Igor Skarżyński przyjechał do Lublina z Poznania. Próbował swoich sił w sprzedaży... skarpet. Z braku pieniędzy zaczął grać na gitarze przed Bramą Krakowską. Dziś opowiada o tym, jak żyje się muzykowi w naszym mieście.
Zachód jest w porządku. Bogatszy, bardziej poukładany, ale nie zawsze jest tak, że jak ludzie mają więcej to i więcej dają. Czasami jeżdżę do Frankfurtu. Tam ludzie są bogatsi tak dziesięć razy bardziej od nas. Nie dają jednak nic.
W Lublinie ludzie dzielą się wszystkim z innym, jak idziesz w gości do kogoś to masz wódkę, wino, kaczkę, śmietanę, kotlety itp. A w poznańskim dadzą Ci herbatę i góra ciastko. Z zarabianiem na ulicy jest bardzo podobnie.
Skąd wziął się taki pomysł na życie?
Pracowałem przedtem na targu. Jak ten słynny Paździoch z Kiepskich sprzedawałem skarpety. Potem szef mnie wywalił, bo uważałem że mnie oszukuje i mało mi płaci. Tak zresztą było. Po dwóch miesiącach wegetacji, Grzesiek mój dobry przyjaciel, z którym się znam kilka lat zaproponował mi wspólne granie na ulicy.
Zgodziłem się od razu. Pomyślałem, że nie będę miał szefa który mnie okrada, nie będę tyrał po 8 godzin dziennie, będę wolny i coś tam zawsze skubnę. I tak zacząłem grać jak kloszard przed Bramą Krakowską. Dlaczego? Nie miałem pracy, a było bardzo ciężko. Potrzebowaliśmy pieniędzy i trzeba było coś zrobić.
Pieniędzmi dzieliliśmy się po połowie. Gdy Grześkowi robiło się zimno, ja zostawałem grać. Nikt mi nie pomagał finansowo. Aby zarabiać musiałem grać. Gdy byłem sam, zarabiałem dwa razy tyle. Oczywiście nie zawsze jest kolorowo. Ale jeszcze żyję.
Jak reagują mieszkańcy na twoją muzykę?
Wydaję mi się, że w miarę pozytywnie. Ostatnio podczas mojego występu jakaś kobieta się popłakała i spytała co ja tu robię? A może popłakała się bo ją coś bolało?
Domyślam się, że spotykasz się nieraz z krytyką. Jak ona na Ciebie działa?
Powiem Ci, że z początku denerwowało mnie zachowanie niektórych przechodniów. Przechodzili i patrząc na mnie z pogardą mówili coś pod nosem. Teraz, gdy mam podobną sytuację, to po prostu uśmiecham się i życzę miłego dnia.
Część osób uważa, że uliczni grajkowie wyłudzają pieniądze
Nienawidzę żebractwa. Nie raz podchodziły do mnie, mówiąc łagodnie, mocno zaniedbane osoby. Chciałyby na mojej ciężkiej pracy zarobić na tanie wino. Zawsze odmawiałem. Nie toleruje tego. Szanuje każdego grajka, który zarabia ciężką pracą a nie żeruje na innych.
Czy da się przeżyć z pieniędzy zarobionych grą na ulicy?>
Tak, tylko z tego się utrzymuje i nie tylko siebie. Kobieta chce na fluid, a kot whiskas. Muszę kupować codziennie jedzenie, napoje, papierosy, środki czystości itd. Dużo osób nie wierzy, ale starcza na to wszystko.
Generalnie, róbcie to, co kochacie i nie pozwólcie aby inni zniszczyli wasze marzenia. Zawsze chciałem robić muzykę i jeszcze mieć z tego pieniądze. Wiem, że to nie są wysokie loty, ale czasami, gdy zamykam oczy podczas grania pod bramą, wyobrażam sobie, że jestem tam gdzie zawsze chciałem być. Najgorzej, jak to nie wyjdzie.