Przez brak obwodnicy Nałęczów może stracić status uzdrowiska. Część mieszkańców postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zablokować wjazd do miasteczka. Wtorkowa akcja "Korek” zakończyła się jednak klapą.
– Szkoda, bo może wreszcie ktoś zwróciłby uwagę na nasz problem – komentuje Jacek Wilk, radny Nałęczowa, który stał z małą grupką mieszkańców przy przejściu na wjeździe od strony Lublina. – Obwodnica jest bardzo potrzebna. Bez niej mamy w miasteczku hałas i spaliny. Jesteśmy perłą Lubelszczyzny, wrotami tego województwa, a nikt nie chce nam pomóc – dodaje.
Na przejściu przy parku protestowały zaledwie trzy osoby. – Jest nas mało, bo ludzie się boją. Czego? Nie mam pojęcia. Proszę, stoją z boku i tylko się przyglądają. A to przecież w interesie nas wszystkich jest, żeby samochody nie jeździły przez miasto, ale je omijały. Dlaczego mamy wąchać te wszystkie smrody? – pyta Tomasz Kuś.
Do organizacji akcji "Korek” nikt się nie przyznawał. Po mieście krążyły anonimowe ulotki z informacją, że taki protest się odbędzie.
– Dobrze, że ktoś się za to wziął, bo jest to potrzebne, żeby udowodnić wszystkim, że zależy nam na budowie tej obwodnicy – mówi Anna Maciążek. – Nie jest to nasza fanaberia. Istotą Nałęczowa jest czyste, zdrowe powietrze. Jeśli nie pozbędziemy się stąd tych samochodów, to będziemy mieli problem – dodaje.
U protestujących pojawił się burmistrz Nałęczowa, który największy żal o brak wsparcia ma do rządu. – Nawet gdybyśmy chcieli razem z marszałkiem województwa wyłożyć pieniądze na tę inwestycję, to i tak nie będzie nas stać – uważa Andrzej Ćwiek. I dodaje: Koszt budowy szacuje się na około 120 mln zł, a my nie jesteśmy kopalnią złota. Dlatego potrzebny jest specjalny rządowy program ochrony uzdrowisk, z którego można by pokryć na przykład połowę kosztów. Niestety, na razie jest to tylko nasze pobożne życzenie.