![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Zastraszona kobieta zapłaciła 178 zł. (Archiwum)](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2012/2012-07/PULAWY_120739966_AR_-1_0.jpg)
W czerwcu wyrzucił ją ze swojego gabinetu. Kobieta opiekowała się grupą uczniów, którzy przyjechali do Puław na wymianę.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Lekarz żądał od niej opłaty za udzielone świadczenia. Kobieta miała ze sobą polisę ubezpieczeniową, a w dodatku ubezpieczyciel telefonicznie potwierdzał, że zapłaci faktury za leczenie. Ale lekarz żądał gotówki. Jak relacjonowała Białorusinka, kazał jej "wynosić się” ze swojego gabinetu. Zastraszona kobieta zapłaciła 178 zł.
Poszła do I Liceum Ogólnokształcącego, które organizowało wymianę. Kobieta była roztrzęsiona. – Nie chodzi tutaj o pieniądze, ale o zachowanie lekarza. Przecież można to było wytłumaczyć albo zadzwonić do nas, do szkoły. Sąsiadujemy ze szpitalem przez ulicę – mówiła po zajściu Beata Trzcińska-Staszczyk, dyrektor szkoły.
Tuż po awanturze, ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego poszedł na urlop. Dyrektor placówki obiecała, że wyjaśni sprawę, gdy tylko lekarz wróci do pracy. Dotrzymała słowa. – Pan doktor, jako ordynator SOR, przeprosił opiekunkę chłopca. Wysłano też pismo do dyrekcji liceum. Pan doktor został zdyscyplinowany – informuje Jolanta Herda, dyrektor SPZOZ Puławy.
Ale chociaż pacjent z Białorusi miał polisę, to dyrektor szpitala podkreśla, że pieniądze za leczenie zostały przyjęte zgodnie z prawem. – Opłata została pobrana zgodnie z procedurami i obowiązującymi zarządzeniami, została zarejestrowana w kasie fiskalnej – tłumaczy Herda.
Wcześniej dyrektor szpitala tłumaczyła, że polisa była napisana po białorusku, a w szpitalu nie było osoby, która znałaby ten język.