Bartłomiej Godlewski, były już zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego może spać spokojniej. Prokuratura Rejonowa w Puławach umorzyła prowadzone przeciwko niemu śledztwo. Śledczy zarzucali mu podszywanie się w internecie pod miejskiego radnego.
To była jedna z najdziwniejszych historii, jakie wydarzyły się w Kazimierzu Dolnym w ostatnich latach.
We wrześniu zeszłego roku ówczesny radny miejski Janusz Kowalski, otrzymał maila od Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie z informacją o tym, że jego zgłoszenie zostało przyjęte. Dotyczyło ono podejrzenia wlewania chemikaliów do szamba na jednej z prywatnych posesji położonych przy ul. Słonecznej w Kazimierzu Dolnym.
Jak wykazała kontrola, której na wniosek urzędów zajmujących się środowiskiem dokonał burmistrz, do wkazanego w dokumencie szamba niczego niewłaściwego nie wlano. W tym przypadku to jednak nie ten fałszywy alarm był najciekawszy, ale kto miał za nim stać.
Janusz Kowalski utrzymuje, że on takiego zawiadomienia nie wysłał. Na dodatek uznał, że bezprawnie posłużono się jego danymi osobistymi, jak dokładny adres i numer PESEL. W związku z tym zawiadomił prokuraturę, a ta szybko ostaliła podejrzanego.
Zarzut podszywania się pod radnego w celu wyrządzenia mu szkody osobistej usłyszał Bartłomiej Godlewski, ówczesny z-ca burmistrza Kazimierza. Na ten trop miały wskazywać zostawione w internecie ślady, jak numer IP oraz sieć wi-fi, z której korzystał autor donosu.
W listopadzie Godlewskiemu policja odebrała służbowego laptopa, tablet oraz telefon komórkowy. Sam urzędnik w rozmowie z nami całą historię nazwał wtedy absurdalną i szokującą. Do winy się nie przyznał. Kolejne miesiące nie przynosiły postępów. Wiosną tego roku puławska prokuratura śledztwo przeciwko wiceburmistrzowi Kazimierza umorzyła, na co pokrzywdzony złożył zażalenie. To ostatnie nie przyniosło skutku. Pod koniec sierpnia śledczy oddali ostatnie ze skonfiskowanych rok temu urządzeń - tablet marki apple.
- Spodziewałem się takiego rozstrzygnięcia. Biegli, którzy badali mój sprzęt, nie znaleźli na nim śladów świadczących o tym, że to ja podszywałem się pod radnego. Wiedziałem, że tak będzie, bo ja tego nie zrobiłem - przekonuje Bartłomiej Godlewski.
Kto zatem podszywał się pod Janusza Kowalskiego? Tego oficjalnie nie ustalono. Sam pokrzywdzony, jak wynika z jego publicznych wypowiedzi, w niewinność Godlewskiego nie wierzy, ale sprawa tak czy inaczej wydaje się zamknięta.
Co ciekawe, obydwaj panowie od dłuższego czasu nie darzą się sympatią, o czym świadczą zarówno słowne utarczki podczas sesji kazimierskiej rady miejskiej, jak i prawne kuksańce z obydwu stron. Dwa tygodnie temu w sali obrad panowie zderzyli się nawet fizycznie, by następnie wzajemnie oskarżyć się o atak na siebie i złamanie prawa. O tym, czy to faktycznie zostało przekroczone, sprawdza puławska prokuratura.
Tymczasem wydaje się, że ten "serial" wzajemnych animozji powoli dobiega końca. Janusz Kowalski w aktualnej kadencji nie jest już radnym, a jedynie lokalnym vlogerem. Z kolei ze stanowiska z-cy burmistrza we wrześniu zrezygnował Bartłomiej Godlewski, który powoli żegna się z Kazimierza planując powrót do Warszawy. Jego następcą w kazimierskim magistracie został Jarosław Borychowski.