Nie współpracują z prezydentem, blokują jego inicjatywy, więc może byśmy ich odwołali – do takich wniosków doszli inicjatorzy referendum w sprawie odwołania Rady Miasta Puławy. Teraz mają dwa miesiące na zebranie w tej sprawie około 4 tysięcy głosów poparcia.
Jak wyjaśniają pomysłodawcy referendum, impuls wywołały komentarze w sieci. Po tym, jak drugi rok z rzędu Paweł Maj nie dostał wotum zaufania i nie uzyskał absolutorium, na forach internetowych i w mediach społecznościowych zawrzało. Pojawiły się głosy, że Radę Miasta trzeba odwołać. – Chcemy, zgodnie z prawem, dać mieszkańcom możliwość decyzji, czy są zainteresowani odwołaniem rady – wyjaśnia Łukasz Dziura, pełnomocnik inicjatywy referendalnej.
Poszło nie tylko o to, że radni nie poparli głosowania ws. wotum zaufania i absolutorium z wykonanego budżetu. Chodzi też o „ośmieszanie miasta i mieszkańców przez pozbawione merytoryki wielogodzinne sesje”, „obniżanie autorytetu prezydenta” czy „blokowanie przez radnych ważnych dla mieszkańców Puław inwestycji wychodzących z inicjatywy prezydenta”.
– Brak porozumienia nie wynika z winy radnych, tylko prezydenta – odpiera Bożena Krygier (PiS), przewodnicząca Rady Miasta Puławy i bodaj największa oponentka prezydenta Maja, z którym jak sama przyznaje, rozmawia już tylko za pośrednictwem pism. – Radni nie są zapraszani na spotkania, nawet najważniejsze sprawy nie są z nami konsultowane, więc potem nie ma się co dziwić, że sesje są takie długie – dodaje. Zdaniem radnej podnoszony przez inicjatorów referendum zarzut odnośnie „emocji i uprzedzeń” dotyczy również przede wszystkim prezydenta. – Wystarczy odsłuchać sesję, żeby zobaczyć, kto tu podtrzymuje konflikt i właściwie nim żyje – przekonuje Bożena Krygier. Samą inicjatywę określa jako próbę zbicia kapitału politycznego przez środowiska związane z Konfederacją.
Przeciwko udzieleniu wotum zaufania dla Maja był nie tylko klub PiS, ale i radny Sławomir Seredyn (obecnie Polska 2050). Jak mówi, zrobił to, bo prezydent wyemitował zbyt dużą liczbę obligacji, które niepotrzebnie zadłużyły miasto. – Mieszkańcy mają prawo do referendum, bo jest to jedna z form demokracji, ale nie zgadzam się z podnoszonymi przez nich argumentami – uważa Seredyn. Dodaje, że zamierza policzyć dokładnie liczbę uchwał zaproponowanych przez prezydenta i popartych przez radę miasta. – Ale jestem pewny, że zdecydowana większość uchwał przygotowanych przez prezydenta została przez radnych przyjęta – przekonuje.
Za udzieleniem wotum zaufania Majowi głosował zaś radny Waldemar Kowalczyk (SLD). – Bo uważam, że Paweł Maj powinien dokończyć kadencję. Ale będziemy się starali, aby ta kadencja była jego ostatnią – zastrzega. Uważa, że argumenty inicjatorów referendum wskazują na brak zrozumienia mechanizmów demokracji.
Prezydent Paweł Maj przekonuje, że inicjatorzy referendum w zdecydowanej większości nie stanowią jego zaplecza politycznego, a że jest to głos zwykłych puławian.
– Cieszę się z takich inicjatyw, gdyż pokazuje to, że są mieszkańcy, którzy są pasjonatami Puław. W obliczu ośmieszania swojego miasta, ogromu niesprawiedliwości, działania na jego niekorzyść, potrafią się zmobilizować i zjednoczyć i czynami pokazują, że mają tego dość – komentuje Paweł Maj, który nie potrafi zrozumieć dlaczego rządząca większość radnych blokuje inwestycje lub inicjatywy, które mają pomóc w rozwoju miasta. – Już w tamtym roku szefowa jednego z klubów stwierdziła, że za rok nie otrzymam wotum zaufania i absolutorium. Tak też się stało. Pokazuje to jakie podejście do Puław mają tacy radni.
Inicjatorzy referendum w sprawie odwołania Rady Miasta mają teraz 60 dni na zebranie podpisów pod wnioskiem. Nie informują jeszcze gdzie będą je zbierać. We wtorek mają o tym powiedzieć na oficjalnej konferencji prasowej przed Urzędem Miasta.