- Poznańska firma zachowała się bardzo roztropnie, bo zanim wprowadziła produkt na rynek, został on przebadany. Szkodliwy proszek do pieczenia na pewno nie trafił do sklepów - uspokaja Karolina Gałecka z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Węglan amonu to spulchniacz używany m.in. do produkcji ciastek, czy chleba. - Nasze powiatowe oddziały będą zwracały uwagę innym importerom węglanu amonu z Chin, żeby przebadały produkt - dodaje Gałecka.
Również w poniedziałek okazało się, że podejrzana wieprzowina z Irlandii, w której mogą znajdować się trujące dioksyny trafiła do Polski. W sumie ponad 600 ton mięsa znalazło się w sklepach w woj. mazowieckim, łódzkim i wielkopolskim. Próbki mięsa z tych miejsc wkrótce trafią do puławskiego laboratorium, które je przebada.
Dioksynami kilka lat temu próbowano otruć Wiktora Juszczenkę, dzisiaj prezydenta Ukrainy. - To substancja, która szkodzi dopiero wtedy, kiedy jest długotrwale spożywana. A partia mięsa, która trafiła do Polski to naprawdę niewiele - mówi prof. Tadeusz Wijaszka, dyrektor PIWet w Puławach.