Radni przegłosowali nowe stawki za pobyt dzieci w przedszkolach. Od września większość opłat idzie ostro w górę. Miasto ma zyskać na podwyżce 300 tys. zł rocznie.
– Oto jak nasza kochana władza miejska wprowadza politykę przyjazną rodzinom i dzieciom "z myślą o człowieku” – skomentował ironicznie na swoim blogu Sławomir Kamiński, radny powiatowy PiS.
Dzięki nowej taryfie zyskają tylko ci rodzice, którzy zostawią swoje dzieci pod opieką przedszkola na cały dzień. Za 10 godzin zapłacą bowiem 119 zł 70 gr zamiast 122 zł 85 gr, a za jedenaście – 122 zł 85 gr (jest 138 zł 60 gr). I to jeden z głównych argumentów miasta za wprowadzeniem nowych stawek.
– Te zmiany wymusiło na nas życie – mówi Ewa Wójcik, zastępca prezydenta Puław. – Przygotowując je korzystaliśmy z doświadczeń naszych przedszkoli. Nie jesteśmy zresztą pierwsi w Polsce, którzy tak robią.
Zdaniem miasta zmiana będzie miała pozytywny wpływ na planowanie budżetów przedszkoli. – Wychodzimy z założenia, że ktoś kto zostawia dziecko tylko na sześć godzin, nie pracuje w pełnym wymiarze czasu, jest na miejscu w Puławach i może sam zaopiekować się maluchem. Dlatego wcale nie musi korzystać z placówki – tłumaczy Wójcik.
Pomysł poparli mający większość radni koalicji (PO i PSPP). Przeciw był cały klub PiS. – Uważam, że Puławy są bogatym miastem i stać je na prowadzenie polityki prorodzinnej, a podwyżki opłat za przedszkola na pewno temu nie służą – komentuje radny Leszek Wojtowicz. I dodaje: W Puławach mamy już bardzo wysokie stawki za pobyt dzieci w żłobku. Teraz dla dużej części rodziców wzrosną opłaty w przedszkolach. Nie widzę uzasadnienia dla takiego kroku, który odbije się na budżetach rodzin i to w sytuacji, gdy koszty utrzymania rosną z miesiąca na miesiąc.
– To kwoty w sam raz na kieszeń naszego przeciętnego mieszkańca. Nie sądzę żeby stanowiły jakąś barierę. A jeśli dla kogoś jest to za dużo, to mamy przecież system upustów i zwolnień – podkreśla wiceprezydent Wójcik.
Ale zdaniem radnych opozycji nowe stawki są zbyt wysokie. – Opłata za sześciogodzinny pobyt wzrosła o 250 procent. A rodzic ma prawo wybrać, na ile chce posłać swoje dziecko do przedszkola. Tych, którzy zostawiają je tam na cały dzień jest niewielu. Dużo osób pracuje przecież na miejscu, w Azotach. Mają też babcie czy dziadków, z którymi mogą zostawić malucha – uważa Wojtowicz.
Wiceprezydent Wójcik przyznała podczas sesji, że dzięki podwyżkom miasto zyska 300 tys. zł. Ale zadeklarowała, że te pieniądze zostaną przekazane na potrzeby przedszkoli.