Nadchodzą ciężkie czasy na grafficiarzy.Nasi strażnicy mają już dość zabawy
w kotka i myszkę. Chcą sfotografować wszystkie malunki w mieście, a kiedy autor jednego z nich zostanie przyłapany, odpowie za wszystkie, które wykonał. - Łatwo je rozpoznamy, bo przecież każdy z nich to swoisty podpis - przekonuje komendant puławskiej Straży Miejskiej
Teraz ma się to zmienić. Jeden ze strażników stworzy katalog wszystkich graffiti w mieście. Sfotografuje i opisze miejsca, w których są namalowane. Kiedy ktoś zostanie złapany na gorącym uczynku, będzie odpowiadał za wszystkie swoje malunki. - Przecież każdy z nich, to swoisty podpis grafficiarza - uważa Sławomir Leszczyński. Autor malunków oprócz mandatu za niszczenie mienia, zapłaci za odnowienie każdej ściany, którą pomalował.
To jednak nie jedyny pomysł puławskich strażników na walkę z grafficiarzami. - Są to najczęściej młodzi ludzie, którzy jeszcze się uczą. Będziemy starali się nakłonić nauczycieli z puławskich szkół, żeby zwracali uwagę na to, co ich uczniowie rysują w swoich zeszytach. Bo przecież grafficiarz zanim coś namaluje na ścianie, musi to przećwiczyć na papierze - przekonuje komendant Leszczyński. - Musiałabym dokładnie poznać pomysł Straży Miejskiej. Ale myślę, że można by się zastanowić nad szczegółami takiej współpracy - mówi Danuta Wójcik, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Puławach. - Ale na pewno nie możemy tego przekształcić w jawne donoszenie na konkretnych uczniów - zastrzega dyrektor Wójcik.
W innych miastach donoszenie stało się właśnie sposobem na graffiti. Toruńska policja postanowiła zachęcić do tego mieszkańców miasta nagrodą w postaci 500 zł. Mimo że mieszkańcy Puław nie mogą liczyć na pieniądze, tutejsza Straż Miejska także liczy na donosicieli. - Żadnego malunku nie da się przecież wykonać jednej nocy. Najpierw jest szkic. Dlatego apeluję do osób, które zauważą początki jakiegoś graffiti o informowanie nas o tym. My już się zaczaimy na autora, który wróci, aby kończyć swoje dzieło - zapowiada Leszczyński.