", "PiS-off" czy "PiS = drożyzna". Najgłośniejsi zwolennicy opozycji zajęli miejsca po drugiej stronie ulicy. Sporadyczne okrzyki wymierzone w nielubianego polityka oraz puszczana z głośników muzyka bardziej od głosu społecznego oburzenia przypominały organizaowany na prędce happening.
To, co łączyło natomiast obydwie społeczności, tą zamkniętą w auli oraz tą stojącą na chodniku, to liczba osób spoza Puław. Zarówno na spotkaniu z Kaczyńskim, jak i wśród nie wpuszczonych do środka jego oponentów, znaczną część stanowili przyjezdni.
Nie dla zwykłych ludzi
- Ja przyjechałam z Kraśnika. Chciałam wejść na to spotkanie i zadać panu Kaczyńskiemu pytanie o to, jak długo jeszcze PiS będzie niszczył ten kraj. Jak długo będą takie podwyżki. Kiedy zaczną szanować prawo i konstytucję. Niestety nie udało się. Spotkanie jest zamknięte. Chyba tylko dla aparatczyków oraz ich rodzin, bo pan Kaczyński ze zwykłymi ludźmi się nie spotyka - mówiła Jadwiga Kmieć, która została przed instytutem do samego końca.
Towarzyszyła jej pani Małgorzata z okolic Puław. - Jesteśmy tutaj, bo chciałyśmy w ten sposób zaprotestować. Nic więcej nie możemy zrobić, ale mam nadzieję, że chociaż to dotrze do tego pana, który zamknął się w instytucie i nie chce z nami rozmawiać - tłumaczyła. - I po co tutaj tyle policji? Stojąc tu czuję się, jakbym przyszła z dwoma kijami bejsbolowymi i chciała kogoś pobić. To jest zatrważające. Ile to wszystko musi kosztować? A przecież my jesteśmy pokojowo nastawieni - zauważyła puławianka, Agnieszka Tracz.
Potrzebna mobilizacja
Tymczasem w auli strzeżonej przez licznych ochroniarzy, Jarosław Kaczyński żartował ze swoich przeciwników politycznych, a zgromadzeni odpowiadali śmiechem i brawami. Mówił też o poważniejszych sprawach, jak reparacje od Niemiec, wojnie na Ukrainie i kryzysie. - Działamy w takiej szczególnej sytuacji, gdzie druga strona na białe może mówić czarne, a na czarne białe. Dlatego nasz wysiłek musi być bardzo wielki i wtedy to zwycięstwo nadejdzie - przekonywał prezes PiS, oczekując od polityków swojej partii pełnego zaangażowania przed najbliższymi wyborami.