Bartłomiej Godlewski, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego w zeszłym tygodniu usłyszał zarzut podszywania się pod inną osobę. Ten do winy się nie przyznaje. Chodzi o fałszywy donos na jednego z mieszkańców ul. Słonecznej podpisany nazwiskiem radnego.
Był wtorek, 12 września bieżącego roku, gdy na skrzynkę mailową radnego Janusza Kowalskiego dotarła wiadomość z Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie. Urzędnicy poinformowali samorządowca o tym, że jego zgłoszenie zostało przyjęte. Donos, który trafił do GIOŚ dotyczył wlewania niezidentyfikowanych substancji niebezpiecznych do szamba na jednej z działek przy ul. Słonecznej w Kazimierzu Dolnym. Problem w tym, że podpisany pod zgłoszeniem Janusz Kowalski do jego wysłania się nie przyznaje.
- Nie miałem z tym nic wspólnego. Wyglądało na to, że ktoś bezprawnie użył moich danych osobowych, w tym mojego adresu i numeru PESEL. Dlatego byłem zmuszony do poinformowania o tym prokuratury - tłumaczy nam kazimierski samorządowiec.
Kontrola na Słonecznej
Tymczasem GIOŚ nie mając zamiaru fatygować się do Kazimierza, by zweryfikować zgłoszenie, scedował sprawę na poziom Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie. Ten z kolei o zajęcie się nią poprosił burmistrza Kazimierza, Artura Pomianowskiego. Gmina kontrolą nie potwierdziła podejrzeń autora donosu. Do WIOŚ na początku października dotarło pismo informujące o tym, że "okoliczności przedstawione w zgłoszeniu nie potwierdziły się", a przedmiotowego zgłoszenia, "według pozyskanych informacji", nie dokonał Janusz Kowalski.
Po co ktoś miałby podszywać się pod radnego, by angażować inspektorów środowiska do zmyślonego zagrożenia? Odpowiedzi na to pytanie na razie nie znamy, ale puławska prokuratura ustaliła podejrzanego. To wspomniany wyżej z-ca burmistrza Kazimierza, Bartłomiej Godlewski (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska).
Internetowe ślady
- Prowadzimy w tej sprawie czynności. Chodzi o czyn z art. 190a kodeksu karnego. Podejrzany nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu - mówi Grzegorz Kwit, szef Prokuratury Rejonowej w Puławach.
Chodzi o paragraf drugi z tego artykułu, mówiący o podszywaniu się pod inną osobę w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej. Za takie działania kodeks przewiduje nawet do 3 lat więzienia. W zeszłym tygodniu zastępca burmistrza został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Śledczy zabezpieczyli jego służbowego laptopa oraz telefon komórkowy.
Z naszych ustaleń wynika, że na udział Godlewskiego w tej sprawie miała wskazać jego sieć wi-fi oraz numer IP urządzenia, z którego dokonano zgłoszenia. Z telefonu korzystał tylko on, ale użytkowników sieci jest więcej.
- Nic złego nie zrobiłem - zapewnia nas Bartłomiej Godlewski. - Uważam, że cała ta sytuacja jest po prostu absurdalna i szokująca. Nie wiem, co miałbym zyskać na podszywaniu się pod Janusza Kowalskiego - mówi urzędnik, przyznając, że na zamieszanie wokół tej sprawy coraz bardziej cierpi jego zdrowie. - To jest dla mnie naprawdę bardzo trudne - podkreśla.
Tymczasem Janusz Kowalski sugeruje, by podejrzany przez śledczych przyznał się do winy i dobrowolnie podał się karze. - Urzędnicy zamiast pracować na rzecz ludzi, sami na nich donoszą. To nie napawa optymizmem - powiedział samorządowiec na swoim wideoblogu. W jego ocenie cała ta historia podważy zaufanie do kazimierskiego magistratu.
Radny bez cenzury
Warto dodać, że pomiędzy radnym Kowalskim, a zastępcą burmistrza od lat trwa cichy konflikt. Opozycyjny samorządowiec krytykuje niemal wszystkie decyzje podejmowane przez rządzących miastem, a obydwaj panowie podczas miejskich sesji nie unikają docinek pod swoim adresem. Sam Kowalski w zeszłym roku został prawomocnie skazany na prace społeczne za pomówienie byłej urzędniczki Ratusza zajmującej się inwestycjami. Z kolei w roku 2014 sąd nałożył na niego grzywnę za znieważenie ówczesnego burmistrza, Grzegorza Duni.