Konsument może mieć poczucie, że jeżeli nie jest w stanie bezpośrednio przeszkodzić działaniom wojennym, to może działać w inny sposób – przekonuje dr Syrgiusz Kuczyński z Katedry Metod Badawczych Zarządzania UMCS w Lublinie.
Zacznijmy od makroekonomii, czyli międzynarodowych sankcji nakładanych na Rosję i Białoruś. Zachodni przywódcy ostrzegają, że uderzą także w obywateli ich krajów. To nieuniknione, ale z jakimi konsekwencjami musimy liczyć się w Polsce?
– Przede wszystkim spodziewam się podwyżek cen paliw. Niestety: faktycznie wszelkie ograniczenia uderzają nie tylko w kraje, na które zostają nałożone sankcje, ale także w te, które je zarządzają. Te skutki są oczywiście mniejsze i mniej dotkliwe, ale jednak są.
W naszym przypadku nie można zrezygnować z dostaw rosyjskiej ropy. Co do gazu to nasza sytuacja jest lepsza. Bardzo mnie cieszy, że odpowiednio wcześniej Polska i Litwa zaczęły się uniezależniać od dostaw gazu z Rosji. To pozwoli nam w pewnym stopniu złagodzić skutki sankcji.
Z paliwem gorzej, bo 2/3 ropy przetwarzanej w polskich rafineriach pochodzi z Rosji. A inne produkty? Czego zabraknie nam z Rosji i Białorusi?
– Niczego, czego nie możemy łatwo zastąpić. Jeśli chodzi o inne towary, to te kraje nie są dla nas jakimiś znaczącymi importerami. Rosja sprzedaje nam raczej produkty ropopochodne używane w przemyśle paliwowym i chemicznym.
Sami jednak rezygnujemy z kupowania rosyjskich i białoruskich produktów. Kolejne sieci wycofują je ze sprzedaży.
– I okazuje się, że nie jest ich na półkach mało. Tylko w sieci Rossmann doliczono się ponad 100 kosmetyków. Niektórych sam używałem. Urodziłem się we wschodniej części Ukrainy, gdzie mówiło się po rosyjsku i jestem do wielu produktów przyzwyczajony. Mimo to w pełni popieram ten bojkot.
Ostatnio moje dzieci kupiły białoruski kwas licki. Mamy dylemat, czy go wypić. Na razie go nie otworzyliśmy. Nie przeszedłby mi przez gardło.
Ale chyba bojkot nie przyniesie wielkiego ekonomicznego skutku?
– Może przynieść. Na naszym rynku można kupić rosyjskie gry komputerowe, opony, oprogramowanie. Mało kto wie, że sieć dyskontów Mer należy do rosyjskiego oligarchy. Sprzedaje się tam produkty polskie, czeskie, niemieckie, rosyjskie. Kiedy Polacy w ogóle przestaną tam kupować, to jednak uderzy to w rosyjski biznes.
Jak mocno?
– Trudno to ocenić, ale na pewno nie stanie się to z dnia na dzień. Na skutki trzeba będzie poczekać.
Być może jakiś pracownik rosyjskiej fabryki produkującej mydło czy dezodorant, gdy po jakimś czasie straci pracę, zacznie zastanawiać się dlaczego tak się stało?
Władze rosyjskie oczywiście zaczną tłumaczyć, że to przez kraje na zachodzie, które Rosji nie lubią.
Nie wiem, czy pan wie, ale w Rosji regularnie jest sporządzana lista państw, gdzie panuje rusofobia. Zawsze w czołówce jest Polska.
Taki bojkot, sankcje mogą przynieść skutek. Sami to poczuliśmy, gdy Rosja zamknęła rynek na nasze produkty. Wtedy udało nam się znaleźć innych partnerów biznesowych, ale Rosji będzie o to trudniej. Trzeba też pamiętać, że rynek rosyjski nie jest wcale tak duży i chłonny. To jest ubogie społeczeństwo i oprócz kilku bogatych miast rynek nie jest zasobny.
Rosyjskim firmom trudno będzie, w ich kraju, sprzedać wszystko co wyprodukują.
Rosjanie te sankcje i bojkot odczują. Zwłaszcza oligarchowie, którzy nie będą mogli latać na zakupy do Francji czy Włoch i nie będą mogli posyłać dzieci do zagranicznych szkół.
Bunt oligarchów może doprowadzić do zmian w Rosji? Jeśli nie obalenia Władymira Putina, to do zmiany jego polityki?
– Trudno sobie wyobrazić jakiegoś biznesmena, który przyjdzie do prezydenta i powie: Władymir, przez ciebie straciłem 2 miliony. Zrób coś.
Ale kiedy rosyjskie firmy zaczną tracić pieniądze, to odbije się to na gospodarce kraju. Do tego trzeba dodać wyprowadzanie kapitału transferując go przez na przykład Chiny. Rosjanie zmiany odczują. Tak jak ostatnio ich grupa w Egipcie, która nagle nie mogła wypłacić pieniędzy z bankomatów. Nie mogli sobie nic kupić, nawet biletów na podróż do domu. W takich przypadkach zostaje pójście pod meczet i proszenie o datki. W takich przypadkach Rosjanie zaczną stawiać pytanie, dlaczego tak się dzieje?
Jeśli chodzi o bojkot w Polsce, to jest jeszcze aspekt społeczny, psychologiczny.
– Tak. Odmawiając kupna rosyjskich produktów można w jakiś sposób przyczynić się do ograniczenia wspierania finansowego armii. Konsument może mieć poczucie, że jeżeli nie jest w stanie bezpośrednio przeszkodzić działaniom wojennym, to może działać w inny sposób.