W rowie melioracyjnym biegnącym przy zakładach mięsnych Pini Beef znowu pojawiły się ścieki wymieszane z krwią. Na miejsce przyjechała policja oraz inspektorzy WIOŚ. Firma przeprosiła mieszkańców „za dyskomfort”.
Mieszkańcy Sielc oraz Końskowoli w ostatnią sobotę zauważyli czerwone ścieki w rowie biegnącym przy zakładach mięsnych. Do podobnego zdarzenia doszło w listopadzie 2016 roku. W wyniku podjętych wtedy interwencji, Pini Beef zainwestowało w naprawę systemu swojej kanalizacji deszczowej, po którym przez 1,5 roku nic się nie działo. Do teraz.
Krew jako pierwszy zauważył Janusz Próchniak, radny z Sielc oraz działacz lokalnego stowarzyszenia ekologicznego. Na miejsce przyjechał również prezes „Zielonego Powiśla”, Radosław Barzenc.
– Naszą rolą nie jest pilnowanie tego rowu. Uważam, że to zadanie instytucji, urzędów. Znów doszło do wycieku i czujemy się bezradni wiedząc o tym, jak działa nasze prawodawstwo. Przepisy w takich przypadkach premiują firmy, a nie mieszkańców. Znów alarmujemy, ale mamy coraz poważniejsze wątpliwości, czy długoterminowo przyniesie do jakiś skutek – przyznaje Radosław Barzenc.
Mieszkańcy wezwali również policję oraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Pracownicy inspektoratu pobrali próbki wody z rowu (dopływ rzeki Kurówka).
Dlaczego doszło do wycieku? Biuro prasowe zakładu Pini Beef wyjaśnia, że była to awaria techniczna. – Nagły spadek temperatury spowodował rozszczelnienie układu zabezpieczającego kanalizację, co spowodowało przesączenie się ścieków. Natychmiast po zauważeniu przecieku uruchomiono środki zaradcze i uszczelniono kanalizację. Jednocześnie podjęto działania minimalizujące skutki. Cała akcja trwała około 20 minut – oświadczyła firma. – Mimo nieestetycznego wyglądu wyciek nie stanowi zagrożenia dla środowiska i ludzi. – Wdrażamy takie urządzenia, które zabezpieczają system bez względu na warunki atmosferyczne – zapewnili pracownicy zakładów.
Inspektorzy WIOŚ w sobotę i poniedziałek przeprowadzi na miejscu kontrolę, na podstawie której sporządzony zostanie raport. – Ten wyciek to dla nas zaskoczenie, bo sądziliśmy, że takie historie, po przypadku z 2016 roku, nie będą się powtarzać. Na razie nie zdradzę, jakie działania podejmiemy. Musimy zaczekać na zakończenie kontroli – mówi Arkadiusz Iwaniuk, zastępca dyrektora WIOŚ.
Pini Beef, w wydanym oświadczeniu, przeprosiło mieszkańców „za dyskomfort”.