Gdy 3,5-letnia Maja uderzyła się w głowę, przedszkolanki zrobiły jej zimny okład. Zdaniem rodziców, to zbyt mało. Kilka godzin później dziewczynka trafiła do szpitala. Sprawą zajmuje się policja.
Ostatni piątek Maja jak zwykle spędziła w Gminnym Przedszkolu w Końskowoli. Gdy po południu mama zabierała ją do domu, usłyszała, że "dziewczynka miała pechowy dzień i nabiła sobie guza”. Przedszkolanki zrobiły jej zimny okład, po którym 3,5-latka wróciła do zajęć. Po powrocie do domu Maja zaczęła narzekać na nudności i ból głowy. Rodzice natychmiast zawieźli ją na izbę przyjęć puławskiego szpitala.
Lekarze podejrzewają wstrząśnienie mózgu. Maja dostała leki i kroplówkę. Cały weekend spędziła w szpitalu na obserwacji.
Dyrektor przedszkola przekonuje, że zachowanie nauczycielek było zgodne z przepisami. - Nauczycielka zrobiła zimny okład, po którym Maja wróciła do zabawy. Na nic się nie skarżyła - tłumaczy Anna Próchniak, dyrektor Gminnego Przedszkola w Końskowoli. - Gdyby straciła przytomność, zadzwonilibyśmy po pogotowie. Jeśli byśmy zauważyli jakiekolwiek niepokojące oznaki, to natychmiast byśmy powiadomili rodziców - zapewnia. I dodaje, że dziećmi opiekuje się nauczycielka z 35-letnim stażem pracy i nieposzlakowaną opinią.
Klasycznym objawem wstrząśnienia mózgu jest utrata przytomności i tzw. niepamięć wsteczna, czyli rodzaj mini-amnezji. Kierownictwo przedszkola zapewnia, że u małej Mai niczego takiego nie zaobserwowano. Czasami pierwsze objawy po urazach głową mogą pojawić się dopiero kilka godzin później.
Ojciec dziecka podkreśla, że nie ma pretensji do pracowników przedszkola o to, że doszło do wypadku. Zarzuca im jednak zbagatelizowanie sprawy. Wczoraj, tuż po odebraniu dziecka ze szpitala, złożył w Komendzie Powiatowej Policji w Puławach zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.