Podczas ostatniej sesji radni miejscy, ku zaskoczeniu prezydenta, odrzucili projekt uchwały pozwalający na emisję obligacji o wartości 10 mln zł. Te pieniądze miały zbilansować borykającą się z niedostatkami miejską kasę. Skarbnik straszy samorządoców poważnymi konsekwencjami takiego kroku.
Niedawno informowaliśmy o tym, że z powodu budżetowego deficytu, puławscy radni będą decydowali o przyjęciu uchwały pozwalającej miastu na zaciągnięcie nowych zobowiązań finansowych. Jej projekt trafił na czwartkową sesję, ale przyjęty nie został. Przeciw opowiedzieli się wszyscy radni Prawa i Sprawiedliwości, których nieoczekiwanie wsparła przewodnicząca rady miasta, Ewa Wójcik, formalnie koalicjantka prezydenta Pawła Maja. W ten sposób, stosunkiem głosów 11 do 10, uchwała, na której zależało lokalnym władzom, została odrzucona.
- Dla mnie stała się rzecz niesłychana. Przecież we wtorek na komisji budżetu ten projekt został pozytywnie zaopiniowany. Ten dług został zapisany w naszym budżecie i wieloletniej prognozie finansowej już w grudniu 2023 roku i my ten budżet realizowaliśmy zgodnie z założeniami tych przychodów. Zaciągnęliśmy różne zobowiązania, podpisaliśmy umowy inwestycyjne. Będziemy musieli ograniczyć wydatki, może cofnąć dotacje placówkom niepublicznym, którym zabranie na wynagrodzenia. To grozi pozwami sądowymi - tłumaczyła Elżbieta Grzęda, skarbnik miasta Puławy. - Przemyślcie swoją decyzję i uszanujcie to, co podjęła poprzednia rada - zaproponowała.
W podobnym tonie wypowiedział się wiceprezydent Puław, Grzegorz Nowosadzki. - Państwo tą decyzją wywracacie stolik do góry nogami. To jest nie do pomyślenia. To brak odpowiedzialności za to, co się dzieje w mieście. Będziemy mieli za chwilę problemy z instytucjami funkcjonującymi w mieście. To nie jest zabawa - mówił zaskoczony decyzją radnych. Jak podkreślił, emisja obligacji jest konieczna. - Tylko tak możemy budżet zrównoważyć. Decyzję radnych nazwał "katastrofalną".
Co na to wszystko sprawczyni tego zamieszania, radna Ewa Wójcik? - Nikt z nas nie traktuje tego, jako zabawę. Nam naprawdę zależy na mieście. Przepraszam panią skarbnik, ale głosując wtedy (w poprzedniej kadencji red.) przeciwko (obligacjom red.), teraz nie mogłabym tego tak po prostu klepnąć. Nie mogłabym stanąć przed lustrem - wyznała. Przewodnicząca przyznała jednocześnie, że jej głos był także skutkiem braku "poważnej debaty" o Puławach, w tym wewnętrznych reformach i priorytetach prezydenta. - Terapia szokowa czasem przynosi pożytek - zauważyła.
Taką terapię Paweł Maj nazwał dewastowaniem budżetu, gdzie finansowe zobowiązania wynikające z pewności co do możliwości emisji obligacji, zostały wpisane w jego obieg "żywą krwią". - Zdeptana została przewidywalność, a reperkusje tej decyzji będą ogromne - ocenił prezydent, przyznając, że jest ciekawy "wizji miasta" radnej Wójcik.
To pierwsza w tej kadencji tak otwarta, a jednocześnie nieco lakoniczna krytyka pod adresem Pawła Maja ze strony radnej, która formalnie należy obecnie do tego samego obozu rządzącego. Po tym głosowaniu koalicja zrzeszająca radnych Platformy Obywatelskiej, radnego Trzeciej Drogi, radnej z ugrupowania prezydenta oraz wspomnianej Ewy Wójcik, lekko zatrzeszczała.
Radni PiS na temat obligacji mówili nie wiele. - Nie możemy w nieskończoność zadłużać miasta - stwierdził radny Marian Budzyński, podkreślając, że wszyscy czują się odpowiedzialni za miasto.
Co teraz? Elżbieta Grzęda poinformowała, że projekt uchwały dotyczący emisji obligacji o wartości 10 mln zł, raz jeszcze trafi na obrady. Władze Puław liczą na to, że wynik głosowania będzie inny. - Musimy wziąć odpowiedzialność za decyzje naszych poprzedników. Nie możemy wysiadać z jadącego pociągu, bo idziemy na zderzenie ze ścianą - ocenił wiceprezydent Nowosadzki.