Spokojna sobota w Mięćmierzu obok Kazimierza Dolnego. Nagle padają strzały. „Nie jeden czy dwa, ale cała masa” – opisuje sobotnie zdarzenie jedna z mieszkanek. Kobieta, podobnie jak jej sąsiedzi, o ćwiczeniach żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej dowiedziała się dopiero po fakcie
– To było między godz. 14.30 a 15. Sobota. Normalny, spokojny dzień. Piliśmy kawę i rozmawialiśmy z przyjaciółmi. Nagle słyszymy regularną kanonadę i mamy wrażenie, że te strzały padają bardzo blisko nas. Wszyscy byliśmy przerażeni – opowiada Matylda Pniewska, mieszkanka Warszawy odpoczywająca w weekend w Mięćmierzu. – Moja mama chwyciła za telefon i zadzwoniła do sąsiadów, żeby zapytać, czy wiedzą, co się dzieje.
Po ok. kwadransie mieszkańcy letniskowej miejscowości położonej nad Wisłą zauważyli idących drogą żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. – Podeszliśmy do nich i powiedzieliśmy im, co na ten temat myślimy – relacjonuje pani Matylda. – Jeden z panów był dość nieuprzejmy. Powiedział, że nie będzie udzielać żadnych informacji, bo to tajemnica państwowa. Później rozmawialiśmy z dowódcą. Przeprosił nas. Powiedział, że nie była użyta ostra amunicja. Tylko niby skąd my mamy to wiedzieć? – denerwuje się pani Matylda, która nakręciła spotkanie z żołnierzami, a film opublikowała w internecie. – Takich rzeczy się nie robi bez powiadamiania mieszkańców – podkreśla.
– Tym bardziej że tych strzałów padło ok. 20, 30. Żadnej informacji na tablicy przy studni w Mięćmierzu nie było (to najbardziej centralne miejsce miejscowości – red.). Mój tato jest prezesem Towarzystwa Przyjaciół Kazimierza Dolnego i też nic o tym szkoleniu nie słyszał.
– Ja byłem w wojsku i mnie te strzały nie przestraszyły – mówi z kolei inny mieszkaniec Mięćmierza. – Żołnierze muszą się gdzieś szkolić, żeby móc nas dobrze bronić. Poza tym ćwiczyli daleko od domów. A niektórym ludziom to wszystko przeszkadza. Pamiętam, jak kiedyś mieli do mnie pretensje, że kombajn pracuje.
Kapitan Damian Stanula, oficer prasowy 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej potwierdza, że w sobotę w okolicach Mięćmierza miały miejsce ćwiczenia z udziałem żołnierzy WOT. – Ćwiczył 22 Batalion Lekkiej Piechoty z Dęblina. Żołnierze realizowali planowe zajęcia z taktyki z „użyciem środków pozoracji pola walki”, czyli m.in. ślepej amunicji – wyjaśnia kpt. Stanula.
Okolice Mięćmierza były jedną z lokalizacji całodziennych sobotnich ćwiczeń kilkudziesięciu żołnierzy. Kapitan Stanula zapewnia, że informację o ćwiczeniach z kilkutygodniowym wyprzedzeniem otrzymała zarówno gmina Kazimierz Dolny, policja jak i Nadleśnictwo Puławy.
– Taki mamy obowiązek – podkreśla kpt. Stanula i dodaje, że ćwiczenia miały miejsce w lesie nieopodal Mięćmierza a nie w samej miejscowości. – Żołnierze ćwiczyli w wąwozie – zaznacza kapitan. – Absolutnie nikt nie strzelał pod oknami. To było w lesie, w miejscu oddalonym od zabudowań o kilkaset metrów. Na pewno żadnego zagrożenia nie było.
Oficer zaznacza, że absolutnie nie było niczyim zamiarem niepokojenie mieszkańców. – Bardzo ubolewamy nad tym, że ktoś przez te ćwiczenia się wystraszył – podkreśla kpt. Stanula. – Do tej pory raczej spotykaliśmy się z zupełnie innymi reakcjami. Mieszkańcy bardzo chwalili to, że wojsko jest widoczne. Dodatkowo należy podkreślić, że nie jest możliwe zrealizowanie misji polegającej na obronie i wspieraniu lokalnych społeczności bez realizacji szkoleń w miejscowościach i infrastrukturze krytycznej.
W niedzielę nie udało nam się skontaktować z burmistrzem Kazimierza Dolnego.