Finansowa kondycja miasta Puławy zaczyna się pogarszać. Dlaczego? Samorządu nie stać obecnie nawet na samodzielne wykonanie zadań z 50 proc. dofinansowaniem. Żeby wyremontować dwie ulice i poprawić boiska, prezydent zaproponował emisję obligacji wartych 5 mln zł. Radni byli sceptyczni, ale uchwałę poparli.
Udział w podatku dochodowym Puław z powodu zafundowanej przez rząd obniżki PIT-u do 12 proc. spadł do poziomu sprzed pięciu lat. Zadłużenie dla odmiany w tym samym czasie wzrosło z niecałych 60 mln do 162 mln zł. Na domiar złego z powodu wyjątkowo wysokiej inflacji, koszt jego obsługi również bije rekordy. W tym roku zaplanowano na ten cel ponad 12 mln zł, czyli więcej, niż wynosi roczny budżet MOSiR-u.
Ciosem w miejskie finanse była także konieczność zwrotu 10 mln zł dla puławskich Azotów, jako wyrównanie niewłaściwie pobieranego podatku od nieruchomości. W tej sytuacji pieniędzy w miejskiej kasie zaczyna brakować.
Póki co decyzji o sprzedaży "sreber rodowych", czyli atrakcyjnych działek nie ma. Zamiast tego lokalne władze sięgają po emisję obligacji komunalnych. Bez nich, jak przyznał prezydent Paweł Maj, nie uda się przeprowadzić zaplanowanych inwestycji. Nawet tych, na które miasto pozyskało już dofinansowanie.
Radni pod ścianą
Zgodnie z założeniami, tylko zgoda na wyemitowanie obligacji wartych 5 mln zł pozwoliłaby na przebudowę ul. Kościuszki, fragmentu ul. Kaniowczyków, zagwarantuje wkład własny na poprawę sportowej infrastruktury (w tym boiska dla SP nr 3) oraz wymianę instalacji elektrycznej w ZSO nr 1. O tym, czy pozwolić prezydentowi na zaciągnięcie kolejnego zobowiązania radni dyskutowali w czwartek podczas ostatniej sesji. Zachwyceni takim ultimatum nie byli.
- Prezydent traktuje nas przemocowo, stawia pod ścianą. Nie ma w tym myśli, perspektywy, wskazania kierunku działania - oceniła Ewa Wójcik. W podobnym tonie wypowiadał się Grzegorz Bińczak. - Polityka fiskalna miasta do dzisiaj nie została jasno nakreślona przez prezydenta. Wobec radnych stosowany jest natomiast szantaż emocjonalny, żebyśmy przegłosowali inwestycje, które nie były z nami konsultowane - stwierdził.
Z kolei Sławomir Seredyn zwrócił uwagę na to, że decyzje podejmowane dzisiaj będą rezonować w kolejnych latach. - Sytuacja jest rzeczywiście trudna, bo zadłużenie dramatycznie rośnie, ale mamy bardzo ważne inwestycje i musimy je robić. Pytanie co będzie dalej w kolejnych latach, co zostawimy naszym następcom - powiedział.
Okręt nabiera wody
- Stało się to, co wydawało się niemożliwe. Musimy zadłużać miasto, żeby realizować zadania inwestycyjne. Boję się, że ten ogromny okręt, jakim jest miasto Puławy nabiera wody, tonie i zatonie. Mam nadzieję, że działania prezydenta nie doprowadzą do skrajnego kryzysu finansowego - przyznał Michał Śmich.
Z kolei Waldemar Kowalczyk zauważył, że emisja obligacji nie musi być jedynym wyjściem.
- Wybieramy ścieżkę zadłużania, która nie jest tania i nie szukamy innych rozwiązań. Jeżeli potrzeba pieniędzy na wydatki być może powinniśmy pozbyć się części jakiegoś majątku, bo na rezygnację z wydatków nie widzę szans - zaproponował.
Przeciwko sprzedaży nieruchomości głos zabrał Andrzej Kuszyk. - Tereny, które moglibyśmy sprzedaż mamy, ale w czasie kryzysu "sreber rodowych" się nie sprzedaje, bo nie dostaniemy za nie dobrej ceny. Druga sprawa, że inflacja te pieniądze błyskawicznie zje - przekonywał.
Przypomniał jednocześnie o tym, że wpływ na obecną sytuację była budowa kilku nadmiarowych w stosunku miasta do potrzeb obiektów oraz czynniki zewnętrzne, jak inflacja podnosząca koszt obsługi długu, czy zmiany podatkowe obniżające dochody miejskiej kasy.
Blokady nie będzie
Mimo szerokiej krytyki, jaka spadła na projekt uchwały o wyemitowaniu obligacji, radni nie chcieli przyłożyć ręki do rysującej się konieczności zwrotu rządowych dotacji na planowane inwestycje. Zwłaszcza, że ucierpieć miałyby na tym, jak wynikało z wystąpienia prezesa "Nieruchomości Puławskich" także miejskie spółki i jednostki kultury. Brak dodatkowych pieniędzy miałby oznaczać szereg cięć, w tym skasowanie wsparcia dla MZK (600 tys. zl) i technoparku (500 tys. zł).
- Poprzemy tę uchwałę tylko dlatego, żeby nie było zastopowania inwestycji - stwierdziła Halina Jarząbek, nazywając prośbę Pawła Maja szantażem, a jego samego "nieudolnym prezydentem". Bożena Krygier dopytywała natomiast o to, czy dyskutowana emisja będzie ostatnią w tym roku. Z wypowiedzi skarbnika, Elżbiety Grzędy wynika, że takiej gwarancji nie ma. Powodem jest kilka niewiadomych, w tym koszt obsługi długu w drugiej połowie roku.
Ostatecznie za uchwałą zezwalającą na zaciągnięcie nowych zobowiązań opowiedziało się 11 radnych, w tym cały klub PiS. Przeciw zagłosował jedynie klub Samorządowców byłego prezydenta miasta, Janusza Grobla. Pozostałe osoby wstrzymały się od głosu.