To tu, według legendy – miał przyjeżdżać na polowania król Kazimierz Wielki. Po zakończonych łowach spotkał się z bartnikami na rynku w Kazimierzu. Ci wręczyli mu plaster miodu. Król wziął go do ręki i przemówił: – Żeby cała Polska była słodka jak ten miód, a Polacy tak pracowici jak pszczoły, które ten miód zrobiły.
Do dzisiaj w Witoszynie można spotkać niewielkie pasieki, a ich właściciele chętnie sprzedadzą przyjezdnym miód.
Położony kilka kilometrów od Kazimierza jest porównywany do Bieszczadów, tyle że w skali mikro. Wzgórza porośnięte drzewami, potoczki i liczne stawy przypominają krajobraz z okolic Ustrzyk czy Dukli. Sami mieszkańcy przyznają, że w Witoszynie żyje się i wolniej i zdrowiej.
– Mówi się o tzw. trójkącie turystycznym Kazimierz – Nałęczów – Puławy – mówi Jan Giza, emerytowany lekarz, od lat mieszkający w Witoszynie. – Jest też drugi podobny trójkąt turystyczny, ale ekologiczny: Kazimierz – Nałęczów – Witoszyn. U nas mało kto używa nawozów, nie ma upraw przemysłowych, są głównie porzeczki i maliny. Na pewno nasza żywność jest zdrowsza niż gdzie indziej – zapewnia.
Jan Giza na swojej działce nigdy nie używał żadnych nawozów. Posadził stare, sprawdzone odmiany polskich drzew owocowych. I nie narzeka na zbiory.
Niektórzy twierdzą, że wieś powinna się nazywać Witoszyn Zdrój – to ze względu na specyficzny mikroklimat, podobny do tego w Nałęczowie.
– U nas jednak, jak obliczyłem kiedyś, jest więcej dni słonecznych niż w Nałęczowie – zapewnia Jan Giza.
Wzdłuż Witoszyna płynie niewielki potok – dopływ Bystrej. Swoje źródło ma w wapiennej górze, w środku której – według niektórych mieszkańców – słychać czasami dochodzące grzmoty.
– Być może wewnątrz góry jest jakaś grota i stąd te odgłosy – mówi Jan Giza. – Kiedyś były nawet plany, żeby zrobić w tym miejscu odwierty i to sprawdzić, ale skończyło się na zamiarach.
Woda w potoku jest lodowata (ma stałą temperaturę ok. 9,5 st. C) i bardzo czysta. Stąd tez obecność rzadko spotykanego pstrąga tęczowego. Zanurzenie nóg w zimnej wodzie przypomina ukłucia tysiącami igieł. Ale podobno przynosi to ukojenie i dodaje sił witalnych, zwłaszcza po męczącym i długim spacerze. W lecie obok potoku zatrzymują się czasami rowerzyści, którzy tędy rowerowym szlakiem jadą do Kazimierza.
Z Potokiem Witoszyńskim (zwanym Zieloną Wstęgą) łączy się również inne legenda: podobno każdy mężczyzna, który napije się z niego wody, nigdy nie zdradzi swojej żony. – A kobiety, które użyją tej wody będą jeszcze ładniejsze – dodaje dr Giza.
Mieszkańcy Witoszyna twierdzą także, że kilkadziesiąt lat temu w ich okolicy wylądowali kosmici. Z różnych roślin utworzyli słonecznik. I mają na to dowód. Według legendy na każdym ziarenku jest kwiat, który ma kształt statku kosmicznego, a każde ziarenko ma biało-czarne prążki, które są zaszyfrowanym kodem paskowym. Jego odczytanie pozwoliłoby dowiedzieć się więcej o przybyszach z kosmosu. Ten kod zawiera także w sobie przepis na szczęście. Na razie jednak nikomu to się nie udało…
Na wsi nie ma nawet sklepu
Ostatni bus jest ok. godz. 18. Na wsi większość to tutejsi. W sumie mieszka tu 250 osób. Jest niewielu przyjezdnych. Chociaż bez problemu można kupić tu działkę. Odstraszają jednak ceny – są podobne jak w Kazimierzu.
Być może jednak za kilka lat ta spokojna miejscowość stanie się o wiele bardziej atrakcyjna turystycznie. A to za sprawą przedsiębiorcy z Kazimierza, który chce w tym miejscu stworzyć duży park rozrywki.
– Wszystko zależy od tego, czy dostanę pomoc unijną – zastrzega Henryk Skoczek, właściciel 24-hektarowego terenu, na którym miałaby powstać inwestycja warta kilkadziesiąt milionów złotych.
W planach są m.in. plaża, kąpielisko, kolejka górska. Być może powstałoby także osiedle zbudowane na wzór wioski z animowanego i lubianego na całym świecie filmu „Między nami jaskiniowcami” z dużymi postaciami głównych bohaterów.
– Myślę również o wyciągu dla nart wodnych – zdradza przedsiębiorca. – Być może udałoby się stworzyć tu skansen ze starym młynem, kuźnią czy stodołą. Na pewno byłoby to atrakcją dla turystów. W sezonie – jak obliczałem – znalazłoby pracę nawet 70 osób.
Na razie właściciel przygotowuje teren pod ewentualny park. Są to głównie prace przy nasadzeniach i pielęgnacji zieleni.
Sami mieszkańcy podchodzą do tej inwestycji z mieszanymi uczuciami.
– Mnie to ten park jest niepotrzebny – mówi starsza kobieta pod remizą. – Teraz mamy tu ciszę, spokój, samochodów niewiele tu przejeżdża. Jak zaczną tu budować, to zaraz zjedzie się turystów i będzie jak w Kazimierzu. Ani przejść. Może jak ktoś tam będzie miał prowadzić pensjonat czy bar, to będzie zadowolony, bo z pracą jest wszędzie krucho.
Są też entuzjaści parku.
– Spokój, spokojem, ale z czegoś żyć trzeba – mówi mężczyzna, który grabi liście przy swojej posesji. – Wiadomo, że u nas nigdy nie powstanie jakaś fabryka czy inny zakład pracy. Z ziemi też się nie wyżyje, chyba, że ma się ileś tam hektarów. Pozostaje jedynie turystyka. Widoki mamy piękne, okolice typowo na spacery, dlatego nie mam nic przeciwko, żeby taki park tu powstał. Sam wtedy pomyślę o jakimś interesie. Dom mam spory, może jakieś noclegi albo bar?
Jeżeli park powstanie, to nie będzie to szybciej niż za 2-3 lata. I może to być jeden z największych tego typu parków w Polsce. Na razie jednak Witoszyn wciąż kusi spokojem i pustą drogą prowadzącą przez miejscowość…
Witoszyn
Nazwa miejscowości powstała z kolei z gry słów, która miała miejsce podczas spotkania króla Kazimierza Wielkiego ze swoim synem w Witoszyńskiej dolince. Syn – na widok ojca – miał powiedzieć: – „Wito syn, Ciebie królu”.