Już 20 mieszkających w Puławach Romów zachorowało na odrę. Dziś zebrał się sztab kryzysowy. Postanowił o szczepieniu dorosłych mieszkańców tej narodowości.
Pierwszy przypadek odry w puławskim szpitalu został odnotowany pod koniec czerwca. Do wczoraj było ich już 20. Wszyscy chorzy byli pochodzenia romskiego. Powód? Lekarze tłumaczą, że mimo zaleceń, Romowie nie szczepią dzieci. Dlatego wczoraj na zlecenie sanepidu pielęgniarki w jednej z przychodni zaczęły szczepić dzieci romskie.
– Pierwszego dnia 30 osób. Akcja będzie kontynuowana w przyszłym tygodniu – informuje Marian Jedliński, dyrektor puławskiego szpitala.
– Odwiedziła nas pielęgniarka środowiskowa, która o wszystkim opowiedziała. Ale nie boję się o moje dziecko. Nie jest zagrożone, bo było szczepione – mówi inna kobieta mieszkająca w tym samym bloku.
Wczoraj w Urzędzie Miasta zebrał się specjalny sztab kryzysowy. Sanepid wystąpił do prezydenta miasta, aby akcję szczepień rozszerzyć również na dorosłych.
Kłopot w tym, że szczepienia dorosłych nie są refundowane. – Przeznaczyliśmy na ten cel 5 tys. złotych, bo nie chcieliśmy odbijać piłeczki. Ale od razu piszemy do ministra zdrowia z pytaniem, kto powinien płacić za szczepionki w przypadkach takich epidemii – mówi Janusz Grobel, prezydent Puław.
Szczepione będą tylko osoby dorosłe narodowości romskiej. Dlaczego? Nie wiadomo. Na tym samym osiedlu, gdzie mieszkają Romowie, tuż obok są bloki socjalne, który zajmują Polacy. Dyrektor puławskiego sanepidu nie chciał z nami wczoraj rozmawiać. – Zapraszam w środę, kiedy skończymy akcję szczepień – uciął Tadeusz Jankowski.
Odrą – oprócz dzieci – najbardziej zagrożone są osoby powyżej 30 roku życia. Dlaczego? Dopiero 30 lat temu wprowadzono obowiązkowe szczepienia niemowląt przeciwko tej niebezpiecznej chorobie. Szczepionka w aptece w zależności od firmy kosztuje ok. kilkudziesięciu złotych.