Prokuratura Regionalna w Katowicach umorzyła śledztwo w sprawie majątku byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego małżonki Jolanty. Prokurator badał między innymi okoliczności zakupu willi w Kazimierzu Dolnym. Postanowienie o umorzeniu jest prawomocne.
Śledztwo było prowadzone od 2016 roku, a o umorzeniu zdecydowano z uwagi na "brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu".
Śledztwo w sprawie majątku Kwaśniewskich, umorzone już przed laty przez ówczesną Prokuraturę Apelacyjną w Katowicach, zostało ponownie podjęte w grudniu 2016 roku. Postępowanie było prowadzone pod kątem dwóch czynów. Pierwszy dotyczył przestępstw z Kodeksu karnego skarbowego - chodziło o uchylanie się przez Kwaśniewskich w 2005 i 2006 roku od podatku dochodowego od osób fizycznych, nieujawnienie podmiotu i podstawy opodatkowania oraz zatajenie prawdy w składanych deklaracjach. Drugi z czynów dotyczył tzw. prania pieniędzy.
Willa w Kazimierzu
Była para prezydencka miała kupić na podstawioną osobę. Formalną właścicielką nieruchomości była rencistka Maria J., której roczne dochody wynosiły ok. 10 tys. zł. Po sprawdzeniu jej bilingów okazało się, że często rozmawiała przez telefon z Jolantą Kwaśniewską. Analiza logowania telefonów Kwaśniewskich z kolei wykazała, że w latach 2005 i 2006 wielokrotnie, także w święta, przebywali w Kazimierzu.
W telefonie rencistki CBA zainstalowało podsłuch. Okazało się, że często rozmawiała z byłą pierwszą damą o bieżącym funkcjonowaniu willi. Kwaśniewska dzwoniła też do niej z informacją, że do domu przyjadą jej znajomi i prosiła o wydanie im kluczy.
Gdy Urząd Skarbowy w Lublinie wezwał rencistkę do wytłumaczenia się z dochodów, ta powiedziała, że pieniądze ma ze sprzedaży willi Markowi Michałowskiemu. Ówczesny prezes Budimexu był osobą ze ścisłego kręgu przyjaciół Kwaśniewskich.
Po tych ustaleniach do gry wkroczył Tomasz Kaczmarek, wtedy agent CBA. Podając się za biznesmena z branży nieruchomości wszedł w dobre relacje z synami rencistki i z nią samą. Powiedział im, że chce kupić willę.
Państwo J. zaproponowali 3,5 miliona złotych, a Kaczmarek oferował o 400 tysięcy mniej. Wtedy rencistka zadzwoniła do Kwaśniewskiej mówiąc, że "znalazła kupca na buty, ale on nie chce zapłacić 350 złotych, tylko 310”. Ostatecznie stanęło na cenie zaproponowanej przez Kaczmarka, ale oficjalnie transakcja miała opiewać na 1,6 mln zł. Półtora miliona miało być przekazane w gotówce "pod stołem”.
CBA było przekonane, że te 1,5 miliona (w oznaczonych przez agentów banknotach) trafi prosto do Jolanty Kwaśniewskiej. I że będzie to dowód, że Kwaśniewscy są właścicielami willi i że ukrywają pieniądze przed fiskusem. Jednak sprzedający willę zawieźli gotówkę do kantoru i CBA musiało przerwać operację.