Facebookowy profil prezydenta Puław to jego oczko w głowie. Paweł Maj kontrolując informacje z Urzędu Miasta promuje własny kanał informacyjny z forum dla swoich wyborców. Nieprzychylne lub zbyt mało pozytywne komentarze grożą zablokowaniem treści, o czym coraz głośniej mówią mieszkańcy miasta.
Polityka informacyjna miasta Puławy jest dość specyficzna. Kluczowym elementem układanki jest oficjalny profil prezydenta na facebooku – ten oznaczony, jako "osoba publiczna". Jedną z jego cech szczególnych jest czyszczenie warstwy komentarzy ze wszystkich nieprzychylnych wpisów, czy też niewłaściwych pytań.
Kilka dni temu grupa mieszkańców Puław dyskutująca na internetowej grupie, odkryła jak wielu z nich zostało zablokowanych na profilu "Paweł Maj – Prezydent Miasta Puławy".
Niewygodny temat = blokada
– Mnie zablokował, bo spytałem się, jakie inwestycje zrobił w Puławach – przyznaje Hubert. – Mi napisał, że za nieprzychylne komentarze – dodaje pani Barbara.
– Mnie również zablokował. Wystarczy poruszyć temat, który jest niewygodny dla prezydenta i blokada gotowa – pisze pani Paulina. – A nawet nie wiem, dlaczego zostałem zablokowany – stwierdza Marcin.
– Najbardziej żałosne jest to, że profil miejski, "Puławoaktywni", wrzuca jego wpisy (Pawła Maja przyp.), które są niedostępne dla znacznej części mieszkańców, dlatego też miasto oficjalnie przyczynia się do blokowania dostępu do części informacji – zauważa inny z dyskutujących.
Puławianie, z którymi rozmawialiśmy prywatnie mówią nam nawet o blokowaniu członków rodzin osób, które z jakiegoś powodu naraziły się prezydentowi. Przy czym, narazić można się nie tylko komentowaniem postów w sposób, jakiego Maj sobie nie życzy, ale również poprzez "lajkowanie" niewłaściwych wpisów.
Pierwszeństwo i monopol
Kasowanie komentarzy i blokowanie komentujących to tylko jeden z przykładów sposobu funkcjonowania prezydenckiego facebooka. Innym jest rodzaj monopolu na ważne lub interesujące informacje.
Dochodzi do sytuacji, w których dziennikarze zadający pytania urzędnikom puławskiego Ratusza proszeni są o zaczekanie na odpowiedź do czasu, aż ta zostanie umieszczona na prezydenckim facebooku lub kontrolowanych przez miasto profilach "Puławoaktywnych".
Dzieje się tak nawet wtedy, jeśli urzędnicy znają odpowiedź i nie potrzebują żadnego dodatkowego czasu na jej przygotowanie. Powodem są niepisane zasady, których istnienie po cichu potwierdzają sami urzędnicy Ratusza.
Celem ma być wzmacnianie fanpejdża prezydenta. Co ciekawe, reguł tego typu nie znajdziemy w żadnym regulaminie, co chroni magistrat przed zarzutem o łamanie prawa do informacji publicznej i równego traktowania obywateli.
Pełna kontrola
Na krótkiej smyczy trzymane są również informacje jednostek miejskich. Ich kierownicy mają ograniczoną swobodę w kontaktach z mediami oraz w decydowaniu o tym, co mogą, a czego nie mogą zamieszczać na profilach miejskich instytucji na facebooku.
Ta platforma to królestwo Pawła Maja, na polecenie którego natychmiast kasowane są nawet pozytywne wpisy na temat działalności danej jednostki.
Wystarczy, że prezydent uzna, że dany news jest na tyle ciekawy, że warto podać go mieszkańcom osobiście. Tutaj warto wspomnieć o kolejnej z nieistniejących oficjalnie zasad – żadna miejska instytucja nie może podać informacji wcześniej niż Paweł Maj.
Co na to wszystko sam prezydent? Ten do żadnych błędów na polu polityki informacyjnej Ratusza oraz swojego własnego fanpejdżą się nie przyznaje. Pytany o wspomnianą zasadę pierwszeństwa stanowczo zaprzecza.
