Dwanaście lat więzienia – taki wyrok usłyszał Dariusz W. z Radzynia Podlaskiego. Mężczyzna odpowiadał za zabójstwo żony. Groziło mu dożywocie, ale sąd wymierzył łagodniejszą karę uznając, że 56-latek nie planował zbrodni.
- Oskarżony miał obowiązek opiekować się pokrzywdzoną i otaczać ją troską. Była jego żoną – przypomniała uzasadniając wyrok sędzia Joanna Błaszczuk, z Sądu Okręgowego w Lublinie. Zwróciła uwagę, że Dariusz W. był już karany za znęcanie się nad małżonką. Niestety, kiedy na początku ubiegłego roku wyszedł z więzienia, ponownie zaczął bić Danutę W.
56-latek mieszkał wraz z żoną Radzyniu Podlaskim. Mężczyzna regularnie znęcał się nad kobietą. Wyzywał ją i groził śmiercią. Bił i próbował dusić. Z relacji świadków wynika, że „rzucał żoną jak snopkiem”. – Kiedy się wprowadzili było normalnie, ale po trzech miesiącach zaczęły się awantury – zeznała w sądzie sąsiadka rodziny W. – Z czasem pani Danucie przybywało siniaków. Miała siną całą twarz tak, że oczu nie było widać.
Żona 56-latka od lat nadużywała alkoholu. Sąd skierował ją na terapię odwykową, ale powrocie z leczenia kobieta ponownie zaczęła pić. W ostatnich tygodniach życia była poważnie wyniszczona przez alkohol. Pomimo tego nadal piła.
– Łyżki z domu wynosiła, żeby sprzedać na złom i mieć na alkohol. Potrafiła pić przez miesiąc. Nie dbała o dom i o siebie – wyjaśniał później jej mąż.
Mężczyzna również nie stronił od kieliszka. Między pijanymi małżonkami dochodziło do awantur. Z ustaleń sądu wynika, że dla drobnej i wycieńczonej kobiety kończyło się to zwykle siniakami. Dariusz W. wykorzystywał swoją przewagę fizyczną.
- Zdarzało się, że pokrzywdzona sama się przewracała. Nie spowodowała jednak u siebie obrażeń, które widzieli np. sąsiedzi – dodała w uzasadnieniu wyroku sędzia Błaszczuk.
Dariusz W. i jego żona byli pod nadzorem służb socjalnych. Założono im tzw. Niebieską Kartę, bo kobieta regularnie chodziła posiniaczona. To po doniesieniu służb socjalnych jej mąż został oskarżony i skazany za przemoc domową. Tego typu zachowania obserwowali również sąsiedzi rodziny W.
– Widziałam, jak na klatce schodowej pan Dariusz dwa razy uderzył żonę w głowę. Jak mnie zobaczył, to wepchnął ją do mieszkania – zeznała w sądzie sąsiadka.
W lipcu ubiegłego roku między małżonkami doszło do tragicznej w skutkach awantury. Danuta W. wróciła do domu pijana. Mąż wpadł we wściekłość.
– Ile można wytrzymać. Chwyciłem ją za szyję i rzuciłem na łóżko. Wtedy żyła i była przytomna – przekonywał śledczych Dariusz W.
Śledczy ustalili, że mężczyzna przez kilka minut dusił swoją żoną. Dopiero rano zadzwonił na pogotowie informując, że małżonka nie oddycha. Sąd ocenił, że mężczyzna nie planował zbrodni. Działał pod wpływem emocji. Przewidywał jednak, że może doprowadzić do śmierci żony. Podczas procesu Dariusz W. nie przyznał się do uduszenia małżonki. Wyrok nie jest prawomocny.