Właściciel jednej z najbardziej znanych dyskotek w powiecie prowadzi rozmowy z nowymi dzierżawcami. Jeśli przedsiębiorcy zdecydują się zainwestować w Puławach to dawny Disco Club „Lawa” czeka metamorfoza i reaktywacja.
„Lawa” lata największej świetności miała w latach 90-tych i na początku nowego tysiąclecia. Była to wtedy największa i najpopularniejsza dyskoteka w regionie, rywalizująca z klubami w Leokadiowie, Parafiance, Parczewie i Lublinie. Do klubu przy ul. Lubelskiej w Puławach młodzież rozmiłowana w muzyce techno i trance przyjeżdżała z całego województwa. W mogącym pomieścić nawet do 3 tysięcy osób lokalu grywali zagraniczni didżeje, a wyposażenie, w tym przede wszystkim oświetlenie sali, kilkanaście lat temu mogło zrobić ogromne wrażenie.
Po latach, gdy swoista moda na techno mijała, klub pustoszał, zyski spadały, a imprezy organizowano coraz mniej regularnie. Od dłuższego czasu nie ma ich już wcale, a młodzież z Puław i okolic, w części przejął otwarty kilka lat temu klub w Oleksowie.
Właściciel puławskiej „Lawy” zamierza obiekt sprzedać lub wydzierżawić. Aktualna cena za działkę to ok. 4 mln.
– Nie jest to dużo za budynek w tak atrakcyjnej okolicy, gdzie wewnątrz jest sala wysoka na 8 metrów – przekonuje Gustaw Król.
Król zdradza, że zainteresowanie dzierżawą „Lawy” potwierdziła już grupa inwestorów z Lublina i Warszawy. Jak zaznacza, na razie jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o pewnej reaktywacji klubu jeszcze w tym roku, ale takie są właśnie plany wobec puławskiej dyskoteki. Jeśli nowi dzierżawcy nie wycofają się, wnętrza oraz wyposażenie lokalu przeszłyby gruntowny lifting.
Czy Puławach, z uwagi m.in. na nową konkurencję, istnieje jeszcze zapotrzebowanie na tak duży klub? O zdanie na ten temat pytamy Piotra Nieleszczuka, znanego jako DJ Nielo.
– Puławy to miasto, w którego centrum powstało kilka klubów, lecz są one małe i świecą pustkami. Nie można ich nazwać dyskotekami. Wiem, że bardzo dużo młodych ludzi z Puław jeździ do dużych dyskotek w regionie, gdzie organizowane są m.in. koncerty disco-polo. Świadczy o tym, że zapotrzebowanie na tego rodzaju imprezy istnieje – mówi puławski didżej.