– Nie mamy opracowanych zasad pierwszeństwa, ale często ze względu na obowiązki służbowe informacje na jednym profilu, szczególnie w weekendy lub poza godzinami pracy, pojawiają się szybciej, niż na innym – zauważa.
"Uporczywy hejt"
Paweł Maj nie uważa również, by nadużywał funkcji blokowania śledzących jego profil puławian oraz innych zainteresowanych nim mieszkańców regionu.
– Nie mogę pozwolić, aby sekcja komentarzy na moim profilu była miejscem uporczywego hejtu, agresji oraz rozpowszechniania nieprawdy. Tym sposobem chronię także najbliższych członków mojej rodziny, których dobro jest dla mnie najważniejsze. Na szczęście są to marginalne przypadki, dotyczące pojedynczych osób, a także w dużej mierze fikcyjnych kont – podkreśla prezydent.
– Uważam, że udało mi się stworzyć skuteczną płaszczyznę komunikacji z mieszkańcami Puław, z której jestem dumny – przyznaje.
Prezydent nie dostrzega problemu także w zachowaniu wobec podwładnych, którzy mieli narazić się na reprymendy m.in. za zbyt swobodne wypowiedzi dla mediów. – Nie odnoszę się do komentowania plotek, pomówień i wymysłów, które traktuję, jako próbę destabilizacji wizerunku Urzędu Miasta Puławy – ucina Maj.
Nie znają przyczyn problemu
Z kolei Łukasz Kołodziej, szef miejskiej promocji, który kontroluje m.in. profile "Puławoaktywnych" w rozmowie z nami przyznał, że pewne sygnały od mieszkańców narzekających na utrudnienia w dostępie do treści na profilu prezydenta, były przez urząd rejestrowane.
Wstępnie zapowiedział również pracę nad zmianami, które miałyby ten problem rozwiązać. W oficjalnej odpowiedzi, na którą zgodę wyraził prezydent, o potrzebie zmian już nie wspomina.
– Na naszym profilu podczas udostępnień innych profili pojawiły się dwa lub trzy komentarze wskazujące na niedostępność treści. Ich przyczyn nie jesteśmy w stanie zweryfikować – mówi pracownik Ratusza.
Chodzi o sytuację, w której "Puławoaktywni" udostępniają wpis z profilu prezydenta. Jeśli dana osoba jest przez niego zablokowana, treści udostępnionej w ten sposób przez urzędową stronę nie będzie w stanie odczytać. W ten sposób część puławian z niejasnych przyczyn, tłumaczonych przez prezydenta jako walka z hejtem, traci dostęp do niektórych treści publikowanych przez oficjalny kanał Urzędu Miasta.
Profile burmistrzów pod lupą. Potrzeba jawności
Opisywane lub podobne praktyki ograniczania dostępu do informacji przez osoby zarządzające gminami to problem nie tylko miasta Puławy. Watchdog "Sieć Obywatelska" już w 2019 roku zaprezentowała wyniki badań wraz z rekomendacjami.
Autorzy sugerują dokumentowanie kasowanych komentarzy i powodów blokowania użytkowników na fanpejdżach wójtów i burmistrzów. Sieć proponuje również drogę odwoławczą dla osób, które nie zgadzają się z decyzją administratora i ujawnienie nazwisk osób prowadzących tego rodzaju strony, zwłaszcza jeśli otrzymują za to środki publiczne. Watchdog przestrzega jednocześnie przed nadużywaniem facebooka jako jedynego lub głównego źródła komunikacji z mieszkańcami, bo w ten sposób mogą wykluczać osoby niekorzystające z tej platformy lub z internetu w ogóle.
Blokowanie mieszkańców na fanpejdżach wójtów krytykuje także prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Konrad Siemaszko. – Uważamy, że nieuzasadnione pozbawienie możliwości zabierania głosu i arbitralne zablokowanie dostępu niektórym użytkownikom do publikowanych treści budzą poważne wątpliwości z perspektywy swobody wypowiedzi, prawa do informacji i prawa do równego traktowania – stwierdził, cytowany przez HFPC.